Witam Was
Miało być międzyświatecznie, ale jak zawsze nie wyszło, bo ja wiecie, jestem z tych co wiedzą , że muszą ale jak weny brak to żeby żabami prało z nieba, nic nie jestem w stanie naskrobać.
A to wydaje mi się, że będzie nieciekawie, a to że o niczym, albo zbyt kontrowersyjnie i ta klawiatura się zacina i zacina i nic nie piszę, a w tzw międzylocie sobie coś w łebku wymyślę do roboty i po ptokach jak to się mawia :)
Dzisiaj nie uraczę Was żadnym skończonym wytworem rąk moich podstarzałych, ponieważ wszystko nadal rozgrzebane, tutaj, też brak weny, bo czas to by się znalazł, ale nieraz tak w życiu bywa, że nasze doczesne sprawy na przysłowiowej głowie tak ciążą, że nie jest się w stanie człowiek pozbierać do kupy i robi tylko to co musi i co konieczne do przeżycia.
Zastanawiacie się co takiego może zaprzątać moją blond główkę :) Oczywiście oprócz tych natury przyziemno-finansowej, no mam ja trzy córki, no niby jest ok i w ogóle, bo generalnie jest ok :)
ale jak sobie tak wszystko ułożę, to i wychodzi na to, że nie do końca jest tak jak bym chciała. I nie o chciejstwo tu chodzi jakiś moich niespełnionych w młodości rzeczy co to je potem na własnych dzieciach się realizuje.
ale jak sobie tak wszystko ułożę, to i wychodzi na to, że nie do końca jest tak jak bym chciała. I nie o chciejstwo tu chodzi jakiś moich niespełnionych w młodości rzeczy co to je potem na własnych dzieciach się realizuje.
Bo jak sobie ja jako rodzic coś umyślę dla swojej pociechy, gardło zdzieram od jego urodzenia, pouczam, kładę tą łopatą do łebka, napominam, zrzędzę, głaszczę i całuję i kocham, a dziecię tańczy potem inaczej i w innej, tej swojej bajce i po swojemu spaceruje po życiu i nie koniecznie i nie zawsze to jest dobre dla niego, to ja mam siwy łeb i nie sypiam po nocach i wrzody sobie pomnażam na żołądku i inne tam takie.
Nie tam, żeby jakaś tragedia była, ale jak to się mówi, jak bym miał/miała połowę mniej lat i tą wiedzę co teraz, to by było super. Góry bym przenosiła ;)) I na siłę się chce ta swoją wiedze przekazać , że by temu dziecięciu w życiu lżej było a ono swoje...
Tym wiecie okoniem i tyłkiem do ciebie i po swojemu muszą posprawdzać, a jak już sprawdzą i się wywalą na prostej drodze to owszem przytakują i kiwają tymi swoimi głupimi główkami i mówią, że rację miałam i od nowa robią swoje sprawdzanie życia :)
Mój mąż ma zdrowe męskie podejście do tego tematu i ja mu zazdroszczę mocno bo jego zasadą jest zasada taka, że jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz, ja jetem nawet za, ale niekiedy to przewracanie to jest dość częste i niczego nie uczy albo uczy na krótko... co wtedy???
No i głupia jestem i głupia umrę najwyraźniej, i jak mi ktoś znajomy gaworzy, że ma kłopoty z małymi nieposłusznymi dziećmi to ja się uśmiecham, i wychodzi na to, że problemu nie rozumiem, a jak mówię,
że jak im te dzieci dorosną, to dopiero się zgarbią do ziemi z wrażenia, bo owe pociechy dostarczą takich atrakcji, o jakich om się nawet nie śniło, to oni na odmianę się uśmiechają, ok, poczekamy, zobaczymy ;)
że jak im te dzieci dorosną, to dopiero się zgarbią do ziemi z wrażenia, bo owe pociechy dostarczą takich atrakcji, o jakich om się nawet nie śniło, to oni na odmianę się uśmiechają, ok, poczekamy, zobaczymy ;)
Tez się głupawo uśmiechałam :) te 20 lat temu... to teraz mam :)
I żeby była jasność, to nie są kłopoty typu, ze mnie się dziecko stoczyło i w kryminale siedzi :)
to są mniejszego kalibru historie typu nie wróciło jak obiecało telefon wyłączony itp, a ja już mam zawał
abo i pięć zawałów, zaczyna studia, po pół roku rzuca i tak trzy razy, inna dzwoni o 3 w nocy ze jest w szpitalu bo ma złamaną szczękę... i tak mogłabym wymieniać i wymieniać coraz to nowe,
lepsze i gorsze, co ja tu będę pisała, kocham te swoje córki najmocniej jak umiem, bo są takie wspaniałe jak sobie je wymarzyłam i Boga wyprosiłam, ale to nie ma tak by człowiek nie miał tych swoich małych cierpień i bólów co je ma za każdym takim wydarzeniem , za każdym razem ból jest ten sam i tak samo dobrze i długo go się pamięta, i dopóki swoich dzieci się nie ma, to nie jest się w stanie tego zrozumieć,
jak to mawiała moja Śp. Babcia Helenka - to jest oddany chleb...
