czwartek, 31 maja 2012

Przychodzi mąż do żony... o 11 wieczorem

I mówi :
Nie mogę zjeść tego pomidora, bo on się na mnie patrzy.... 
:))))))))))))) 
no i nie zjadł, nikt z nas  nie ma odwagi  go zjeść
a ja co spojrzę na biedaczynkę to rechoczę jak żaba w stawie :)))



a w ogóle to mam dzisiaj podejrzanie dobry humor
pewnie dlatego że wybieram się nad morze,
na 3 dzionki co prawda, ale dla mnie to i tak dużo :))
buziaki!

sobota, 26 maja 2012

Mama jest.... najlepsza

Dziesiejszy dzień spędziłam z .... mamą, bo  nie widuję jej za często 
były kwiaty,  świeżo upieczony chlebek - wyszedł piekny :))
i ciasto i grill i rodzinka.
A moje pociechy w tym czasie ... szykowały mi miłą niespodziankę  w domku ;))


Tyle postów o mamach i od mam już naczytałam u Was - to pewnie co bym nie napisała, będzie zwyczajne
ale popiszę sobie nieskładnie w tym moim niedoczasie, bo niedawno weszłam do domku, objadłam się  deserem  na dzień mamy zrobionym przez dzieci ;)) mówię Wam - pyszny był nieziemsko 
 a oto i on :)



 Piękne są wszystkie słowa, które o mamach były, są i będą, bycie mamą, jest dla mnie wszystkim co mnie najlepszego spotkało w życiu.
Nie zawsze było fajnie i różowo, nie zawsze się sprawdzałam w tej roli i nie zawsze miałam na wszystko receptę i do dzisiaj pamiętam swoje potknięcia i porażki,  bo chyba nie ma recepty na bycie idealną  mamą, ale  dzisiaj wiem, że to co wybrałam, było wyborem najlepszym
 pierwszym z nich jest mój kochany mąż - a potem dzięki niemu  - nasze pojawiające się na świecie dzieci.
Jeśli słyszę od kogoś, że dziecko to multum wyrzeczeń, płacz, nieprzespane noce, trudy, stracone wakacje i brak czasu dla siebie , to najpierw się z lekka uśmiecham - nieco nawet pobłażliwie,  ale tak naprawdę to trochę mi przykro - bo to nieprawda, bo  to wszystko jest dla mnie... 
MIŁOŚCIĄ
bo tylko z miłości można dzień po dniu oddawać siebie dla drugiego człowieka
czyli inaczej - umierać dla niego
 nie należy zapomnieć o tym, że nasza własna mama poświęciła nam swoje życie i teraz mamy wobec tego jej życia dług - to jest jak mawiała moja babcia
- ODDANY CHLEB - 
dawajmy siebie dzieciom - nie ważne czy naszym własnym, czy tym adoptowanym 
dawajmy im z siebie  to co mamy najlepsze.
Kochane mamy wszystkie , które to czytacie - składam Wam wielki pokłon za to, że nimi jesteście
bo to Wasza życiowa rola - w najlepszym filmie  :)))
a Oskary zbieracie cały czas  - o jakich innym  nawet  się nie śniło ;)))
pierwsze  spojrzenie, zaraz po urodzeniu - niezapomniane !
pierwszy uśmiech
pierwsze słowa
kroki,rysunki
nieudolnie malowane laurki
występy w przedszkolu
stopnie w klasie
itd....
nieocenione
niezapomniane 
najpiękniejsze
nagrody za bycie mamą , tatą i rodzicem :)
a za tych, które/którzy  nie mogą z różnych powodów zaznać tego uczucia
modlę się o dobre ich życie dla innych ludzi:).

