Ja tu wielce oryginalna to nie będę w temacie miłości, miłować lubię , miłuję dozgonnie, acz nieraz kolczaście, co może mój Małżon szanowny potwierdzić, że zamiast |Żonki bywam Żądełkiem, ale on też zamiast niekiedy Mężem bywa... Wężem... ;) i tu jesteśmy kwita i zgodni w temacie :)).
A na Walentego nie robimy żadnych tam specjałów, tyle tylko że nieraz sobie coś wyślemy, powiemy w tzw. nadmiarze i takie tam... no wiecie ;))
Toteż z rańca samego po podkradzeniu z bloga Ani dwóch grafik utalentowanego niejakiego Andrzeja Tylkowskiego o którym nigdy nie słyszałam... o ironio ! wysłałam je ochoczo w tej oto kolejności do Małżona swego pocztą mailową
na co on wkroczywszy wieczorem sterany po pracy w progi domowe wypowiedział jedno ale jakże wiele znaczące zdanie.... czy moglibyśmy kochanie pominąć te mycie garów....
no to tyle na temat miłowania :)))
a dla chętnych do poczytania małe słowo na temat Walentynek
a jutro obiecana haftowanka :))
Walentynki, święto zakochanych obchodzone 14 lutego, niesłusznie bywa stawiane w jednym rzędzie z Halloween, jako kolejny eksportowany produkt kultury anglosaskiej. Okazuje się bowiem, że wspominany tego dnia w kalendarzu liturgicznym św. Walenty, od którego imienia pochodzi nazwa święta, został ogłoszony patronem zakochanych już w 1496 r. przez papieża Aleksandra VI.
Pogańskie prapoczątki
Jednak początków dzisiejszych walentynek szukać trzeba nie w chrześcijaństwie, lecz w pogańskim Rzymie. O ich dacie zadecydowała sama przyroda. W połowie lutego bowiem ptaki gnieżdżące się w Wiecznym Mieście zaczynały miłosne zaloty i łączyły się w pary. Uważano to za symboliczne przebudzenie się natury, zwiastujące rychłe nadejście wiosny. Z tej racji Rzymianie na 15 lutego wyznaczyli datę świętowania luperkaliów - festynu ku czci boga płodności Faunusa Lupercusa. W przeddzień obchodów odbywała się miłosna loteria: imiona dziewcząt zapisywano na skrawkach papieru, po czym losowali je chłopcy. W ten sposób dziewczyny stawały się ich partnerkami podczas luperkaliów. Bywało, że odtąd chodzili ze sobą przez cały rok, a nawet zostawali parą na całe życie...
Gdy w IV w. chrześcijaństwo stało się religią panującą w cesarstwie rzymskim, pogańskie obchody stopniowo zastępowano przez święta chrześcijańskie. Luperkalia były na tyle popularne, że utrzymały się aż do końca V w. Zniósł je dopiero w 496 r. papież Gelazy I, zastępując je najbliższym w kalendarzu liturgicznym świętem męczennika Walentego. Okazuje się jednak, że miał on wiele wspólnego z zakochanymi.
Jeden czy dwóch Walentych?
Za panowania cesarza Klaudiusza Gockiego Rzym był uwikłany w krwawe i niepopularne wojny do tego stopnia, że mężczyźni nie chcieli wstępować do wojska. Cesarz uznał, że powodem takiego postępowania była ich niechęć do opuszczania swoich narzeczonych i żon. Dlatego odwołał wszystkie planowane zaręczyny i śluby. Kapłan Walenty pomagał parom, które pobierały się potajemnie. Został jednak przyłapany i skazany na śmierć. Bito go, aż skonał, po czym odcięto mu głowę. Było to 14 lutego 269 lub 270 r. - w dniu, w którym urządzano miłosne loterie.
Zanim to nastąpiło, w więzieniu Walenty zaprzyjaźnił się z córką strażnika, która go odwiedzała i podnosiła na duchu. Aby się odwdzięczyć, zostawił jej na pożegnanie liść w formie serca, na którym napisał: "Od twojego Walentego". Nad grobem męczennika przy Via Flaminia zbudowano bazylikę, jednak papież Paschalis I (817-24) przeniósł szczątki męczennika do kościoła św. Praksedy. Z czasem postać kapłana Walentego zmieszała się z innym świętym męczennikiem noszącym to samo imię. Niektórzy badacze twierdzą nawet, że tak naprawdę chodzi o tę samą osobę. W 197 r. został on biskupem miasta Terni w Umbrii. Znany był z tego, że jako pierwszy pobłogosławił związek małżeński między poganinem i chrześcijanką. Wysyłał też do swych wiernych listy o miłości do Chrystusa. Zginął w Rzymie w 273 r., gdyż nie chciał zaprzestać nawracania pogan. Dziś to właśnie on jest bardziej znany i to do jego grobu w katedrze w Terni ściągają pielgrzymi. Na srebrnym relikwiarzu kryjącym jego szczątki znajduje się napis: "Święty Walenty, patron miłości".
