poniedziałek, 30 stycznia 2017

{16} 20 skrawków o mnie i dzień 29-30 projektu

Tak sobie pomyślałam, że może warto przybliżyć Wam moją sylwetkę  niekoniecznie  tylko na zdjęciu, chociaż i  z tym   poczekam jednak, bo w obecnej chwili to jak rany...  sama się nie poznaję, i krzyczę przed lustrem co rano :)

1.Czy ja się wiecznie odchudzam ?
 I tak i nie , bardziej dbam o siebie jak oczywiście mam parcie na dbanie  a chudniecie przychodzi samo, ostatnio nie dbam wcale,
żrę złom i śmieci bo mam taką fazę i nikt mi tego nie odbierze, nie  ruszam się, bo nie  ma dla mnie aury na zewnątrz do  biegania - nie lubię zimy,
a  ćwiczenia / jedyne jakie mogę robić na razie, to  na  utrzymanie w kondycji kręgosłupa
nie  wystarczają do zbilansowania  energetycznego pochłoniętych śmieci...

2. Często bagatelizuję objawy chorobowe -  nie lubię chodzić po lekarzach, bo straciłam wiarę w ich umiejętności, te slogany, które  wygłaszają przy każdej wizycie tylko mnie denerwują, to po co się denerwować. I nawet jak  organizm wrzeszczy niemalże objawami chorobowymi, a ja dalej ten złom i śmieci jem to i tak nie pójdę,
 bo u mnie jak się nie zadzieje w mózgu, to nie ma szansy na realizację, nic na siłę, nie zrobię kroku, choćby żabami prało z nieba.
 No chyba że tak mnie zwali z nóg, że już muszę i wiem, że to ostatni moment. Ale oczywiście wszystkich dookoła to bym zadbała na amen i trzy razy dziennie po lekarzach przegoniła ;) udzielając swoich wielce światłych rad...

3.Zasadniczo to ja nie wiem co chcę w życiu robić, na razie nie robię nic konkretnego, a to  jestem raz fotograf, raz piekarz, raz sprzątaczka, raz kucharka, niekiedy księgowa, czy majsterklepka wszystkie te zawody są ok, ale trzeba będzie się zdeklarować, bo czasy się nieco pokomplikowały.

4. Nie lubię jeść podrobów, obrzydzają mnie mocno, wątróbka mi wchodzi bo mam wieczna anemię
więc ta wątróbka popijana pokrzywą musi wejść... jak  mam takie wstręty jedzeniowe to czytam Herlinga-Grudzinskiego "Inny świat" i przestaje mi się w tyle przewracać... ale owoce morza to już przesada, za pieniądze nie zjem za darmo też nie... rybiaszcze  są i za drogie przede wszystkim... :)

5. Nie lubię przeprowadzek, 15 lat przeprowadzania się w sumie 12 razy skutecznie mi tą czynność 
odlubiło, jedyna przeprowadzka , która była super to ta 12 lat temu do obecnego swojego / no dobra na spółkę z bankiem jeszcze :)

6. Nie oglądam i nie czytam  horrorów i kryminałów, bo nie lubię się stresować, życie mi dostarcza wrażeń w nadmiarze,  wiec kino i książki muszą mnie wyłącznie relaksować ewentualne dostarczać pożytecznej wiedzy, owszem kanony gatunku obejrzałam po 1 razie i wystarczy :)

7.Jak byłam mała uwielbiałam jeść gotowane świńskie uszy... / mocne co nie? :), chleb z wodą i cukrem i pić mleko prosto od krowy z malinową landrynka w ustach oraz zajadać konserwę turystyczną polaną octem :)

8.Jeślibym dostała szansę zrobienia czegoś lepiej w życiu i byłaby to JEDNA tylko szansa, to 
spędzałabym więcej czasu z dziećmi...

9. Jestem samotnikiem, uwielbiam spędzać czas ze sobą, gadam do siebie, śpiewam i tańczę, słucham muzyki,  jak jestem sama, oczywiście jak wszyscy przychodzą do domu,to jestem podwójnie szczęśliwa - taki dualizm jest we mnie  ale psychiatria pewnie zna takie przypadki. Ale przy ludziach zachowuje się normalnie.

