poniedziałek, 24 lutego 2014

Mały drobiazg

Ze zmęczenia, bólu głowy, lenistwa i wreszcie niecnierobienia powstała  wełniana  maleńka bransoletka na bardzo chudą rączkę ;)) jutro pojedzie do właścicielki  :)
to plecionka której pomysł już wykorzystałam na opaski do włosów podczas kąpieli dla moich dziewczyn  o TU   pokazywałam, a pomysł jest z TEJ  stronki :)
wełenka trochę przygruba, ale tam, następna będzie cieńsza :))
koraliki to już moja inwencja ku rozweseleniu całości


A, że ja ostatnio wyłącznie w temacie drutowym najlepiej się czuję, nie oznacza, że zarzuciłam krzyżyki :)  o nie,  trwają prace nad kolejnym małym moim  projektem, kilka fotek detali zatem na dzisiaj mam ;)

Na dzisiaj tyle, zmykam, bo z niedługo wychodzę z domku, bo  jutro czeka mnie wycieczka po poważny mebel aż do... Poznania ;)) jak go przywiozę, to nie omieszkam pokazać :)
buziaki!

ps.

a to moje średnie dziecię w stroju treningowym ;))
właśnie wczoraj sobie rączkę uszkodziła od tego grania, a mówią że sport to zdrowie... hmmm :))




środa, 19 lutego 2014

Obiecane literki i moja mała wiosna w ogródku.

Wiosennie było u mnie wczoraj, w słońcu było naprawdę cieplutko, więc wyruszyłam do mojego małego ogródka wiosny szukać i tak,  okazuje się, że poziomki ożyły, tudzież liliowiec swoje szczypiory wypuszcza, ruszyło oregano, pietruszka i naparstnica ;))  czyli kochani  ja osobiście ogłaszam, że u mnie  wegetacja  wiosenna  w pełni jak na tą porę roku ;)) 
Koty wygrzewały się w promieniach   z wielką przyjemnością



a oto literki do wyhaftowania obrazka z poprzedniego posta


A na koniec moje skromne menu dzienne, czyli zestaw jaki standardowo zjadam na  śniadanie, jaja "szczęśliwe" ;) do wyboru  gotowane na miękko, lub w postaci omletu lub jajecznicy na maśle lub boczku,3-4 sztuki  i obiad, mięso z garścią frytek i jakimś warzywem dzisiaj to były ogórki z kurkumą,  na kolację z reguły 250 g tłustego białego sera z pieczonym rabarbarem lub odrobiną miodu :)) stan na dzisiaj wagowo 4kg mniej ;)))) w 19 dni  i jak wspomniałam zero słodyczy  i  dopuszczalne 70g węglowodanów na dobę.



 To "coś" po prawej stronie na dole to nasz pokrowiec na kanapę jeden z dwóch, 9-cio letni wychamrany przez kocury...  planuję go naprawić  bo u nas kupowanie nowego pokrowca zawsze  sprowadza się do tego, ze coś innego jest bardziej potrzebne i ważne, więc postanowiłam owe pokrowce zreanimować, co  tez Wam pokażę jak już to zrobię,  bo wymaga to jednakowoż lekkiej gimnastyki, by wszystko do siebie nadal pasowało, gdyż zamierzam użyć do renowacji mocnej i grubej tkaniny 
toile de jouy .
Witam nowych obserwatorów, serdecznie dziękuję za komentarze i 
zmykam.
 Do następnego ;))



poniedziałek, 17 lutego 2014

Obiecaany obrazek i nasz domowy koci świat

Tak jak obiecałam, pokazuję obrazek mojego pomysłu i autorstwa. Inspiracją do jego powstania była podpatrzona na zagranicznym blogu układanka  trzech słów family, love oraz home w postaci ułożonych drewnianych klocków wzorowanych na scrubble.
Wzięłam zeszycik do ręki  i tak oto w kilka minut powstała mini krzyżówka ze słów które mam nadzieję dla większości ludzików na ziemi  mają równie ważne znaczenie jak dla mnie :)). Oprawiłam w ramkę i stoi sobie  w domowym zaciszu, literki ma czerwone, bo jak większość z Was wie, sporo u mnie tego koloru w domku ;)