Dostałam  od rodziców dzisiaj do mojego wyłysiałego po zimie ogródka pokaźną ilość  żółtych irysów, a od znajomego naszego - trzy sadzonki pomidora i trzy - papryki, więc niebawem wielkie sadzenie :)). a i bazylka też pójdzie do rozsady - bo już zakupiona w tym celu ;)


 Dziękuję Wam za komentarze i  pod moim porażkowym postem  piekarnianym - odpowiem niebawem  każdej z Was -  i za każdy jeden pozostawiony ślad, 
już teraz  pięknie dziękuję   za słowa otuchy  - są  dla mnie nieocenione! 
buziaki ♥






wtorek, 22 maja 2012

Na poprawę humoru - najlepsze jest małe co nieco :)

Dzień się zbudził dzisiaj  piękny i słoneczny, a ja wraz z nim o piątej rano, coby piec wyrośnięte   chlebki  i snuć plany co to ja dzisiaj nie zrobię cudownego i pożytecznego wielce poza pieczeniem owych chlebków, i wszystko byłoby pewnie ok, gdyby nie podkusiło mnie zaglądnąć do piekarnika, a tam
 Panie i Panowie 
- owe chlebki postanowiły się do siebie przytulić z jakiś dla mnie zupełnie niezrozumiałych powodów, więc uznałam, że trzeba  je niezwłocznie  rozdzielić,  a to  ponacinałam jeszcze raz i zapomniawszy, ze  krata wysunięta popchnęłam lekko jedna blachę wgłąb piekarnika i chlebek przepięknie i fantazyjnie fiknął kozła i  rozlał  się po  owym rozgrzanym do czerwoności piekarniku przywierając trwale do podłoża  i błyskawicznie zamieniając się w betonową skorupę czerniejącą z minuty na minutę, 

W tym samym czasie, kiedy miotałam się czyszcząc jakkolwiek piekarnik wybierając tony  zastygającej  kleistej gorącej masy chlebowej,  drugi chlebek stojąc na podłodze kuchennej  w oczekiwaniu na dalsze pieczenie - przybierał nieciekawe kształty - czyli domku z daszkiem ... 

No szlag by to ! - co ja tam miotałam za słowa pod nosem to już inna bajka, ale humor mi się zważył do szczętu jak jeszcze nigdy dotąd - bo ja dość mocno przeżywam porażki, zwłaszcza kulinarne  - ot zwyczajnie nie lubię jak mi coś nie wyjdzie - bo nie lubię żarcia marnować  i wszystko zwalam na starczą niedołężność, i inne wiekowe choroby umysłu czy coś w tym stylu.

Konkludując - w ramach  aktualnej diety niskowęglowodanowej i bezcukrowej - mając na uwadze swoje świeże  załamanie nerwowe wtrząchnęłam ze smakiem pół chałki z kruszonką dużą ilością masła i wysokosłodzoną konfiturą brzoskwiniową własnej roboty :)))))))))))))))
Czy jest mi lepiej tego jeszcze  nie wiem, wiem tylko, że moje plany na razie legły w gruzach rozpaczy po porannej katastrofie  i zamierzam obecnie zgłębić na kanapie jakiś rozweselający film, coby nabrać jednak chęci na dalsze porażki :)))



 A z rzeczy wyraźnie weselszych i przyjemnych - pragnę donieść, że stałam się szczęśliwą posiadaczką prezentów wygranych w candy  - pierwszy z nich to jak zwykle perfekcyjnie wykonane kolczyki i zawieszka - aniołek od



dziękuje Ci jeszcze raz pięknie :)) ♥

oraz prześliczna okładka na zeszyt - też wygrany cukieras, tym razem od  


bardzo bardzo Ci dziękuję ♥ , Marta jest wielką miłośniczką wszelakich lnów - to tak jak ja:))
i szyje z nich same cuda :) 

no i jeszcze jeden prezent, tym razem to była paczka z wieloma rzeczami, od Agaty, która nie ma swojego bloga - jest moją czytelniczką -  a tam moi drodzy cuda bajki, i domki w stylu angielskim, i jaśminowa świeczka i cudnej urody kubek Cath Kingston  do mojej ogrodowej kawki porannej, i serwetki i kartka- list i breloczek i parę innych drobiazgów  - ot tak bezinteresownie - bardzo to było miłe i sprawia mi wiele radości ;)
Agatko - Dziękuję Ci najserdeczniej jak potrafię !