10.Nie lubię hałasu, głośnej muzyki, tłumów, zbiorowisk, dzwoniących telefonów i niecichnącego gwaru, dlatego miedzy innymi zwolniłam się z poprzedniej pracy, to było gorsze nawet od samej pracy, której nie lubiłam... podobno tak maja ludzie z zespołem HSP - o podniesionej wrażliwości
to by wyjaśniało dlaczego lubię być sama :)

11.Uczyłam się 4 języków, w szkole rosyjskiego * takie czasy... potem niemieckiego, angielskiego i szwedzkiego, w  żadnym z nich nie umiem się płynnie porozumieć ale sporo rozumiem... za mało by było przydatne - jestem chodzącym beztalenciem językowym, chociaż...  jakbym się podszkoliła to kto wie... :)

12. Uwielbiam słodycze, jakbym jadała ich tyle na ile mam ochotę , ważyłabym ze 3 tony...  a co  jest na liście ulubieńców, bezsprzecznie lody na pierwszym miejscu, potem chałwa, bezy i karmel - vel masa krówkowa - czyli zestaw najobrzydliwiej słodkich rzeczy jakie można  zjeść. Ciasta zdecydowanie z kremem i wszelakie drożdżowe, w tym pączki no i na koniec bita śmietana polana czekoladą i faworki.
edycja. 
jeszcze marcepan, jak mogłam zapomnieć! ;)

13.Miasto, w którym mogłabym mieszkać, to Wiedeń i Nowy York, ewentualnie nie miasto to  jakaś wioska  zabita dechami w Szwecji, a u nas w kraju, gdziekolwiek... ale z miejsc takich które uwielbiam miłością wielką to zdecydowanie  - nad morzem :)

14.Uwielbiam marzyć i robię wiele, by moje marzenia się ziściły... tylko za wolno to robię zdecydowanie za wolno i spełniają się niezwykle powoli ;)

15. Zdjęcia zaczęłam robić ... hmm... 27 lat za późno - ale może i dobrze, bo obecnie mamy ich trylion, a z moją pomocą było by ich ze 3 tryliony.

16.Trudno mi odżałować fakt, że jak żyli dziadkowie, nie zadbałam o to, by jak najwięcej ich wspomnień spisać dla potomności, że w ogóle mało mam takowych ze swojego życia, bo nie miałam pędu do pisania pamiętników... ale było minęło. nie odwrócę, teraz piszę już 6 miesięcy regularnie:) i nawet mi się to podoba.

17. Zaczyna do mnie docierać, że za pół roku  wydaję swoją pierworodną córkę za mąż, a dałabym sobie głowę uciąć, że przedwczoraj miałam własny ślub... im jestem starsza tym lepiej rozumiem swoją Mamę... i mam z nią lepszy kontakt ;)

18. Nie lubię gotować, to znaczy przestałam lubić, bo  o ile jestem smakoszem i raczej potrawy mi wychodzą, to samo jedzenie przestało mi smakować... nawet te doskonale przyrządzone, zjem, pochwalę ale mój organizm nie lubi  jeść, jem z rozsądku - oczywiście nie mam tego problemu ze słodyczami ;) i pizzą...

19.Nie lubię sprzątać, uwielbiam porządek, ale nie sprzątanie, dlatego wdrożyłam z życie  regułę sprzątania Marie Kondo, wywalam aż się kurzy ... dosłownie

 dialog:

- żono przedwczoraj sprzątałaś w pokoju a dzisiaj już koty pod łóżkiem
- no mamy ich 14-ście to i siedzą gdzie popadnie
- chodzi o kurz
- a, nie bo  wywaliłam 90% ubrań, to się nakurzyło, jak skończę wywalać to odkurzę na nowo
- znaczy wywalisz pozostałe 10% ??? ... zapytał z niepokojem
Kurtyna :)

20. Po drodze się pomyliłam w numeracji i teraz nie wiem co napisać, ale pomyślę;)
edycja:
Wiem ! już wiem, nie umiem położyć się spać bez... kąpieli wieczornej, żebym nie wiem jak była chora, czy śpiąca, czy padnięta, no nie potrafię,  raz spróbowałam, nie dało rady, myślałam, że dostanę świra, że się zadrapię na śmierć,  wstałam o 3 w nocy i się wykąpałam :)
20a  i tego też zapomniałam... ech. nie lubię chodzić po sklepach
zakupy mnie męczą i drażnią, jak mogę wysyłam wszystkich z domu na zakupy byleby nie musieć i dotyczy to wszystkich sklepów z wyjątkiem jednego...  SH, tam uwielbiam, bo jak znajdę jedną wymarzoną perełkę, to mi starcza tej radochy na długo ;)