A jak się dobiorę do  skanera, który muszę od nowa zainstalować do komputera, to zeskanuję dla chętnych literki i kto będzie chciał to sobie taki obrazek wyhaftuje :))

Dzisiaj podobno jest światowy dzień kota, a tego towaru kociego to u mnie jest pod dostatkiem przez 365 dni w roku, obecnie mamy 8 kotów / kotek/ ale bywało rekordowo dużych i małych w granicach 20, na szczęście to już historia i kocięta są w nowych domkach a kotki są już wysterylizowane, za wyjątkiem jednej, ale niebawem i ona będzie "czysta".



Cóż, każdy nasz kot to osobna historia , charakter i obyczaje, że o imionach  nie wspomnę, bo są najdziwniejsze z całego tego kociego bajzlu ;)

Pierwsza i najważniejsza i najstarsza  nasza kota to 
 Lala lub Psikus pieszczotliwie nazywana Piciszonem :))
ma lat około 15, jest humorzasta, wredna, szarogęsi się, tłucze inne koty, ale jak jest głodna to gotowa wejść na głowę i zatulić człowieka na śmierć :))
Uwielbia jogurt grecki, śmietankę 18%, bitą śmietanę, ciasto cytrynowe, sos pomidorowy
no i surowe mięsko tudzież okrawki wędlin i pasztecik  :) 


 Kolejny kociszon to Namolniak  ew. Namolny, jest to kotka niemożliwie pieszczotliwa co może potwierdzić Monia, która u nas mieszkała i ów Namolniak ja atakował całymi dniami i nocami domagając się pieszczot ;) potrafi przyjść o 2 w nocy do łóżka i będzie tak napierał, aż ktoś wreszcie go zacznie głaskać i pieścić :)),
Jak pan domu wraca  i kładzie się na kanapę na odpoczynek Namolniak natychmiast jest i leży panu na klacie i słodko w oczy spogląda :), jada raczej surowe mięso nie gardzi  wylizywaniem talerzy, i skórą od boczku.


Panienka o nazwie Obca Noga to kot mało charakterystyczny, bardzo miły, uwielbia spać w załamaniu ludzkich kolan,  czyli jak kładę się na drzemkę, ona zaraz jest i tez stara się przyłożyć właśnie w tym ciepłym miejscu i pospać do towarzystwa, a nazwa Obca Noga wzięła się z tego, że pośród 4 łap jedną ma łaciatą a pozostałe białe ;))


No i kolejna nasza kocica to Jaszczur, której imię wzięło się od tego, ze po sterylizacji chodziła w takim kaftaniku z wiązaniami na karku, co wyglądało zabawie bo jak taki jaszczurzy grzbiet a do tego była chuda i  wysoka, wić rozstawiała szeroko łapy i chodziła  tak charakterystycznie jak waran , tak wiec została Jaszczurem ;))), to również dość przystulasty kot, ale zanim sie ułoży, przez pół godziny wierci się niemożebnie w celu znalezienia odpowiedniej pozycji  do spania :))


No i czas na Wacika,  jest kotką ciekawą, bo wygląda jak duży kocur, a do tego chrumka na inne koty jak prosiak :))) Wacikiem została nazwana ponieważ miała po urodzeniu dość charakterystyczną taką wacianą sierść :)), poza tym uwielbia leżeć w kuchni na podgrzewanej podłodze na grzbiecie, "kołami do góry" :)))


Przechodzimy do następnego naszego dziwoląga, a mianowicie Kaprawca, który urodził się z jednym okiem mniejszym i lekko zaropiałym i został nazwany  ot, tak z biegu,  jest kotem gadającym, rozmawia z Łucją, i urodził najpiękniejszego kota na świecie a mianowicie Psika , o którym  już pisałam , bo to nasz najdroższy kot i urodzony przez cesarkę ;)) , ale o Psiku będzie osobna notka ;)


