Tak, piszą w poradnikach blogowania, ale mnie nic od dwóch tygodni nie przychodzi do głowy, ani w kwestii tytułu ani tematu do pisania, ot ja swoje, a życie swoje, czyli dogadujemy się połowicznie.
Ze zdrowiem podobnie, wiec pora wziąć je na pierwszy ogień.na drugi idzie nasz doczesny bałagan.
Ostatnio mamy w domu mocne postanowienie utrzymywania porządku ,a nie jego robienia, bo jak wiadomo, robienie jest męczące i nikomu się nie chce, zawsze jest 1000 ciekawszych rzeczy, a u nas bałagan bywa epicki, przy tej ilości ludzi w domu i tylu kotach i sposobie i specyfice pracy jaki mamy.
Monique coś o tym wie, bo mieszkała u nas kiedyś przez trzy tygodnie, to się naoglądała nas od podszewki, do dzisiaj się zastanawiam, nad fenomenem jej wytrzymałości nerwowej i tego, że nadal ma ochotę nas odwiedzać ;)
a było tak :
zdjęcia pochodzą z 21.grudnia 2012 roku - jak to mówię dawno i nieprawda, ale są niestety prawdziwe, tu pokazuję te lajtowe, żeby oszczędzić Wam nerwów - Monia potwierdzi w 100% że tak było, dla jasności,od tamtej pory, nie dopuszczamy do takiego chlewa... ;)
a to zdjęcie z 24 grudnia 2012, tak jak lubię, tak jak powinno być...ogarnęliśmy w 2 dni ;)
Uwielbiam porządek, taki wiecie, wylizany na maxa
każdy kąt, miewam nawet, czasami... ale okupiony niebotycznym
zmęczeniem, a tego znowu nie lubię.
Wiec szukam po różnych bogach i książkach sposobów na opanowanie bajzlu, każdy ma inny sposób, każdy wydaje się być dobry, ale jak wiadomo, każdy musi być jednak dostosowany do sytuacji i potrzeb rodziny, nasza jest spora, więc porady dla dwojga zostawiam na czas naszej emerytury;)
Od czasu wizyty Moni się nieco u nas pozmieniało zawodowo, więc i porządek nieco lepszy, ale daleko mu do ideału, pytanie więc co jest dla kogo ideałem, bo ja jednak lubię, gdy dom żyje, a nie jest sterylną izolatką co przy tylu kotach jest zwyczajnie niemożliwe, w każdym razie to co jest teraz to jednak odbiega od moich wyobrażeń.
Także zmierzam powoli do pozbywania się niektórych rzeczy z domu, a przede wszystkim... co doradzają wszyscy doradzacze od porządków - najpierw zacząć od swojej głowy a następnie pozbyć się rzeczy, które są nieładne, dziurawe, popsute i nieużywane prawie nigdy, tu czeka mnie najwięcej pracy, jako zbieracza co to mu się wszystko na jakieś nieokreślone K I E D Y Ś przyda...
Jak buszowałam w w sieci napatoczył mi się blog Niebałaganki i tam napotkałam wreszcie jakieś sensowne porady, nie skrajnie minimalistyczne, bo minimalistką nigdy nie byłam, nie jestem i cudem nagłym się nie stanę, zwłaszcza, że mam sentyment do pamiątek rodzinnych a wszelakie zatwardziałe minimalistki z jakiś niezrozumiałych dla mnie powodów, każą owe pamiątki wyrzucać... zrobić im fotę i wyrzucić... no sorry ale to nie moja bajka;), poza tym uwielbiam wszelakie rękodzieło, więc tutaj, też nie zminimalizuję niczego, wręcz powiedziałabym rozrastam swoje zainteresowania i przydasie.
Teraz krok po kroku zamierzam wprowadzać niespiesznie oczywiście niektóre proponowane zasady, bo czuję, że jeśli tego nie zrobię to wyląduję za niebawem docelowo w wariatkowie ;)
Każdy ma jakieś tam swoje sposoby na utrzymywanie porządku, jeśli macie takowe, chętnie poczytam i do serca przygarnę, na kartce zapiszę, nie ważne czy będą się powtarzały, przygarnę wszystkie rady ;)
pozdrawiam Was mocno,dziękuję pięknie za odwiedziny i komentarze
:)
♥
hihihihihii o matulu no cóż by tu potwierdzać.. mieszkałam i owszem i chętnie pomieszkałabym znów !!! A bajzel ?? O matulu no bywa i u Was i u mnie to nawet każdego dnia. Rano wysprzątam, wieczorem znów to samo. I wszelakie podpowiedzi w tym temacie są jakieś mało skuteczne niestety.. Prawda jest jedna : jak latam na miotle od świtu do nocy to w domu da się wytrzymać, jak tylko przestaję to brakuje tylko jednego na środku salonu :) Ściskam najmocniej jak się da !!!