No i wystarczy,  jak widzicie w Anielskim wcale anielsko nie jest, ale bywa i tego się trzymajmy :)

teraz zdjęcia:)

29.01.2017
Deser

30.01.2017
Colors of the sunset


Deser od razu zdradzam,
 prosty jak konstrukcja cepa

jogurt naturalny 
 maliny lekko podgrzane z miodem
prażone płatki owsiane
mrożone mango i czarna porzeczka 
chia

wymieszać i jeść :)




a na koniec nasza Bidulka 
jak widać zadowolona jak mało kto


Podano do stołu... :)

Kochani, to na dzisiaj koniec wywracania się na lewa stronę. Mam nadzieję, że wiecie teraz o mnie więcej aniżeli  jeszcze wczoraj i część z Was zwątpiła do reszty, żem taki dziwoląg :)

Moc ślę buziaków





sobota, 28 stycznia 2017

{15} Cytat dnia, kartka urodzinowa i dzien 27-28 projektu 365

Dobry wieczór  i dzień dobry, w zależności kto i kiedy będzie czytał ;)

Taki cytat dzisiaj wpadł mi w oko, w książce  "Twoje pieniądze się liczą"
- właśnie ją kończę.

" tak dużo miesiąca pozostało do końca pieniędzy"

Myślę, a nawet wiem, że jest to rzeczywistość wielu rodzin i ludzi w naszym kraju, czy w ogóle na całym świecie.
książkę napisał Amerykanin, ale doskonale można ją przypasować do polskich realiów. 

Wydawać by się mogło, że jest to pozycja wyłącznie dla ludzi zadłużonych lub  tych którzy popadli w mniejsze lub większe kłopoty finansowe.
Nic bardziej mylnego. To jest również pozycja dla tych którym wydaje się, że 
 "nie muszą liczyć się z groszem"
że panują nad swoimi pieniędzmi i wydatkami.

Ubolewam nad sobą, że tak późno rozpoczęłam swoją edukację finansową, 
Owszem, coś tam z domu wyniosłam, ale tak jak w szkole matematyk nie umiał mi logicznie wytłumaczyć zawiłości skomplikowanych działań, tudzież sensu uczenia się ich tak i owa edukacja która miałam, była bardzo uboga. 
Przeważnie ograniczała się do sloganu "trzeba oszczędzać"
a w szkole były tzw. książeczki "SKO" / kto je pamięta??/ :)

Po co, jak i dlaczego oszczędzać, to już pozostawało poza zasięgiem mojego rozumienia i brakiem wyjaśnień, które przemówiłyby  mi do wyobraźni. 
Poza tym wychowywałam się w czasach siermiężnego komunizmu, gdzie oprócz chleba i octu na półkach sklepowych nie było więcej towaru codziennie dostępnego, a urawniłowka - czyli każdemu wszystkiego po równo - nie dawało asumptu do edukowania kogokolwiek więcej, aniżeli  w  tym sloganie li i tylko..

Teraz czasy inne, cięższe,wbrew pozorom, bo pełne pokus, a edukacja finansowa  w szkołach i mediach dalej  na poziomie 0-1
prawie żadna. Bo łatwiej jest robić w balona  zawiłymi  "okazjami"  miliony niewyedukowanych pożyczkobiorców kredytów, nie daj  Bóg chwilówek i innych temu podobnych.
Bo jak społeczeństwo za bardzo wyedukowane, to okazałoby się, że inni nie maja im jak wcisnąć swoich "jedynych ta dobrych jak żadne inne pożyczek bez ukrytych  kosztów"  
i spora cześć tego bractwa wciskaczy poszłaby na zieloną trawkę :)

Reklamy zachęcają nas  "kup teraz ciesz się od razu, zapłacisz później"
nie informują, że właśnie stajemy się więźniami raz że własnych zachcianek na rzeczy niekoniecznie potrzebnych tu i teraz, a po drugie więźniami właśnie wziętego kredytu,
a niekiedy jeszcze później wydzwaniających pań i panów z banku.
To zniewolenie odciąga nas od tego co ważne w życiu.
Pogrążamy się w harowaniu na kredyty zaniedbując rodzinę, relacje z ludźmi i sprawy  Wyższe.