Teraz będzie o moim ulubionym kocie, Krówce, krówka jest biała w łatki, i dlatego została nazwana po urodzeniu Krówką bo jak krówka wyglądała, a teraz na dodatek po sterylizacji utyła niemożebnie,  więc wygląda jak taka  rasowa krowa, jest zwalista i wielka ;)),  też uwielbia się miłować i przytulać a do tego tak charakterystycznie cichutko miauczy :))


A na koniec opowiastka o naszym najbardziej dzikim kocie, dziwnym kocie, płochliwym  i nieprzewidywalnym ;) Przedstawiam Wam Skrzeka - Skrzek został Skrzekiem, bo nie miauczy a skrzeczy, o do tego tak głośno, ze można ogłuchnąć, robi to do tego dość znienacka, więc i o zawał nie trudno kiedy nagle Skrzek wylania się zza kanapy i obwieszcza, ze jest -  naprawdę można ducha wyzionąć, do tego nie lubi się głaskać i nigdy nie siada na kolana ani z nikim nie śpi. Ale ma jedną niewątpliwa zaletę, jest opiekuńcza matka jak coś uwije, no i jest jedyną naszą nie wysterylizowaną kotką
więc niedawno w amory przyszedł do niej kocur piękny bardzo i pod krawatem arie śpiewał i w ogóle... ;))


  o - a to rzeczony  apszytyfikant :))


 i jeszcze kilka kocich fotek ;)



to zdjęcie to Skrzek i Kaprawiec ze swoimi kociętami, wychowywały je razem i razem karmiły :))

ufff,,, sporo tego pisania no ale skoro koci dzień to raz na 3 lata trzeba napisać;))
Ściskam was mocno!! 




piątek, 14 lutego 2014

W temacie miłosnym...

Ja tu wielce oryginalna to nie będę w temacie miłości,  miłować lubię , miłuję dozgonnie, acz nieraz kolczaście, co może mój Małżon szanowny potwierdzić, że zamiast |Żonki bywam Żądełkiem, ale on też zamiast niekiedy Mężem bywa... Wężem... ;) i tu jesteśmy kwita i  zgodni w temacie :)).
A na Walentego  nie robimy żadnych tam specjałów, tyle tylko że  nieraz sobie coś wyślemy, powiemy w tzw. nadmiarze i takie tam... no wiecie ;))
Toteż z rańca samego  po podkradzeniu  z bloga Ani dwóch grafik   utalentowanego  niejakiego Andrzeja Tylkowskiego  o którym nigdy nie słyszałam... o ironio !   wysłałam je ochoczo w tej oto kolejności do Małżona swego pocztą mailową



 na co on wkroczywszy wieczorem sterany po pracy w progi domowe wypowiedział jedno ale jakże wiele znaczące zdanie.... czy moglibyśmy  kochanie pominąć  te mycie garów.... 
 no to tyle na temat miłowania :)))

a dla chętnych do poczytania małe słowo na temat  Walentynek 
a jutro obiecana haftowanka :))



Walentynki, święto zakochanych obchodzone 14 lutego, niesłusznie bywa stawiane w jednym rzędzie z Halloween, jako kolejny eksportowany produkt kultury anglosaskiej. Okazuje się bowiem, że wspominany tego dnia w kalendarzu liturgicznym św. Walenty, od którego imienia pochodzi nazwa święta, został ogłoszony patronem zakochanych już w 1496 r. przez papieża Aleksandra VI.



Pogańskie prapoczątki


Jednak początków dzisiejszych walentynek szukać trzeba nie w chrześcijaństwie, lecz w pogańskim Rzymie. O ich dacie zadecydowała sama przyroda. W połowie lutego bowiem ptaki gnieżdżące się w Wiecznym Mieście zaczynały miłosne zaloty i łączyły się w pary. Uważano to za symboliczne przebudzenie się natury, zwiastujące rychłe nadejście wiosny. Z tej racji Rzymianie na 15 lutego wyznaczyli datę świętowania luperkaliów - festynu ku czci boga płodności Faunusa Lupercusa. W przeddzień obchodów odbywała się miłosna loteria: imiona dziewcząt zapisywano na skrawkach papieru, po czym losowali je chłopcy. W ten sposób dziewczyny stawały się ich partnerkami podczas luperkaliów. Bywało, że odtąd chodzili ze sobą przez cały rok, a nawet zostawali parą na całe życie...