I żeby była jasność, to nie są kłopoty typu, ze mnie się dziecko stoczyło i w kryminale siedzi :)
to są mniejszego kalibru historie typu nie wróciło jak obiecało telefon wyłączony itp, a ja już mam zawał
abo i pięć zawałów, zaczyna studia, po pół roku rzuca i tak trzy razy, inna dzwoni o 3 w nocy ze jest w szpitalu bo ma złamaną szczękę... i tak mogłabym wymieniać i wymieniać coraz to nowe,
lepsze i gorsze, co ja tu będę pisała, kocham te swoje córki najmocniej jak umiem, bo są takie wspaniałe jak sobie je wymarzyłam i Boga wyprosiłam, ale to nie ma tak by człowiek nie miał tych swoich małych cierpień i bólów co je ma za każdym takim wydarzeniem , za każdym razem ból jest ten sam i tak samo dobrze i długo go się pamięta, i dopóki swoich dzieci się nie ma, to nie jest się w stanie tego zrozumieć,
jak to mawiała moja Śp. Babcia Helenka - to jest oddany chleb...
Bo to jest tak, można gadać gadać gadać, przykład dawać, do świątyni prowadzać, paciorek klepać książki mądre czytać , rozmawiać do upadłego, może i do urzygu nawet i na twoje może zawsze wychodzić, a jak taki młode wpadnie w jakieś nowe świeże, towarzystwo co to wiecie... wie najlepiej, to koniecznie musi posłuchać, powąchać i popróbować, no bo przecież co ci starzy tam wiedzą i w ogóle.
A potem jest ta czkawka i albo przyzna racje albo nie... bo przecież co, do błędu się nie jest łatwo przyznać, ale one nie wiedzą , że my to wszystko o nich zawsze wiemy, bo jak człowiek te dupinę od małego przewija, zna każde zmrużenie oka, każdy płacz, każdy śmiech każde brzmienie głosu - to jak coś się mienia - to to widać... zwyczajnie widać jak nie od razu, to po jakimś czasie po kilku powtórzeniach... że coś im tam ... jest we środku.
A ja jak to matka, co jej to serce krwawi, z byle powodu, chciałabym jak najlepiej, a tu bęc, nie to, żebym nie dawała im swobody, nie chcesz nie rób, chcesz- rób i jak te wspomniane trzy razy studia zmieniała, za trzecim razem było ok, druga studia rzuciła bo to nie ta bajka co myślała, potem jeden zawód potem drugi i lata lecą i wybory ciągle nie te a jak te to trzeba znowu szkołę kolejną kończyć... trzecia najmłodsza - - dostała się do liceum, ale poszła do technikum - teraz nie ma odwrotu a szkoła się nie podoba - a ja gadałam - ale po próżnicy... teraz jest czkawka - ale ja tam je będę kochać niezależnie od tego kim w życiu będą i z głodu nie dam zdechnąć, ale jak mówię o czymś czego jestem pewna co jest dobre dla nich, to szlag mnie jasny trafia, jak nie słuchają, a potem jak jest za późno to wiecie, te swoje przytakiwanie to one mogą sobie wsadzić... w leggginsy co najwyżej.
Mogłabym tak pisać jeszcze 5 godzin i do niczego nie dojdę, bo nadal nie pojmuje tego , jak można w jednej i tej samej rodzinie, tym samym sposobem wychować tak trzy diametralnie różne istoty... to znaczy wiem ze geny, to i owo i dziesiąte, wszyscy to wiemy... nie mniej jednak, zadziwia mnie to niezmiennie, w jak różny sposób to samo dociera do każdej inaczej.
