wtorek, 7 kwietnia 2015

Kilka słów obiecanych

Witam Was
Miało być międzyświatecznie, ale jak zawsze nie wyszło, bo ja wiecie, jestem z tych co wiedzą , że muszą ale jak weny brak to żeby żabami prało z nieba,  nic nie jestem w stanie naskrobać.

A to wydaje mi się, że będzie nieciekawie, a to że o niczym, albo zbyt kontrowersyjnie i ta klawiatura się zacina i zacina i nic nie piszę, a w tzw międzylocie sobie coś w łebku wymyślę do roboty i po ptokach jak to się mawia :)
Dzisiaj nie uraczę Was żadnym skończonym wytworem rąk moich podstarzałych, ponieważ wszystko nadal rozgrzebane, tutaj, też brak weny, bo czas to by się znalazł, ale nieraz tak w życiu bywa, że nasze doczesne sprawy na przysłowiowej głowie tak  ciążą, że nie jest się w stanie człowiek pozbierać do kupy i robi tylko to co musi i co konieczne do przeżycia.
Zastanawiacie się co takiego może zaprzątać moją blond główkę :) Oczywiście oprócz tych natury przyziemno-finansowej, no mam ja trzy córki, no niby  jest ok i w ogóle, bo generalnie jest ok :)
 ale jak sobie tak wszystko ułożę, to i wychodzi na to, że nie do końca jest tak jak bym chciała. I nie o chciejstwo tu chodzi jakiś moich niespełnionych w młodości rzeczy co to je potem na własnych dzieciach się realizuje.

Bo jak sobie ja jako rodzic coś umyślę dla swojej pociechy, gardło zdzieram od jego urodzenia, pouczam, kładę tą łopatą do łebka, napominam, zrzędzę, głaszczę i całuję i kocham,  a dziecię tańczy potem  inaczej i w innej, tej swojej bajce i po swojemu spaceruje po życiu i  nie koniecznie i nie zawsze   to jest dobre dla niego, to ja mam  siwy łeb i nie sypiam po nocach i wrzody sobie pomnażam na żołądku i inne tam takie.

Nie tam, żeby jakaś tragedia była, ale jak to się mówi, jak bym miał/miała połowę mniej lat i tą wiedzę co teraz, to by było super. Góry bym przenosiła  ;)) I na siłę się chce ta swoją wiedze przekazać , że by temu dziecięciu w życiu lżej było a ono swoje...
 Tym  wiecie okoniem i tyłkiem do ciebie i po swojemu muszą posprawdzać, a jak już sprawdzą i się wywalą na prostej drodze to owszem  przytakują i kiwają tymi swoimi głupimi główkami i mówią, że rację miałam  i od nowa robią swoje sprawdzanie życia :)
Mój mąż ma zdrowe męskie podejście do tego tematu i ja mu zazdroszczę mocno bo jego zasadą jest zasada taka, że jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz, ja jetem nawet za, ale niekiedy to przewracanie to jest dość częste i niczego nie uczy albo uczy na krótko... co wtedy???

No i głupia jestem i głupia umrę najwyraźniej, i jak mi ktoś znajomy  gaworzy, że ma kłopoty z małymi nieposłusznymi dziećmi to ja się uśmiecham, i wychodzi na to, że problemu nie rozumiem, a jak mówię,
 że jak im te dzieci dorosną,  to  dopiero się zgarbią do ziemi  z wrażenia, bo owe pociechy  dostarczą  takich atrakcji, o jakich om się nawet nie śniło, to oni na odmianę się uśmiechają,  ok,  poczekamy, zobaczymy ;)
Tez się głupawo uśmiechałam :) te 20 lat temu... to teraz mam :)