Gdy w IV w. chrześcijaństwo stało się religią panującą w cesarstwie rzymskim, pogańskie obchody stopniowo zastępowano przez święta chrześcijańskie. Luperkalia były na tyle popularne, że utrzymały się aż do końca V w. Zniósł je dopiero w 496 r. papież Gelazy I, zastępując je najbliższym w kalendarzu liturgicznym świętem męczennika Walentego. Okazuje się jednak, że miał on wiele wspólnego z zakochanymi.

Jeden czy dwóch Walentych?


Za panowania cesarza Klaudiusza Gockiego Rzym był uwikłany w krwawe i niepopularne wojny do tego stopnia, że mężczyźni nie chcieli wstępować do wojska. Cesarz uznał, że powodem takiego postępowania była ich niechęć do opuszczania swoich narzeczonych i żon. Dlatego odwołał wszystkie planowane zaręczyny i śluby. Kapłan Walenty pomagał parom, które pobierały się potajemnie. Został jednak przyłapany i skazany na śmierć. Bito go, aż skonał, po czym odcięto mu głowę. Było to 14 lutego 269 lub 270 r. - w dniu, w którym urządzano miłosne loterie.

Zanim to nastąpiło, w więzieniu Walenty zaprzyjaźnił się z córką strażnika, która go odwiedzała i podnosiła na duchu. Aby się odwdzięczyć, zostawił jej na pożegnanie liść w formie serca, na którym napisał: "Od twojego Walentego". Nad grobem męczennika przy Via Flaminia zbudowano bazylikę, jednak papież Paschalis I (817-24) przeniósł szczątki męczennika do kościoła św. Praksedy. Z czasem postać kapłana Walentego zmieszała się z innym świętym męczennikiem noszącym to samo imię. Niektórzy badacze twierdzą nawet, że tak naprawdę chodzi o tę samą osobę. W 197 r. został on biskupem miasta Terni w Umbrii. Znany był z tego, że jako pierwszy pobłogosławił związek małżeński między poganinem i chrześcijanką. Wysyłał też do swych wiernych listy o miłości do Chrystusa. Zginął w Rzymie w 273 r., gdyż nie chciał zaprzestać nawracania pogan. Dziś to właśnie on jest bardziej znany i to do jego grobu w katedrze w Terni ściągają pielgrzymi. Na srebrnym relikwiarzu kryjącym jego szczątki znajduje się napis: "Święty Walenty, patron miłości".

Nieraz też mówi się o św. Walentym jako patronie epileptyków. Faktycznie jednak chodzi tu o trzeciego świętego noszącego to imię. Żył on w V w. w Recji (na dzisiejszym pograniczu niemiecko-austriacko-szwajcarskim) i przypisywano mu moc uzdrawiania z tej choroby.

Będziesz moją walentynką...


Dzień św. Walentego stał się prawdziwym świętem zakochanych dopiero w średniowieczu, kiedy to pasjonowano się żywotami świętych i tłumnie pielgrzymowano do ich grobów, aby uczcić ich relikwie. Przypomniano więc sobie także dzieje św. Walentego. Święto najbardziej rozpowszechniło się w Anglii i Francji. Nadal, jak w antycznym Rzymie, losowano imiona, choć teraz także dziewczęta wyciągały imiona chłopców. Młodzież nosiła potem przez tydzień wylosowane kartki przypięte do rękawa.

Dziewczęta 14 lutego starały się odgadnąć, za kogo wyjdą za mąż. Aby się tego dowiedzieć, wypatrywały ptaków. Jeśli dziewczyna jako pierwszego zobaczyła rudzika, oznaczało to, że wyjdzie za marynarza; jeśli wróbla - za ubogiego, lecz mogła być pewna, że jej małżeństwobędzie szczęśliwe; jeśli łuszczaka - że poprosi ją o rękę człowiek bogaty. W Walii tego dnia ofiarowywano sobie drewniane łyżki z wyrzeźbionymi na nich sercami, kluczami i dziurkami od klucza. Podarunek zastępował wyrażoną słowami prośbę: "Otwórz moje serce".