I w sumie nie powinno mnie to dziwić, bo mam siostrę, która jest tak ode mnie inna, że bardziej chyba już nie można, jest moim chodzącym przeciwieństwem :) a jednak... składam to po trochu na sporą różnicę wieku bo aż 16 lat, praktycznie wychowywałyśmy się osobno :).
To konkludując, można te swoje dzieci wychowywać w pocie czoła, ręce do krwi urobić, a one i tak muszą po swojemu posprawdzać, bo inaczej chyba się nie da, zresztą, ja wcale nie byłam i nie jestem lepsza... Matka moja gada swoje, a ja robię swoje, wcale nie mówię, że dobrze... no i mam za swoje, potrójnie mi dają te moje anioły nieraz popalić :), na szczęście nie za często, ale ja to z tych co się potem długo przejmują
ale jeśli ma to służyć do tego, by lepiej poznały swoje wnętrze, wsłuchały się w siebie to niechaj i ja mam swój udział w taki specyficzny sposób :) wszak Św Terasa kiedyś powiedziała
„Poznanie samych siebie jest jak chleb, bez którego niepodobna żyć”
A co do Świąt, nikłe miałam dekoracje
a o tylko takie i parę tulipanków
bo na te kompletnie nie miałam czasu, bo większość go, czasu znaczy, to my spędziliśmy na Triduum Paschalnym, na Liturgii Wigilii Paschalnej i było trzeba przygotować pierwszy dzień Świąt bo u nas zawsze mamy pełen skład rodzinny :), a w drugi dzień przeważnie spędzamy go w domu w tzw.spokoju, w który to ja wymyśliłam sobie, że poprzeglądam wszelkie szpargały moich dziewczyn z ostatnich 26 lat :) i je posegreguję co na pierwszy rzut oka oceniając zajmie mi jakiś... rok ????;), jak się można było spodziewać, powstał niebywały rozgardiasz ku rozpaczy mojego męża , który stwierdził podirytowany :
ale jeśli ma to służyć do tego, by lepiej poznały swoje wnętrze, wsłuchały się w siebie to niechaj i ja mam swój udział w taki specyficzny sposób :) wszak Św Terasa kiedyś powiedziała
„Poznanie samych siebie jest jak chleb, bez którego niepodobna żyć”
A co do Świąt, nikłe miałam dekoracje
a o tylko takie i parę tulipanków
bo na te kompletnie nie miałam czasu, bo większość go, czasu znaczy, to my spędziliśmy na Triduum Paschalnym, na Liturgii Wigilii Paschalnej i było trzeba przygotować pierwszy dzień Świąt bo u nas zawsze mamy pełen skład rodzinny :), a w drugi dzień przeważnie spędzamy go w domu w tzw.spokoju, w który to ja wymyśliłam sobie, że poprzeglądam wszelkie szpargały moich dziewczyn z ostatnich 26 lat :) i je posegreguję co na pierwszy rzut oka oceniając zajmie mi jakiś... rok ????;), jak się można było spodziewać, powstał niebywały rozgardiasz ku rozpaczy mojego męża , który stwierdził podirytowany :
- czy już nawet jeden dzień w tym domu nie może być posprzątane ;)))
i ja w tym wszystkim i unoszącym się 100 letnim kurzu z lekkim zapaszkiem stęchlizny, rechocząca ze śmiechu po przeczytaniu kolejnej kartki w tekstem w stylu
" paulina, od dzisiaj jesteś moją najlepszą pszyjaciułkom " :))))
lub
" zrup mi rano kanapkę z rzułtym serem"
"zakaz wchodzenia do tego pokojó !!!! "
Zastanawiam się wtedy zawsze jakim to na Boga sposobem te moje orły i sokoły w szkole miały zawsze najlepsze stopnie z dyktand z polskiego ;))))
W marcu mineła kolejna rocznica mojego bloga... i cisza była , wiem wiem... moje dziecię najmłodsze latek skośczyło 18... wiem wiem i cisza była, ale nadrobię nadrobię, kiedyś na pewno, w tym miesiącu mamy dwie okrągłe uroczystości, mój małżon kończy 50 lat, a siostra mojej mamy wraz mężem obchodzi 50-lecie ślubu - Złote Gody - wybieramy się aż do Olsztyna na tę uroczystość.
na pewno jakieś migawki Wam przygotuję z owych imprez.
na koniec kilka zdjęć z naszego wspólnego świętowania i radości ze Zmartwychwstania Pana ;) w gronie najbliższych .