Ludzie radzą "bądź sobą, rób co chcesz, stój na własnych nogach, nikogo nie potrzebujesz,
nikt ci nie będzie mówił co masz robić" 
  a Biblia poucza "Mądry sercem przyjmie nakazy, upadnie kto wargi ma nierozsądne" 

 Ludzie mówią "nie powinniśmy wymagać od dzieci dyscypliny w zarządzaniu pieniędzmi i ciężkiej pracy" 
Biblia mówi, że powinniśmy wychowywać swoje dzieci na pracowitych ludzi i wiernych i rozsądnych zarządców powierzonego im dobra.


 Ta książka jest inna, ma więcej warstw i  więcej jest powodów by  rozważnie, dalekowzrocznie i z głową gospodarować tym, co dał nam do zarządzania  i tu - jednym los a innym Bóg.

Okazuje się, że oprócz tego, że zarabiamy, rządzimy się rozsądnie tym co mamy,  prowadzimy budżet, to ważne jest na ile potrafimy się podzielić tym co mamy - z innymi, w pierwszej kolejności z naszą rodziną,  w drugiej z potrzebującymi i z naszą wspólnotą kościelną.

Warto przeczytać tą pozycję, bo jest tam podniesionych wiele aspektów zarówno dbania o  powierzone nam dobro jak i dzielenia się tym co mamy.
 Nie będę ukrywała, że jest to książka dla ludzi którym jest po drodze z Bogiem,
ale nie widzę przeszkód, by ja przeczytali wszyscy, którym nie jest obce dzielenie się tym co mają, bo wiadomo, że jest wiele osób w naszym otoczeniu , którzy z różnych życiowych powodów, nie są w stanie sprostać wyzwaniom i  potrzebują naszej pomocy.

To się rozpisałam, ale to temat, który jest dla mnie ważny, i myślę, że trzeba mówić ludziom, jak mają mądrze rządzić swoimi dobrami i panować nad zachciankami, jak pomagać drugiemu,  to przyniesie tylko  dużo pożytku, a dla nas samych spokój i poczucie, że coś robimy dobrze. ;) 
Ja dzisiaj   bym była  w o wiele  lepszej lepszej sytuacji, gdybym to co wiem i robię dzisiaj, wiedziała i robiła 10 lat temu.

 No ale jak to mawiają górale

 "jak sie nie psewrócis to sie nienaucys"  
:) 

Dzisiaj na szybko popełniłam kartkę urodzinową, miała być różowa jak tort i  w kwiatki, ale po drodze niespodziewanie koncepcja mi się zmieniła, i powstała nieco inna, wszak, dziewczę nie kończyło lat 4 a  24
 z różowości zostawiłam tylko bazę ;)



 
środek


to na koniec  parę fotek 

27.01.2017
Pocukrzone mrozem


28.01.201
A kuku :)


 A teraz zagadka, co przedstawia to zdjęcie?
dla  osoby która zgadnie jako pierwsza, prześlę  drobiazg niespodziankę :)
edycja:
zagadywać można po kilka razy, do skutku ;)






Kochani, dziękuję, że dotrwaliście do końca tego mojego wymądrzania się, ale z ręką  na sercu powiem Wam, że naprawdę bardzo mi to pomogło zrozumieć wiele rzeczy, mnie i moim bliskim.

Uściski wysyłam !





czwartek, 26 stycznia 2017

{14} Kino, zdjęcia i P365 dzień 25-26

Hej hej ;)

Muszę przyznać, że nie często chodzę do kina, głównie, ze względu na ceny seansów kinowych, ale zaraz na drugim miejscu plasują się nieznośne reklamy, hod dog śpiewa bite 20-25 minut .
ale to chyba sport dla cierpliwych, ja nie przepadam za reklamami.
myślę sobie też, że skoro bilety są drogie, to można klientom kina oszczędzić tych maratonów. 
Ale ok, poszłam ze Ślubnym, bo córka nalegała, zasponsorowała, a do tego w środy  dwa bilety są w cenie jednego ;)

Film który nam poleciła to "Ukryte piękno". 