Od XVI w. w dniu św. Walentego ofiarowywano kobietom kwiaty. Wszystko zaczęło się od święta zorganizowanego przez jedną z córek króla Francji Henryka IV. Każda z obecnych dziewczyn otrzymała wówczas bukiet kwiatów od swego kawalera. Przede wszystkim jednak narzeczony był obowiązany 14 lutego wysłać swej ukochanej czuły liścik, nazwany walentynką. Zwyczaj ten zadomowił się nawet na dworze królewskim w Paryżu. Walentynki dekorowano sercami i kupidonami, wypisywano na nich wiersze. W XIX w. uważano je za najbardziej romantyczny sposób wyznania miłości. Treścią listów nieraz były słowa: "Będziesz moją walentynką". W Stanach Zjednoczonych walentynkowe listy były anonimowe, dlatego kończyły się pytaniem: "Zgadnij, kto?". W Europie anonimowy nadawca podpisywał się po prostu: "Twój walentyn".

W 1800 r. Amerykanka Esther Howland zapoczątkowała tradycję wysyłania gotowych kart walentynkowych. Dziś są one wymieniane na całym świecie nie tylko przez zakochanych, ale także przez dzieci w szkołach. Najbardziej znanym ich twórcą był francuski rysownik Raymond Peynet. Zaczął je publikować w 1965 r., gdy 14 lutego został oficjalnie ogłoszony we Francji Świętem Zakochanych.

Święto Zaręczyn


W Austrii w dniu Sankt Valentin odbywają się uliczne pochody, w Anglii zakochani ofiarują sobie kartonowe serca ozdobione postaciami Romea i Julii, a w dzisiejszej Ameryce - po prostu wysyłają e-maile. Jednak najbardziej uroczyście obchodzi się ten dzień w ojczyźnie św. Walentego. Co roku w niedzielę najbliższą 14 lutego w katedrze w Terni odbywa się Święto Zaręczyn. Zgromadzone przy grobie św. Walentego setki par narzeczeńskich, przybyłych nieraz z różnych stron świata, przyrzekają sobie miłość i wierność na czas do dnia ślubu. W 1997 r. krótki list do zgromadzonych w Terni narzeczonych napisał papież Jan Paweł II. Jego treść została wyryta na płycie wmurowanej w pobliżu grobu św. Walentego.

Świętu towarzyszą koncerty, spektakle, projekcje filmów, konferencje, wystawy i imprezy sportowe, które trwają niemal przez cały luty. W ubiegłym roku ogłoszono także konkurs na najlepszy SMS o tematyce miłosnej. 14 lutego w Terni jest wręczana nagroda "Rok miłości". Są tam też organizowane walentynki dla wdów i wdowców oraz ludzi starszych i chorych.

Polskie miasto zakochanych?


Wiele miast w Europie przyznaje się do posiadania relikwii św. Walentego, w tym Lublin, Kraków i Chełmno. Wszędzie tam 14 lutego organizowane są obchody ku czci patrona zakochanych. W bazylice św. Floriana w Krakowie gościem wieczoru, na który zaproszeni są nie tylko zakochani, ale także wszyscy szukający prawdziwej miłości, jest sam św. Walenty, jako że jego relikwie znajdują się w świątyni. W Chełmnie, obok modlitw przy relikwiach świętego ma miejsce barwny przemarsz ulicami miasta z orkiestrą dętą i ułożenie walentynkowego serca ze świec na rynku.

***

Modlitwa do św. Walentego


Święty Walenty, opiekunie tych, którzy się kochają, Ty, który z narażeniem życia urzeczywistniłeś i głosiłeś ewangeliczne przesłanie pokoju, Ty, który - dzięki męczeństwu przyjętemu z miłości -zwyciężyłeś wszystkie siły obojętności, nienawiści i śmierci, wysłuchaj naszą modlitwę: W obliczu rozdarć i podziałów w świecie daj nam zawsze kochać miłością pozbawioną egoizmu, abyśmy byli pośród ludzi wiernymi świadkami miłości Boga. Niech ożywiają nas miłość i zaufanie, które pozwolą nam przezwyciężać życiowe przeszkody. Prosimy Cię, wstawiaj się za nami do Boga, który jest źródłem wszelkiej miłości i wszelkiego piękna, i który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.