I żeby była jasność, to nie są kłopoty typu, ze mnie się dziecko stoczyło i w kryminale siedzi :)
to są mniejszego kalibru historie typu nie wróciło jak obiecało telefon wyłączony itp, a ja już mam zawał
abo i pięć zawałów, zaczyna studia, po pół roku rzuca i tak trzy razy, inna dzwoni o 3 w nocy ze jest w szpitalu bo ma złamaną szczękę... i tak mogłabym wymieniać i wymieniać coraz to nowe,
lepsze i gorsze, co ja tu będę pisała, kocham te swoje córki najmocniej jak umiem, bo są takie wspaniałe  jak sobie je  wymarzyłam i Boga wyprosiłam, ale to nie ma tak by człowiek nie miał tych swoich małych cierpień i bólów co je ma za każdym takim wydarzeniem , za każdym razem ból jest ten sam i tak samo dobrze i długo go się pamięta, i dopóki swoich dzieci się nie ma, to nie jest się w stanie tego zrozumieć,

 jak to mawiała moja Śp. Babcia Helenka - to jest oddany chleb...


Bo to jest tak, można gadać gadać gadać, przykład dawać, do świątyni prowadzać, paciorek klepać książki mądre czytać , rozmawiać do upadłego, może i  do urzygu nawet i na twoje może zawsze  wychodzić, a jak taki młode wpadnie w jakieś nowe świeże,  towarzystwo co to wiecie...  wie najlepiej, to koniecznie musi posłuchać, powąchać i popróbować, no bo  przecież co ci starzy tam wiedzą i w ogóle.

A potem jest ta czkawka i albo przyzna racje albo nie... bo przecież co, do błędu się nie jest łatwo przyznać, ale one nie wiedzą , że my to wszystko o nich zawsze wiemy, bo jak człowiek te dupinę od małego przewija, zna każde zmrużenie oka, każdy płacz, każdy śmiech  każde brzmienie głosu - to jak coś się mienia - to to widać... zwyczajnie widać jak nie od razu, to po jakimś czasie po kilku powtórzeniach... że coś im tam ... jest we środku.

A ja jak to matka, co jej to serce krwawi, z byle powodu,  chciałabym jak najlepiej,  a tu bęc, nie to, żebym nie dawała im swobody, nie chcesz nie rób, chcesz- rób i jak te wspomniane trzy razy studia zmieniała, za trzecim razem było ok,  druga studia rzuciła bo to nie ta bajka co myślała, potem jeden zawód potem drugi i lata lecą i wybory ciągle nie te a jak te to trzeba znowu szkołę kolejną kończyć... trzecia  najmłodsza -  - dostała się do liceum, ale  poszła do technikum - teraz nie ma odwrotu a szkoła się nie podoba - a ja gadałam - ale po próżnicy... teraz jest czkawka -  ale  ja tam je będę kochać niezależnie od tego kim w życiu będą i z głodu nie dam zdechnąć, ale jak mówię o czymś czego jestem pewna co jest dobre dla nich, to szlag mnie jasny trafia, jak nie słuchają, a potem jak jest za późno to wiecie, te swoje przytakiwanie to one mogą sobie wsadzić... w leggginsy co najwyżej.

Mogłabym tak pisać jeszcze 5 godzin i do niczego nie dojdę, bo nadal nie pojmuje tego , jak można w jednej i tej samej rodzinie, tym samym sposobem wychować tak trzy diametralnie różne istoty... to znaczy wiem ze geny, to i owo i dziesiąte, wszyscy to wiemy... nie mniej jednak, zadziwia mnie to niezmiennie, w jak różny sposób  to samo dociera do każdej  inaczej.

 I w sumie nie powinno mnie to dziwić, bo  mam siostrę, która jest tak ode mnie inna, że bardziej chyba już nie można, jest moim chodzącym przeciwieństwem :) a jednak... składam to po trochu  na sporą  różnicę wieku bo aż 16 lat, praktycznie wychowywałyśmy się osobno :).