http://www.filmweb.pl/film/Ukryte+pi%C4%99kno-2016-750026/posters
 Na początku trochę się zdumieliśmy nieco sztywnymi dialogami, to było dziwne jak na aktorów z najwyższej półki, po to by po jakimś czasie uznać,  że to zamierzony trik, po to  by doprowadzić widza do... no właśnie, koniec spojlerowania, 
Film w naszym odbiorze - świetny, weźcie chusteczki, bo co wrażliwszym  będzie się z oczu i nosa lało łzami.  Bo każdy z nas ma jakieś podskórne sprawy, które ożywają nieoczekiwanie  w zderzeniu z  pokazywaną na ekranie sytuacją, bo jak to w życiu bywa, to co pokazują w kinie to też niejednokrotnie nasza rzeczywistość, nasze lęki, smutki, niedokończone sprawy, grzechy i duchowe nieuporządkowania.

Trudno jest wtedy zgrywać twardziela, udawać, ze nas nie poruszyło gdzieś w głębi...
jakbym była sama w kinie wyłabym w głos...
Ech , nieraz potrzeba  dla zdrowotności dostać jakąś historią po uczuciach jak kijem po tyłku :)

 Przy okazji  dowiedziałam się, że jest jeszcze jeden film wart uwagi, a mianowicie 
"Siedem minut po północy" / nie widziałam na razie/, ale najpierw podobno trzeba przeczytać książkę, która też jest dobra. 
to ok, książka będzie pierwsza:)

Kurcze, czy zdajecie sobie sprawę, że minął nie wiadomo kiedy miesiąc, od Świąt...
 / hmmm... a ja zdjęć jeszcze nie pokazałam naszych około świątecznych /
  
 Mnie tylko tak szybko płynie, czy to ogólne odczucie, niekiedy mam wrażenie, że ktoś popędza ten czas zamierzenie... matrix jakiś czy co... wolę nie myśleć czemu ten czas tak  gna. 

na koniec jak zwykle :

25.01.2017
 Chleb razowy na zakwasie



26.01.2017
 Cienie



i trochę innych zdjęć tak losowo, które to się nie załapały w drodze wyboru do projektu :)

























Życzę Wam milego wieczoru, dziękuję za Wasze miłe odwiedziny
Serdeczności!





wtorek, 24 stycznia 2017

{13} Polecam ciekawe linki oraz P 365 dzień 23-24

Dzień Dobry Wszystkim Odwiedzającym :)

Nieraz coś  ciekawego zobaczę w  sieci, na innych blogach czy stronach, to  wzorem innych, polecę Wam do przeczytania.
Każdy  kto coś poleca, - wiadomo- kieruje się swoim gustem, zainteresowaniem czy ciekawością danego tematu, a niekiedy jest to wzajemna przysługa dla innego bloga, czy strony.

U mnie przysługi nie ma obopólnej, po prostu chce się podzielić z Wami czymś, co mnie zainteresowało, zachwyciło czy zaciekawiło, było dla mnie przydatne  i inspirujące.

Niniejszym ogłaszam nowy cykl, tyle, że nie wiem na ile to będzie cykliczne  dwutygodniowo, czy miesięcznie?  zobaczę, na ile treści wystarczy, które uważam za godne polecenia. 

I tak:

nr. 1 
podlinkowałam jeden z najnowszych wpisów o traceniu czasu...
Zasadniczo wszystkie treści są  warte przeczytania tym blogu. Jest on pisany przez mężczyznę, co  ciekawe, wyjątkowo jego opinie do mnie trafiają, zgadzam się w większości  z tym co on sądzi i na tematy damsko-męskie i na pozostałe. 
Dlaczego polecam, bo w tym popapranym świecie za często  wóz stoi przed koniem, i szlag mnie trafia na takie odwrotne stawianie spraw ważnych.
Rzeczy,  owszem się zmieniają i czasy i ludzie i zwyczaje, ale pewne oczywistości są jakie są, i żadna inżynieria społeczna ani poprawiacze ludzkich losów, choćby żabami prało z nieba tego nie zmienią na lepsze w ich mniemaniu, bo wyjdzie to tylko na szkodę i namiesza ludziom w głowach :).