(modlitwa pochodzi ze strony internetowej francuskiej miejscowości Saint-Valentin)

do miłego !


czwartek, 13 lutego 2014

Internet jest, a nawet dwa, ale komputer powędrował do lekarza

Tak, dwa całe dwa internety, ale  od początku, jeden ten z limitem się odnowił bo to u mnie zawsze 12-go, ale córka wkurzona tymi limitami załatwiła łącze sztywne bezlimitowe naszej byłej TP, przyjechali panowie, którzy wetknęli pizdryg we wtyczkę, stwierdzili, że internet jest, po czym pizdryg wyjęli za 20 minut i powiedzieli, że za godzinę będzie działać, a panowie to tacy wiecie, jakby się z PRL-u co dopiero urwali jak ta cała tepsa... bo okazuje się, że żeby mieć internet trzeba mieć... TAK  !!! INTERNET ;)))))))) który jest potrzebny, żeby usługa zadziałała. Heh... no i nie działa, bo ruter też nie działa.... NIC NIE DZIAŁA. Dupos blados...

EDYCJA

MAMY 22.21 :)
działa, bezprzewodowy, bez limitu  i do tego szybki :))
a poprzedni ruter był zepsuty...

A co do komputera, to okazuje się, że nie tylko faceci potrafią prowadzić podwójne życie chociażby oko żony czujne było... tak więc mój osobisty komputer który codziennie mam na oku takie życie sobie wiódł. stworzył sobie druga płytę główną i  zgromadził sobie w zupełnie niewiadomym celu  ze 20 GB danych, chodził ostatnio jak wół. jęczał okrutnie ale to z nadmiaru kociego włosa, którym był opatulony od środka, no nawet spory jasieczek by z tego wyszedł... ;))) w internecie krzaczył się okrutnie, no syf,  śmietnik totalny i padaka i muł. Ale własnie mu zafundowaliśmy terapię, więc niebawem wróci do mnie pełen nowych sił i możliwości :))

Edycja

już jutro wróci :))

A jako, że leń dzisiaj jestem  patentowany, głowa boli  bo szanowny tłuszcz się spala  - DLA ZAINTERESOWANYCH I TYCH CO EWENTUALNIE KCIUKI TRZYMAJĄ ;)))  W  12 DNI MAM 3 KG  MNIEJ :))) i zakończyły mi się moje żołądkowe sensacje wreszcie - to najlepsze na razie objawy zmiany sposobu odżywiania,   więc post jest bezzdjęciowy. 

 Ale ale, już niebawem Wam zaprezentuję mój nowy wyczyn, no może przesadzam, ot małą haftowankę :)) coś co robi się w jeden wieczór,  wytentegowałam go  w swojej łepetynce jednego dnia a drugiego zrobiłam ;) Możecie sobie zrobić podobne  jak komu będzie pasowało do szanownych domowych wnętrz ;)).

to chyba tyle ;)
całuje Was mocno ido ewentualnego... jutra lub soboty:))





czwartek, 6 lutego 2014

Dzisiaj zeżarło mi cały limit

Do następnego muszę czekać....6 dni ! więc nie mam dostępu stałego do internetu a jedynie z tzw. doskoku :)) coś trzeba z tym począć, nie cierpię internetu z limitem !
idę wieszać pranie moje panie :))
to pa pa  :))

niedziela, 2 lutego 2014

Szarlotka sypana, odnaleziony szalik i kolejne hafty :)

Charlotta piecze się, a w domu pachnie tak, że można zemdleć:)), 
tego oto przepisu, jest to szarlotka sypana, jedyna moja zmiana polega na przekładaniu każdej warstwy sypanej - masłem- czyli  - nie całe 200 g masła na górę, ale na każdą po 60-70 g,  a na górną najwięcej nawet 80-90. 