Dziękuję pięknie za wszystkie Wasze życzenia i
postaram się Was teraz poodwiedzać wreszcie :)
♥
buziaki!!!
ula
W marcu mineła kolejna rocznica mojego bloga... i cisza była , wiem wiem... moje dziecię najmłodsze latek skośczyło 18... wiem wiem i cisza była, ale nadrobię nadrobię, kiedyś na pewno, w tym miesiącu mamy dwie okrągłe uroczystości, mój małżon kończy 50 lat, a siostra mojej mamy wraz mężem obchodzi 50-lecie ślubu - Złote Gody - wybieramy się aż do Olsztyna na tę uroczystość.
na pewno jakieś migawki Wam przygotuję z owych imprez.
na koniec kilka zdjęć z naszego wspólnego świętowania i radości ze Zmartwychwstania Pana ;) w gronie najbliższych .
postaram się Was teraz poodwiedzać wreszcie :)
♥
buziaki!!!
ula
Jakbym czytała o sobie. Z tą różnicą, że mam synów. Przerwę w studiach zaliczyli obaj, jeden wrócił na wybrany kierunek, drugi rozpoczął na nowo, jeden zwiedza świat i mieszka w seminarium, drugi nie wyściubi nosa z domu, studiuje ze 4 km od domu:) Dwie autonomicznie wolne, zróżnicowane jednostki. Różnica roku! Bogu dziękuję, jak wracają cali do domu, bo ze zdrowiem bywa różnie. Zatem cierpliwości życząc, dopiszę, że to potomstwo, to cały sens naszego życia:) Trzymaj się:)
OdpowiedzUsuń:)) ano, żebyś wiedziała :) , że to cały sens - innego wszak niem ważniejszego jak wydać na świat owoce - i zatroszczyć się by były dobre i przydatne w życiu i nam innym - reszta to ulotność dziś jest jutro nie ma - czy to praca, czy pieniądze czy znajomi... ja tam cierpliwa jestem, bo nie mam innego wyjścia ;) i Tobie wszytskiego co najlepsze!
UsuńZnam to Ula, aż za dobrze, na pamięć już wyuczone, a mam 2 córki i trzech synów i pomimo dumy z wychowania dzieci, przeżycia mam na kilka tomów grubaśnych książek, do napisania, i kiedyś może napiszę... Pozdrawiam serdecznie wszystkie Mamy i Twoją wspaniałą rodzinę.
OdpowiedzUsuńJa chciałabym napisać, ale niestety nie robiłam zapisków i niewiele pamiętam z tego co tam sobie przeżyliśmy, tylko niektóre chwile ten najbardziej wzruszające, albo wkurzające ;))) ale zamierzam kronikę rodzinną napisać tak czy inaczej, coś musi pozostać dla potomności. I ja Ciebie pozdrawiam mocno!
UsuńJak to się mówi: małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot. Też się z tym liczę za parę lat... i wcale mi się do tego nie spieszy! ;))
OdpowiedzUsuńUściski poświąteczne
jakie masz piękne dzieci!
OdpowiedzUsuńdość często powtarzam to, co zawarłaś w tej notce - najtrudniej jest pozwolić popełniać dziecku błędy
i nic na to nie poradzimy
bardzo fajny blog :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniałą Mamą!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa niezmiennie od paru ładnych lat żałuję,że nie zjadłam mojej zołzy jak była malutka i słodka ; ). Ale ja też nie byłam o wiele lepsza,też popełniłam chyba wszystkie z możliwych błędów,też do niektórych rzeczy doszłam okrężną drogą,więc pocieszam się,że jeśli moi Rodzice ze mną nie zwariowali,to i ja dam radę nie oszaleć do reszty z moją córką : ) Taka kolej rzeczy,damy radę,bo jak ne my,to kto ? Pozdrawiam piękną rodzinkę : )
OdpowiedzUsuńOlsztyn wita gości :) Mondex tez odwiedzisz? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Magda
Ula, kocham Cię za ten post:) Ty jak coś napiszesz, to...sama mądrość życiowa:) U mnie tak samo-każde z trzech inne i też się zastanawiam, jakim cudem...:)
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię ciepło, fotki cudne.
