Niedawno chrześniak mojego męża skończył 27 lat, tak jakoś powędrowałam wspomnieniami w tamten czas... z powodu zdjęć, które odnalazłam i podesłałam koleżance,
czas to był inny tak bardzo od dzisiejszego.
Wtedy to było normalne.
Wakacje bez specjalnych wygód, telewizora, komórki, samochodu, jedyny luksus w pokoju wynajętym dla dwóch matek z dziećmi to czajnik do grzania wody na herbatę ;),
bo łazienki były wspólne dla wszystkich wynajmujących na samym dole domu wczasowego.
Nie przeszkadzały za specjalnie zbyt wąskie łóżka, na których spało się z dzieckiem, bo było taniej, brak lodówki, a kawa codzienna to była tylko rozpuszczalna ze śmietanką w proszku.
I do sklepu daleko było, bo domki na przedmieściach też były tańsze, ale codzienne spacery po 1,5 kilometra do sklepiku jednak miały swój urok.
Po te cieple bułeczki, biały ser, pomidor, czy pasztet podlaski w puszce.
A na deser arbuz i drożdżówki z serem lub z makiem.
I w lato tak zawsze było, że pogoda dopisywała, a kiedy nie, to wycieczka do latarni morskiej była dla urozmaicenia lub zwiedzanie pobliskiego miasta, dzieci wtedy oczywiście były w swoim żywiole, bo lody były do kupienia co 5 metrów, i rozmaite cacunia do wybłagania, mamo kup! te rybki do łowienia na wędkę albo inne zabawki, które po powrocie do domu zapomniane leżały w kącie ;)
Do dzisiaj słyszę te jęki rozpaczy naszych pociech, kiedy trzeba było o 14 z plaży zejść by iść na obiad
wykupiony w pobliskiej stołówce.
Trzeba przyznać, że zawsze jakoś tak było, że porcje obiadowe były gigantyczne, a zupy do oporu, wiec ja zamawiałam zawsze tylko 2 porcje, bo dla naszej trójki było to aż nadto ;).
A po obiedzie znowu na plażę
szliśmy i dzieci moczyły się w wodzie do późniego popołudnia..
Wieczorami obowiązkowo albo pływaliśmy sobie po zatoce statkiem,
albo była wyprawa do wesołego miasteczka.
I tak całe 2 tygodnie, dzieci, plaża , książki, zabawy , spacery, myślę, że to był dobrze spędzony czas i dla nas i dla nich, pełen bliskości, pomysłów, słońca i wody.
Pod koniec drugiego tygodnia przyjeżdżał do nas mój maż i pstrykał kilka fotek na pamiątkę, i razem wracaliśmy do domu.
Z perspektywy, bardzo milo wspominam te czasy, pewne niedogodności, które nie miały znaczenia, znaczenie miało bycie tu i teraz, z dziećmi, kimś fajnym do rozmowy, spacerów, pobycia i pomilczenia.
Zdjęcia są wykonane aparatem analogowym, negatywy były już dość podniszczone, więc trzeba było nieco ponaprawiać zarysowania i przebarwienia, nie jestem fanką tak obecnie modnego trendu powrotu do fotografowania aparatami analogowymi, gdyż po wyretuszowaniu tysięcy zdjęć, wiem jedno - cyfrowe aparaty mają tą zaletę, że nie trzeba tyle czasu poświęcać obróbce zdjęć ;), bo w przypadku bardzo zniszczonej pojedynczej klatki, nieraz zajmuje to ponad godzinę pracy.
26.03.2017
085/365
Wygrzewanie ;)
27.06.2017
086/365
Spring bokeh
Do miłego!!
Zdjęcia są wykonane aparatem analogowym, negatywy były już dość podniszczone, więc trzeba było nieco ponaprawiać zarysowania i przebarwienia, nie jestem fanką tak obecnie modnego trendu powrotu do fotografowania aparatami analogowymi, gdyż po wyretuszowaniu tysięcy zdjęć, wiem jedno - cyfrowe aparaty mają tą zaletę, że nie trzeba tyle czasu poświęcać obróbce zdjęć ;), bo w przypadku bardzo zniszczonej pojedynczej klatki, nieraz zajmuje to ponad godzinę pracy.
26.03.2017
085/365
Wygrzewanie ;)
27.06.2017
086/365
Spring bokeh
Do miłego!!
Tak ...to były inne może lepsze czasy bo te niedogodności jakoś rekompensowała większa ilość słońca ( teraz lato jakieś krótkie i częściej deszczowe), a brak komputera i telefonu komórkowego sprawiały że ten czas był spędzany naprawdę razem.Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńMoje najlepsze wakacje to wyjazd raptem kilka kilometrów od domu,wynajęty domek pod górami na końcu wsi,ja i moja bratowa i nasze dzieci (cała czwórka)każda z nas nagotowała w domu coś co mogło przetrwać i żeby nie trzeba było pichcić i na miejscu okazało się ,że nikt nie ma zegarka:))nie wspominając o telefonie,bo to nie te czasy,więc żyliśmy według zegara słonecznego:))na posesji basenik,więc dzieci miały frajdę:))o dziwo one też wspominają te wakacje najczęściej:)))
OdpowiedzUsuńto były fajne czasy ;)
OdpowiedzUsuńWspaniałe wspomnienia z wakacji! Takie szczęśliwe i beztroskie. Myślę, że teraz ludzie mają po prostu większe wymagania i nie potrafią tak zwyczajnie i prosto cieszyć się, gdy coś się nie zgadza z ich oczekiwaniami.
OdpowiedzUsuńMoje wspomnienia znad morza to jagodowe usta i potem trzęsiawka pod ręcznikiem! Czyli moczenie się na maksa aż mama nie zarządziła odwrotu na suchy ląd. ;)
Człowiek bardzo szybko przyzwyczaja się do dobrego, do wygody, do luksusu. Choć sama z sentymentem wspominam rodzinne wyjazdy, to dziś nie bardzo podobałoby mi się zajmowanie kolejki do prysznica (jednego dla wszystkich wczasowiczów) czy do wspólnej toalety na piętrze. Kiedyś nawet do głowy nie przyszło, że może być inaczej.
OdpowiedzUsuńAcha, jak milo sie wspomina.Czasy sie zmienily, ludzie tez nie wspomne o dzieciach.Mysle ze z kotkami jest tylko lepiej.Pozdrawiam.)
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach widać jak beztroskie i fajne były te wakacje, pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńTakie zdjęcia to wspaniałe pamiątki,bo to są momenty i chwile, które już uleciały, bo i dzieci urosły (no i my też, ale w boki...hihi!). Co mnie urzekło to beztroska, rasdość! I te ciuchy! Takie kolorowe! Teraz to raczej modne mamy ubierają swoje modne dzieci na szaro albo czarno-biało... ;))))
OdpowiedzUsuńmagiczne zdjęcia. ile w nich radości :)a Twoją nostalgiczną opowieść czytałam z uśmiechem:)
OdpowiedzUsuńPiekbe fotografie ... Uwielbiam takie ;) i piekne czasy z dale od telefobow i tv ;) teraz jest to do niepomyslenia ;) a ja tesknie za takim spokojem ;) wiafono kazdy sie przyzwyczail do wygody telefonocznej ale kiedys pisalo sie listy na kartce recznie przyklejalo naklejki dzis wysyla sie emaile a zyczenia sklada na fb choc ja osoboscie nie jestem tego zwolennikiem ;) ciekawe jakby tak na chwile cofnac sie w czasie do tamtych czasow....ahhh pozdrawiam
OdpowiedzUsuń