Nieraz też mówi się o św. Walentym jako patronie epileptyków. Faktycznie jednak chodzi tu o trzeciego świętego noszącego to imię. Żył on w V w. w Recji (na dzisiejszym pograniczu niemiecko-austriacko-szwajcarskim) i przypisywano mu moc uzdrawiania z tej choroby.
Będziesz moją walentynką...
Dzień św. Walentego stał się prawdziwym świętem zakochanych dopiero w średniowieczu, kiedy to pasjonowano się żywotami świętych i tłumnie pielgrzymowano do ich grobów, aby uczcić ich relikwie. Przypomniano więc sobie także dzieje św. Walentego. Święto najbardziej rozpowszechniło się w Anglii i Francji. Nadal, jak w antycznym Rzymie, losowano imiona, choć teraz także dziewczęta wyciągały imiona chłopców. Młodzież nosiła potem przez tydzień wylosowane kartki przypięte do rękawa.
Dziewczęta 14 lutego starały się odgadnąć, za kogo wyjdą za mąż. Aby się tego dowiedzieć, wypatrywały ptaków. Jeśli dziewczyna jako pierwszego zobaczyła rudzika, oznaczało to, że wyjdzie za marynarza; jeśli wróbla - za ubogiego, lecz mogła być pewna, że jej małżeństwobędzie szczęśliwe; jeśli łuszczaka - że poprosi ją o rękę człowiek bogaty. W Walii tego dnia ofiarowywano sobie drewniane łyżki z wyrzeźbionymi na nich sercami, kluczami i dziurkami od klucza. Podarunek zastępował wyrażoną słowami prośbę: "Otwórz moje serce".
Od XVI w. w dniu św. Walentego ofiarowywano kobietom kwiaty. Wszystko zaczęło się od święta zorganizowanego przez jedną z córek króla Francji Henryka IV. Każda z obecnych dziewczyn otrzymała wówczas bukiet kwiatów od swego kawalera. Przede wszystkim jednak narzeczony był obowiązany 14 lutego wysłać swej ukochanej czuły liścik, nazwany walentynką. Zwyczaj ten zadomowił się nawet na dworze królewskim w Paryżu. Walentynki dekorowano sercami i kupidonami, wypisywano na nich wiersze. W XIX w. uważano je za najbardziej romantyczny sposób wyznania miłości. Treścią listów nieraz były słowa: "Będziesz moją walentynką". W Stanach Zjednoczonych walentynkowe listy były anonimowe, dlatego kończyły się pytaniem: "Zgadnij, kto?". W Europie anonimowy nadawca podpisywał się po prostu: "Twój walentyn".
W 1800 r. Amerykanka Esther Howland zapoczątkowała tradycję wysyłania gotowych kart walentynkowych. Dziś są one wymieniane na całym świecie nie tylko przez zakochanych, ale także przez dzieci w szkołach. Najbardziej znanym ich twórcą był francuski rysownik Raymond Peynet. Zaczął je publikować w 1965 r., gdy 14 lutego został oficjalnie ogłoszony we Francji Świętem Zakochanych.
Święto Zaręczyn
W Austrii w dniu Sankt Valentin odbywają się uliczne pochody, w Anglii zakochani ofiarują sobie kartonowe serca ozdobione postaciami Romea i Julii, a w dzisiejszej Ameryce - po prostu wysyłają e-maile. Jednak najbardziej uroczyście obchodzi się ten dzień w ojczyźnie św. Walentego. Co roku w niedzielę najbliższą 14 lutego w katedrze w Terni odbywa się Święto Zaręczyn. Zgromadzone przy grobie św. Walentego setki par narzeczeńskich, przybyłych nieraz z różnych stron świata, przyrzekają sobie miłość i wierność na czas do dnia ślubu. W 1997 r. krótki list do zgromadzonych w Terni narzeczonych napisał papież Jan Paweł II. Jego treść została wyryta na płycie wmurowanej w pobliżu grobu św. Walentego.
Świętu towarzyszą koncerty, spektakle, projekcje filmów, konferencje, wystawy i imprezy sportowe, które trwają niemal przez cały luty. W ubiegłym roku ogłoszono także konkurs na najlepszy SMS o tematyce miłosnej. 14 lutego w Terni jest wręczana nagroda "Rok miłości". Są tam też organizowane walentynki dla wdów i wdowców oraz ludzi starszych i chorych.
Polskie miasto zakochanych?
Wiele miast w Europie przyznaje się do posiadania relikwii św. Walentego, w tym Lublin, Kraków i Chełmno. Wszędzie tam 14 lutego organizowane są obchody ku czci patrona zakochanych. W bazylice św. Floriana w Krakowie gościem wieczoru, na który zaproszeni są nie tylko zakochani, ale także wszyscy szukający prawdziwej miłości, jest sam św. Walenty, jako że jego relikwie znajdują się w świątyni. W Chełmnie, obok modlitw przy relikwiach świętego ma miejsce barwny przemarsz ulicami miasta z orkiestrą dętą i ułożenie walentynkowego serca ze świec na rynku.