Ula :))
OdpowiedzUsuńwspaniały post :)) łzy i uśmiech na zmianę pojawiał się na mojej twarzy :)) bo jestem mamą i chciałabym by Staśbył w życiu szczęśliwy i wiem ile też moja Mama poświęciła (czy to odpowiednie słowa?) dla nas :)) i tu przypominają mi się słowa: małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot" ...
pozdrawiam cieplutko
Ania
Uwielbim Twoje zdjecia..a kot w koszyku jest chyba najpiekniejsza dekoracja nie tylko swiateczna..duzo refleksji..pozdrawiam milo.)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia. Bardzo miło czyta się Twój blog. Pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńUla ,może ta siostra podmieniona ze mną w szpitalu została , co ??? bo jak Cię czytam, to jakbym swoje rozterki życiowe widziała ...tyle ,że ja myślałam do tej pory ,że jakby była dziewczynka ,to może lepsze porozumienie by było czy cóś ????:))))))))))) toś mnie z błędu pięknie wyprowadziła :))))) a rodzinę to Ty masz magiczną !!!!!!przynajmniej na obrazku tak wygląda :)))))))))buźka
OdpowiedzUsuńja też uparcie twierdzę, że podmieniona zostałam ;-)))
UsuńJa - zdecydowanie ja bo reszta rodzeństwa i rodziny jakoś... do siebie pasuje ;-)))
To mnie pokrzepiłaś nieco, rozterki jak widać muszą być, u każdego czy to mniejsze czy większe tudzież pewnego rodzaju powtarzalność tej głupoty młodopokoleniowej, co się sama musi nawymądrzać by potem sama mogła stwierdzić, że jednak rodzic racje miał ;)
Usuńuściski!
Na pewno nie podmieniona:)) sądząc po jakże różnych charakterach rodzeństwa, można jednoznacznie stwierdzić, że natura wie co robi, żeby się rodzice nie zanudzili na śmierć z kilkorgiem takich samych dzieci ;))
Usuń:)))))))))) no właśnie jakby wszystkie takie same były, to by nudą wiało okrutnie :))))) ale jednak ja mam jak Brujita ...wszyscy bardziej jakoś do siebie pasujący ...a ja odmieniec ..może nie wielki ,ale zawsze :))))))
UsuńUlciaaa... przecież tak naprawdę to Ty wiesz, że żeby zrozumieć co znaczy gorące trzeba najpierw bąbla na palcu się dorobić ;-)))
OdpowiedzUsuńJasne, że serce boli, że chciało by się bronić, chronić, dmuchać, chuchać ale każdy z nas musi sam się przekonać co znaczy ból, zranienie, porażki... bez tych uczuć nie będzie w stanie pojąc i docenić sukcesów i tych małych wielkich codziennych radości, które się na życie składają ;-)))
Życzę Ci spokoju w sercu ;-)))
:)) ano na pewno kochana, a spokój w sercu miewam jak śpię, więc tyle wystarcza do regeneracji sił, na cały dzień ;) resztę spokoju muszę sobie wymodlić ;)
Usuńcałusy !
I każdy nas musiał bardziej lub mniej na tych swoich błędach się uczyć .. Tak to niestety jest. I ja też miałam przerwę na studiach, a nawet zakręt potężny bo zmianę kierunku. Ale wszystko dobrze się skończyło :) Najważniejsze to mieć bliskich, na których można się wesprzeć. A Wasza rodzina i wielka i zapewne bardzo się wszyscy kochacie. A zmartwienia zawsze jakieś muszą być. Bez nich nie docenialibyśmy tak bardzo tych dobrych chwil które nas w życiu spotykają. Pozdrawiam ciepło Uleńko :)
OdpowiedzUsuńWhat a wonderful post!!! Soooo beautiful so lovely and so full of happiness!
OdpowiedzUsuńAll my best
Elisabeth
Świetne zdjęcia ;) Pasja, zaangażowanie naprawdę super.
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia widać w nich pasję
OdpowiedzUsuń