nr. 2
Lubię jej blog za pewien rodzaj rozsądnego spokoju i konsekwencję,  podejście do pewnych spraw, trochę  jest przeciwwagą dla bloga polecanego powyżej, ale ja nieraz lubię zjeść czekoladę z odrobina chilli :)


nr. 3
tym razem film
nietypowy jak na moje "uwielbienia" ja go po prostu lubię za całokształt,
za poruszony w nim  problem, za emocje, za tą nietypową miłość o jakiej opowiada:) 
jest dobry, pozytywny i oczywiście jest wspaniała gra aktorska.
oglądam 2-3 razy do roku.
This is a poster for Labor Day. The poster art copyright is believed to belong to the distributor of the film, Paramount Pictures, the publisher of the film or the graphic artist.

tu macie zwiastun

nr. 4
 Wypadałoby książkę polecić, cóż będę monotematyczna, mam teraz zafokusowanie na odgracanie domu, a od jakiegoś czasu często czytam książki o oszczędzaniu, budżecie domowym i podobnych sprawach.

 "Uzdrowienie finansów"
Jak z Bożą pomocą  wyjść z długów?
M i W Nowiccy 

"Twoje pieniądze się liczą" 
Howard Dayton
 
Wiadomo, jedni długi mają czyli i kredyty i pożyczki prywatne od rodziny,  inni nie, nie jest to istotne, bo książka dotyczy zarówno  spraw wychodzenia z długów jak też niepopadania w nie;)

 Odkąd nie mamy oboje z mężem stałej korporacyjnej posady, nasze finanse potrafią się rozjechać nawet pomimo prowadzonego od lat budżetu i pilnowania się.
Wiedza wyniesiona z różnych publikacji  pomaga mi w niełatwej nauce nieco innego planowania aniżeli  miało to miejsce do tej pory przy w miarę stałych dochodach i widzę, że tu jeszcze czeka mnie  zmiana myślenia na pewne tematy.
Ja tych książek już przeczytałam sporo, też je polecę w kolejnym rozdaniu :)
  Dlaczego w pierwszej kolejności  polecam te dwie.
Bo odnoszą się  do finansów nie tylko w suchym aspekcie, mają dodatkowo  podłoże religijne, co dla mnie jako osoby wierzącej jest ważne i bardziej do mnie przemawia. 

nr. 5
 BUŁECZKI PSZENNE
 
O tu polecę przepis na bułeczki własnej roboty, bo o niebo lepsze aniżeli te ze sklepu,  czyli
 "wiesz co jesz"
nie ważne, że z białej mąki pszennej / można dać orkisz/, ważne że zrobione samemu a następnego dnia są równie dobre.
Nie wiem skąd jest przepis, zawsze sobie zapisuję link do bloga z którego zaczerpnęłam, tym razem  niestety był sam przepis.

100 ml wody 110 ml mleka 
1 łyżeczka soli 
10 g drożdży świeżych 
1 łyżeczka cukru 
10 g masła 
350 g maki pszennej 
ja dałam jeszcze łyżkę oliwy

 do posmarowania  białko

Wszystkie składniki wyrobić mikserem 
Odstawić do wyrośnięcia na 1-2 godz 
 Piekarnik nagrzać do 230 stopni.
 Podzielić ciasto na 9 części po średnio 72-75 g
uformować bułki
odstawić do wyrośnięcia na 30 minut
 posmarować i wstawić do piekarnika 
piec 5 minut w 230 stopniach potem 8-10  minut w 200 
studzić na kratce 

 na koniec jak zwykle kolejne zdjęcia ;)

23.01.2017
Cat Calm


24.01.2017
Codzienna woda





Na dzisiaj to już wszystko, mam nadzieję, że cokolwiek się Wam przyda z polecanych rzeczy.

Ściskam mocno!




niedziela, 22 stycznia 2017

{12} Moja specjalność - zdjęciowe zaległości i dzień 21-22

 Dzieńdobrywieczór  zaglądającym :)

Tak, z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jestem mistrzem w niepokazywaniu i nieoddawaniu zrobionych zdjęć, jedynie te, które wykonuję zarobkowo oddaję w terminie:).

Rodzina i ta bliższa i ta dalsza może potwierdzić 2 -3 lata to minimum oczekiwania, ale że tolerują tą moją brzydką wadę, to sami sobie winni, można by rzec :), ale jest mi naprawdę głupio, że byłam taka leniwa i opieszała przez ostatnie lata.
Sama mam dość już tej opinii o sobie, wiec z końcem roku - nie,  nie z początkiem, z końcem - postanowiłam ten stan rzeczy zmienić.