***
Modlitwa do św. Walentego
Święty Walenty, opiekunie tych, którzy się kochają, Ty, który z narażeniem życia urzeczywistniłeś i głosiłeś ewangeliczne przesłanie pokoju, Ty, który - dzięki męczeństwu przyjętemu z miłości -zwyciężyłeś wszystkie siły obojętności, nienawiści i śmierci, wysłuchaj naszą modlitwę: W obliczu rozdarć i podziałów w świecie daj nam zawsze kochać miłością pozbawioną egoizmu, abyśmy byli pośród ludzi wiernymi świadkami miłości Boga. Niech ożywiają nas miłość i zaufanie, które pozwolą nam przezwyciężać życiowe przeszkody. Prosimy Cię, wstawiaj się za nami do Boga, który jest źródłem wszelkiej miłości i wszelkiego piękna, i który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.
(modlitwa pochodzi ze strony internetowej francuskiej miejscowości Saint-Valentin)
do miłego !
Kto by tam gary chciał zmywać w taki dzień skoro były też inne propozycje :-).Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAno !, ale to taki obrazek u nas częsty, mój maż lubi gotować a ja lubi e sie do niego przytulać jak on gotuje ;))
Usuńpozdrawiam!
Ula ja tu trochę nie na temat ;) bo przejrzałam zdjęcia na blogu Twoim pod kilkoma ostatnimi postami .. raz jeszcze je przejrzałam bo widziałam już wcześniej.. i ja dosłownie nie mogę jakie Ty masz przecudowne te córki!!!! Są tak prześliczne że aż nie do wiary że jedna ładniejsza od drugiej i choćby człowiek chciał mieć faworytkę to się nie da ;)) każda jedna prze-pię-kna!!!!! gratuluję wam bardzo :) to tak w temacie valentynek wyskoczyłam jak Filip z konopi ;))) Uściski dla was!
OdpowiedzUsuńNo i co ja mam Ci powiedzieć :))), mam te dziewczyny swoje i dla mnie one nawet jakby były pokręcone to byłyby najpiękniejsze bo wiesz jak to jest, serem się kocha, ale wiesz charakterki maja niekiedy nielekkie, no i po kimś je maja, więc nieraz widzę w nich trochę siebie ... ;)
Usuńa ja uwielbiam twoje ślicznoty oglądać, zwłaszcza, że masz talent do fotografowania ich w Waszej codzienności ;), ale jak wpadniesz z nimi do Polski to mogłybyśmy sobie zafundować jakąś wspólną sesję zdjęciową ;))
buziaki!
ps. od momentu gdy mi zareklamowałaś (mi mieszkance Ameryki od 13 lat) Jiffa crunchy, to ja się nim opycham dosłownie!!! nigdy wcześniej nie jadłam crunchy! :)) to też tak opropo Valentynek hahahaha ;))
OdpowiedzUsuńba, gdyby nie moja mamcia co te 4 lata tam siedziała, to tez bym nie znała ;)) bo ciotka mi tylko te gładkie przysyłała ;))
UsuńUlus, jak frywolnie ;-))))) mój to by raczej spytał - co oznacza pierwszy obrazek?
OdpowiedzUsuńche che, pierwszy obrazek u nas normalka ;), wszyscy są zaangażowani, ja przetargu na gary nie wygrałam :))
Usuńbuziaki!
no to mialas prawdziwe walentynki i prawdziwego Walentego w domciu...ale sie ubawailam tym wpisem..poprosze o wiecej takich humorzastych.Buziaki.)
OdpowiedzUsuń:)), ciesze się, że Cie rozbawiłam ;))
Usuńbuźka!
Oj zawstydziłaś mnie tymi grafikami:)) Są super:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
a czemu, są takie delikatne ;))
Usuńuściski!
ihihihihihihiihihi i tyle w temacie :))))
OdpowiedzUsuńo to to !
Usuń♥
ps. a kartki z tej serii wielbię od dawna i mężowi regularnie nabywam :)) Cudne są !!
OdpowiedzUsuńi nic mi nie powiedziałaś ??? że takowe cudności są ;))
UsuńKartki świetne:)
OdpowiedzUsuńo tak ! jestem kompletnie zachwycona i dozgonnie :)
UsuńHihi ...ale czad Ulunia!!
OdpowiedzUsuńGAry do zmywary...ale to juz po wszystkim!!
Sa rzeczy wazne i ważniejsze...gary zdecydowanie najmniej...przynajmniej nie w taki dzien!!:)
Ula...ściskam juz powalentynkowo!!!
:)))))) wiesz, wszystko jest ważne ;)) ale w tym dniu , trzeba wyjątek zrobić ;))
Usuńściskam!
Uleńko mąż z "jajem" to skarb ...i jeszcze "wzrokowiec" !!! pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńOj tak, jako fotograf jest wyjątkowym wzrokowcem ))
Usuńserdeczności!
haha boskie...mogę zapożyczyć!!!!:)Dla Mężusia jak znalazł!!!!!:)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMożesz, zawsze ;)), tez sama zapożyczyłam :))
Usuńpozdrawiam!
;-)))
OdpowiedzUsuńja tam też bym z mycia garów zrezygnowała ;-)))
co nie ;)) ale tak na poważnie, jak mój mąż gotuje, to często tak się do niego przytulam ;))
Usuńbuziaki!