na dzisiaj to tyle. wywnętrzyłam się z porażki, pochwaliłam prezentami, niestety, nadal wykonuję pracę, która mnie nieco pochłania, no ale nie ja jedyna  co kilka srok w garści trzyma, ale jak widzicie, nieraz  znajduję czas na napisanie posta, czy maila, czy pykniecie paru fotek , powoli, powoli jakoś się ogarniam ;))

BUZIAKI ! ♥






piątek, 4 maja 2012

Jak zwykle dla Monik wszystkich :)

 i tych "blogowych" 
bo bliskie sercu memu
 a zwłaszcza dla 
Iki
Mimi 
Monique
Koronki 

i dla tych, które u mnie były, a ja w swej bezdennej sklerozie zapomniałam
i dla tych które znam jeszcze zanim bloga założyłam 
obfitości wszelkich, radości moc i miłości nieskończonej  !!
i tradycyjnie tulipanek





czwartek, 3 maja 2012

Ogrodowa katastrofa - czyli jak mój ogródek postanowił mieć wszystko gdzieś...

Mam ja niezły kłopot z moim ogródkiem w tym roku, tenże postanowił się nie nadwyrężać najwyraźniej 
i tak:

MAGNOLIA  - nie zakwitła wcale, wybździła ino jeden pączek, po czym go uschła i teraz listki tylko wypuszcza, a  kwiatów jak na lekarstwo, macie porównanie teraz  po lewej  i rok temu po prawej stronie


następna w kolejce LAWENDA - taka nietypowa- duże liście i kwiaty - uschła sobie w najlepsze
w ubiegłym roku już zieleniła liście a w tym - sucha jak badyl ... 


kolejna lawenda to samo - zero zieleniejących liści -ostała się tylko jedna jedyna 2 lata temu posadzona 


POWOJNIK - przyznacie, ze daleko mu do tego sprzed roku - ni listeczka najmniejszego nie ma - suchy jak wiór , na dodatek, ogrodnicy mojego sąsiada jak robili porządki u niego w ogrodzie ścieli mój inny   powojnik który przeszedł na jego stronę po ogrodzeniu - skutkiem czego po mojej stronie zostało parę żywych gałązek i kilka kwiatków a reszta uschła, no bo jak miała nie uschnąć skoro został cały obrąbany ... ???


i kolejna bohaterka naszej opowieści ... BRZOSKWINIA - ta również postanowiła pojść na urlop i nie wydała na świat kwiatków jeno parę liści - więc w tym roku nici z owocków i przyjemności z nimi związanych :)))


i następna oporna roślinka - ORLIKI - co roku coraz więcej ich było i więcej ...
a w tym roku ... JEDEN - proszę Państwa - !!! - no jestem przeszczęśliwa że chociaż jeden !! ;))
a grzebałam w trawce a jakże, i nic ,żadnych oznak, że będzie więcej...


nie będzie tez irysów, czosnku, fiołków, i innych posadzonych w ubiegłym roku tzw. wieloletnich,
N I C    N I E   B Ę D Z I E 
trawa będzie jak je sierściuchy nie zadepczą
o te chociażby , może ktoś ma na nie ochotę są dwa do oddania, urodzone 5 lutego ;))


a, zapomniałam  dodać, sąsiad wyciął w tym roku swoją co prawda, ale moją ulubiona brzózkę - 15 letnią - lubiłam ją bo ładnie szumiała i szeleściła listkami i cień dawała i ptaszki na niej śpiewały,  no ładna była zwyczajnie :))


a na koniec mój ogródek wczesnowosenny z ubiegłego roku - w tym roku nie ma co pokazywać,
no dobra ostał się jedynie tymianek, oregano i kilka goździków brodatych :)
cieszę się chociaż z tego :)), a resztę ziółek sobie dosieję;)





ale najchętniej bym zaorała cały i zaczęła od nowa - no tego jeszcze u mnie nie grali... 
tyle porażek na raz;) 
ponarzekałam więc mi lżej :)
to do miłego następnego
Ula w mało anielskim nastroju

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...