Czyli regularnie sortuję i obrabiam  bieżące i zaległe zdjęcia.  Długa droga przede mną do celu, ale jest podzielona na mniejsze cele i już widzę powoli pierwsze efekty. 

Cel najważniejszy osiągnięty 

Wreszcie powstał z dawna planowany album dla moich Rodziców- album działkowy, czyli historia przemian, odwiedzin i plonów działkowych  od 1993 roku po dzień dzisiejszy.

Wzięłam się za niego wstępnie 2 lata temu... taaak... te osławione 2 lata - i w grudniu ub. roku  projekt zaczął mieć realne szanse się spełnić, udało się, przed końcem roku do albumu  zostały wklejone zdjęcia z 22 lat istnienia działki - tyle się zmieściło - ponad 450 zdjęć, zostały jeszcze 3 lata  zaginiony i odnaleziony przypadkiem rok 2013 , wiec szykuje się kolejny równie duży album,  2015 już wywołany,  ów 2013 i 2016 czeka na  obróbkę.



W grudniu pisałam o tym, że uzupełniam stare albumy mojej  Mamy,
 TU
proces trwa, bo jest lekka zadyszka przy rekonstrukcji podniszczonych zdjęć i negatywów, które potem jeszcze należy wywołać, ale to  na razie, z powodu innych ważniejszych spraw musiało poczekać. 2 z 4 albumów są już ukończone ;)
 
 Postanowienia

Tak przed końcem roku powzięłam to postanowienie, pracować systematycznie nad nawykami, projektami i obrabiać zdjęcia systematycznie, a co najważniejsze -WYWOŁYWAĆ - nie trzymać na dysku komputera, wywoływać, pokazywać, dawać, sprzedawać, cokolwiek jeszcze, zdjęcia w komputerze nie cieszą, zapomina się o nich, są bezużyteczne.

Czy mi się udaje, na razie tak, póki co nie pozwalam sobie na odpuszczenie codziennej godziny- dwóch na pracę nad nimi. 

Jak widzicie, podjęłam się Projektu 365 zdjęć w 365 dni
 a zdjęcia z niego możecie oglądać co drugi dzień na blogu, 
jeśli bym któregoś razu zabarłożyła i nie pokazała, to zawsze możecie wejść w link :)

 Oprócz  pracy nad sobą, chcę trochę podziałać na rzecz doskonalenia warsztatu fotograficznego i regularnie robić wywoływać zdjęcia do naszego 
prywatnego rodzinnego albumu-kroniki w wersji Project Life, 
czyli zdjęcia, ozdoby i krótkie notatki dotyczące dnia, który minął.

Notatki są, zdjęcia  powstają, pod koniec miesiąca będą wywołane - to jedyna nieregularna czynność,  po prostu częściej aniżeli raz w miesiącu nie opłaca mi  się oddawać zdjęć do wywołania.
 No chyba, że jakimś cudem znajdę lepsze rozwiązanie tego problemu, marzeniem jest wywoływać je  codziennie lub raz na tydzień :) ale to będzie możliwe  przy posiadaniu stosownej drukarki do tego typu działań.


Na koniec kolejne 2 dni z projektu

21.01.2017


Lala seniorka kociego rodu


  22.01.2017

Poranna mała czarna :)



To tyle na dzisiaj moich wynurzeń i samobiczowania,  
sama się zastanawiam skąd czerpię tą energię do działania, ale może  w tym roku mi jest o prostu dane ;) oby jak najdłużej, bo może rodzina, która porzuciła nadzieję na tym skorzysta najwięcej ;)

serdeczności!! i dziękuje pięknie za odwiedziny i komentarze






piątek, 20 stycznia 2017

{11} Krótka opowieść o mojej głupocie i projekt 365 dzień 19-20

Hej Hej wieczorowo.

Jak wiadomo, kiedy zrobimy coś głupiego, a jak wynika z tytułu posta właśnie tego dokonałam, to nie ma co się rozwodzić nad szczegółami, ot było - minęło  jest nauczka i można innych przestrzec przed podobnymi historiami ;)

Ale na początek jak zawsze  kolejne dwa zdjęcia do mojego projektu, muszą iść jako pierwsze, bo tak już  jest od początku, a ponadto  zdjęcia następujące  po nich nie należą do żadnego kanonu piękna ani nie mieszczą się w moich granicach akceptowalnej estetyki, że o fotograficznej sztuce nie wspomnę:).