 To konkludując, można te swoje dzieci wychowywać w pocie czoła, ręce do krwi urobić, a one i tak muszą po swojemu posprawdzać, bo inaczej chyba się nie da, zresztą, ja  wcale nie byłam i nie jestem lepsza... Matka moja gada swoje, a  ja robię  swoje, wcale nie mówię, że dobrze... no i mam za swoje, potrójnie mi dają te moje anioły nieraz popalić :), na szczęście nie za często, ale ja to z tych co się potem długo przejmują
ale jeśli ma to służyć do tego, by lepiej poznały swoje wnętrze, wsłuchały się w siebie to niechaj i ja mam swój udział  w taki specyficzny sposób :) wszak Św Terasa kiedyś powiedziała

 „Poznanie samych siebie jest jak chleb, bez którego niepodobna żyć” 

 A co do Świąt, nikłe miałam  dekoracje
a o tylko takie i parę tulipanków


bo na te kompletnie  nie miałam czasu, bo większość go, czasu znaczy,  to my spędziliśmy na Triduum Paschalnym, na Liturgii Wigilii Paschalnej i było  trzeba przygotować pierwszy dzień Świąt bo u nas zawsze mamy pełen skład rodzinny :), a w drugi dzień przeważnie spędzamy go w domu w tzw.spokoju, w  który to ja wymyśliłam sobie, że poprzeglądam wszelkie szpargały moich dziewczyn z ostatnich 26 lat :) i je posegreguję co na pierwszy rzut oka oceniając zajmie mi jakiś...  rok  ????;), jak się można było spodziewać, powstał niebywały rozgardiasz ku rozpaczy mojego męża , który stwierdził podirytowany :
-  czy już nawet jeden dzień w tym domu nie może być posprzątane ;)))
i  ja w tym wszystkim i unoszącym się 100 letnim kurzu  z lekkim zapaszkiem stęchlizny,  rechocząca ze śmiechu po przeczytaniu kolejnej kartki w tekstem w stylu

" paulina, od dzisiaj jesteś moją najlepszą pszyjaciułkom " :))))
lub
" zrup mi rano kanapkę z rzułtym serem"

"zakaz wchodzenia do tego pokojó !!!!  "

Zastanawiam się wtedy zawsze jakim to na Boga  sposobem te moje orły i sokoły w szkole miały zawsze najlepsze stopnie z dyktand z polskiego ;))))

W marcu mineła kolejna rocznica mojego bloga... i cisza była , wiem wiem... moje dziecię najmłodsze latek skośczyło 18... wiem wiem i cisza była, ale nadrobię nadrobię, kiedyś na pewno, w tym miesiącu mamy dwie okrągłe uroczystości, mój małżon kończy 50 lat, a siostra mojej mamy wraz mężem obchodzi 50-lecie ślubu - Złote Gody - wybieramy się aż do Olsztyna na tę uroczystość.
na pewno jakieś migawki Wam przygotuję z owych imprez.
na koniec kilka zdjęć z naszego wspólnego świętowania i radości ze Zmartwychwstania Pana ;) w gronie najbliższych .




  Dziękuję pięknie za  wszystkie Wasze  życzenia i
postaram się Was teraz poodwiedzać wreszcie :)

buziaki!!!
 ula






sobota, 4 kwietnia 2015

Teraz krótkie życzenia, ale bedzie post międzyświąteczny :)

Na  razie,   tuż przed najważniejszą Liturgią,  życzę Wam radości o obfitych darów,  na te piękne Święta, aby  Zmartwychwstały , który za nas życie oddał,  obdarzył Was najpiękniejszymi  łaskami na każdy dzień roku;)
A Tym którzy,  obchodzą w innej wierze lub tylko obchodzą -  radości ze spotkań w gronie najbliższych i pełnego brzuszka i dyngusowych niespodzianek ;)
Więcej  napiszę miedzy 5-6 kw. teraz nie dam rady choćbym pęc miała na kawałki  lub się rozdwoić,
 ale bez życzeń Was nie umiem zostawić ;)

fot. internet


to do niedzielnego wieczoru :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...