 to na zakończenie karnawału, ale nie tego oficjalnego 2014 ,
 tylko naszego domowego :)), czyli uroczyste pożegnanie złych nawyków, podjadania słodyczy, jedzenia po 20, zachciewajek z kosmosu, świeżych chrupiących bułeczek  ze wspaniałej białej mączki...



 lodów ze sklepu, pitolenia że coś trzeba z życia mieć, a kawałek ciasta to nikomu jeszcze nigdy nie zaszkodził,
 bo w efekcie  z tego mania z życia to ma się gruby tyłek, 
100 kg nadwagi 
i niecnigdyniechcenie... 
czyli co ?
 bzdury to są, bo  szkodzi, szkodzi i to nieźle, jak miesiące temu   zmieniliśmy swoje nawyki to nie dość, że schudliśmy, to jeszcze zdrowie skoczyło  w górę całkiem nieźle,  badania  lekarskie jak marzenie, no ale potem po roku nastały święta BN i popłynęliśmy jak alkoholik w  nałóg tylko 
wiecie... tego jednego ciasteczka, 
tylko kawałka ciasta,



tylko jednego małego kawałka czekolady 
potem to juz jest ciąg, 
co prawda wagę trzymałam ponad pół roku, po czym tama pękła i bęc, cudownie zatopienie się w przybywających kilogramach, makaronach, pierożkach, kopytkach, ciasteczkach,
 a -  o !


bezikach :))



  i całym tym duporostowym jakże wspaniałym , smakowitym, tyle tylko, że  jedzeniowym badziewiu !! i powrocie do leżenia  po nażarciu na kanapie jak nażarty po sufit... własny kot



oczywiście  w międzylocie jakieś kłopoty, zawirowania, nawal pracy,  więc trzeba było sobie to jakoś
W Y N A G R O D Z I Ć !!! 
no myślałby kto , siwy łeb, a nagród wygląda, bo mu w życiu nie idzie tak jak sobie zaplanował, myli się ten kto uważa, że tak nie ma,  jak te rozwydrzone bachory, jak chcę nagrodę, bo dzisiaj mi źle ... ble ble ble...to kawkę sobie posłodzę - 
 kilogramem ciastek !!!
 i jeszcze łyżeczką cukru :)))

To oficjalnie u nas zaczynamy od nowa i na zdrowo, wszem i wobec możecie nas rozliczyć po raz pierwszy pod koniec maja :)
może nawet obiecuję wtedy zdjęcie przed... oj aż mnie zabolało !!  i  zdjęcie po... może już mniej bolesne ;))

a teraz ta dam !! odnalezione zdjęcia szaliczka :)) 

 i kolejne moje 4 hafty, które ujawniam :)) oczywiście popełnione wieki temu i odane w siną dal, a konkretnie  obecnie rezydują we Wiedniu u naszych przyjaciół, 
pierwszy to  pęk stokrotek 


a drugi to półka z miskami
nieskromnie dodam, ze miśkowy haft


 zdobył, również wieki temu na konkursie  w Łodzi  organizowanym przez Muzeum Włókiennictwa nagrodę, to było dość dawno, bo w 2005 roku,  w każdym razie otrzymałam pudło spore  nici firmy Anchor do haftu - jednego ze sponsorów konkursu i mam je jeszcze bo używam przeważnie DMC, a Anchor służy mi w razie awarii, czy braku DMC - jako zamiennik :))
a na koniec skany z książeczki wydanej na tą okazję




kolejny to serce


i portret Jezusa, to moje najdłużej haftowane dzieło, z przerwami zajęło mi  około 9 m-cy :), składa się  z około 45000   krzyżyków :))


a tutaj hiacynt, jeden z trzech ,które mamy, rano jeszcze miał  małe kwiatki 


 a po południu, dosłownie za kilka godzin - całe mnóstwo :))


 To na razie tyle. kochani, jak wygrzebię inne hafty to też  pokażę ;)

Serdeczności!!



 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...