19.01.2017
Bezy karnawałowe!


20.01.2017 

Weekend Apple Pie 

To teraz poopowiadam o tym jak to w piękny piątkowy poranek, zapowiadający się miło i pracowicie, zrobiłam sobie i mężu poranną kawę, która to  co rano rozkręca nas do działania, a mianowicie kawa świeżo parzona z olejem kokosowym i masłem, solidnie zblendowana.

Takoż i ja te produkty w ilości ponad pól litra  zapakowałam do urządzenia i odpaliłam. 
Po  kilku dosłownie  sekundach blender wraz z zawartością eksplodował.
 w kuchni i po mnie oczywiście cała rzeczona kawa spłynęła wartkim strumieniem, oczywiście z tym tłuszczykiem, dzięki Bogu, że bez cukru..., i tyle wiedzieli i blender i kawę... 

Nawet nie byłam zła, jeno ostro zdumiona... po długim czasie dotarło do mnie, i co uświadomił mi mój maż, że w blenderze pozostała łyżka, która doprowadziła do detonacji kawy.

Nigdy przenigdy nie zdarzyło mi się zostawić podobnego przedmiotu w blenderze, więc tylko mówię, sprawdzajcie  i 4 razy, bo jak rany, nie polecam takich przygód ;)

Ciekawa jestem, czy ktoś z Was miał podobną, chętnie poczytam, by nie czuć się
tak bardzo odosobniona w braku stosowania rozumu... ;) 

  a oto i moja kuchnia w nowej stylizacji.


 



 Także tego moi drodzy, serdeczności wieczorne i ogólne
udanej  ekhm... porannej sobotniej kaffki życzę

:)



 

środa, 18 stycznia 2017

{10} Wizyta w kawierence, projekt 365 dzień 17-18 i niezwykłe ciastka

Był to dzień bogaty w  zajęcia, jak każdy z moich, ale ten był  wyjątkowy, bo nie rutynowy, jak pozostałe.

Na pierwszy ogień idą zdjęcia  z projektu :)

17.01.2017 

Sopelek



18.01.2017

Julia



Kochani , trzymajcie kciuki, to dopiero 18 dzień , jak nie zacznę wychodzić dalej, aniżeli do płotu po listy od listonosza, to zacznę przynudzać zdjęciami  i może być ciężko... Już zaczynam Wam współczuć :)

Wybrałam się dzisiaj z wizytą do niedawno powstałej / w listopadzie / - kawiarenki - którą uwiła nic nikomu nie mówiąc  - moja siostra.

W zasadzie to rodzinnie się wybraliśmy, czyli ja, Małżon i moja Julka wraz z narzeczonym, bo już wypadało i odwiedzić i zobaczyć i się nacieszyć kolejnym rodzinnym przedsięwzięciem.

Przybytek ów, o  nieco hipsterskiej nazwie "NO I CO", można odwiedzić w Warszawie przy ulicy Kamionkowskiej 19 na Pradze Południe. dziewczyny serwują przepyszną kawę, herbatę, koktaile, różności wszelakie  do jedzenia, 
a przyjemna atmosfera, sieć wi-fi  przytulne kąty  jednoosobowe, zabawki i książeczki  dla dzieci, koce,  miękkie poduszki i cicha muzyka jest gratis ;)

Jeśli macie po drodze, to wpadajcie, nie pożałujecie ;) 






















Zdjęć powstało o wiele więcej,  można je będzie oglądać  na kawiarnianej stronie FB -  TU ;)
A na koniec deserek, o nazwie, która jednych zniechęci, a innych zachęci do ich wykonania, jak to miało miejsce w moim przypadku - SMALCÓWKI -  dla mnie niebo w gębie, maomazja,  jak bym nie oddała 3/4 porcji mojej mamie i kawiarnianej siostrze to pożarłabym wszystkie sama nie pytając nikogo, czy ma ochotę chociażby spróbować  ;)
przepis macie tu 



 przepis jest prosty, wszystko zajmuje  30-40 minut łącznie z pieczeniem :)
Zróbcie, nie pożałujecie, moja modyfikacja jest taka, że do podanych składników dodałam wanilii. 
To tyle na dzisiaj, serdeczności i radości!!







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...