OdpowiedzUsuń:) wiesz, ze zawsze drzwi otworem przed Wami stoją,czekam lutego z utęsknieniem:) ja wiem jak to jest bo kiedyś poeksperymentowałam, ale wiem, ze robiłam to źle, czyli na tej miotle i ścierce całe dnie, i na nic innego czasu, ani na hafty, ani na film ani na czytanie na nic !!! teraz rozpisałyśmy z Łucja co robimy danego dnia, żeby cały dzień nie szaleć i konsekwentnie i żeby tak było, ze sobota-niedziela ani palcem kiwnąć oprócz utrzymania porządku w kuchni ;)Poeksperymentuje i powiem, czy tak się da ;)
Usuńbuziaki!
Kochana, taki wielkościowo salon przygarnęłabym nawet z bałaganem! hehe!
OdpowiedzUsuńA co Ja mam powiedzieć jak nas jest (jeszcze!) piątka w domu i ciasnota pan uje? Utrzymanie porządku niby na małym mieszkanku powinno być chyba sprawą łatwą, ale mogę zagwarantować, że nie przy takiej ilości ludzi. Jest wszystko wszędzie, jedynie chyba kuchnia i łazienka mają swoje docelowe przeznaczenie.
Ostatnio modny się staje minimalizm, to fakt. Mieć tylko to co potrzebne i kupywać tylko to co także jest potrzebne. Ja też zaczęłam powoli wyrzucać. Minimalistką podobnie jak Ty także raczej chyba niezostanę, ale optycznie muszę "odgruzować" chociaż trochę przestrzeni, bo czuję że się duszę... Zaczęłam od piwnicy, gdzie jak wiadomo odstawia się wiele rzeczy, które kiedyś tam w nieokreślonej przyszłości może się i przydadzą.Pytanie tylko kiedy? Wydałam krzyk jak policzyłam ile worków z ciuchami nazbierałam (rzeczy z których delikatnie można powiedzieć "wyrosłam").Co uczciwie jeszcze wyglądało wysłałam do Polski, reszta wylądowała w śmieciach.Tak samo skorupy które pieczołowicie kupywałam na bazarach.
Ze to wyrzucanie boli? Zeby tak nie było, lepiej nie myśleć o tym że się schudnie jakimś cudem i to się wszystko przyda. A już całkowitym błędem jest myśleć ile to kosztowało i może by to jeszcze można było sprzedać. Odradzam! Wyrzucić za ciasne szmatki i zbieraczwa "przydasiów" tak jakby ich nigdy niebyło! Odczujesz napewno ulgę i życzę powodzenia...
Niby fajnie jak salonik sporawy, ale i latania na miotle więcej po takim metrażu a i bajzel też optycznie większy bo skoro dużo miejsca, to można dużo pobałaganić ;) Ale widzisz, ja właśnie dojrzała do tego oddechu, a to głównie za sprawa niemożności zapanowania nad ilością i utrzymania tego w jako takie higienie, mam sporo kotów, więc to wszystko się nawarstwia, i ja miewam dni, kiedy właśnie myślę, ze oszaleję, że ta ilość kurzu i kocich kłaków jest ponad moje siły, do tego mam kremowe pokrowce na krzesła i jasne kanapy co jak wiadomo potęguje wrażenie brudu i bałaganu , kiedy pojawi się na nich ślad kocich ubłoconych łapek.
UsuńWięc postanowiliśmy coś zmienić, żeby osiągnąć jakiś konsensus w sprawie pożycia naszego w domu pełnym bibelotów, kotów i bałaganu ;)
i żeby mieć czas na życie, a nie wieczne sprzątanie :) Minimalistka nie będę jak wspomniałam, to jest fizycznie i mentalnie niemożliwe :)
serdeczności!
Witaj ! Jak dla mnie to trafiłaś idealnie z tematem i od razu pomyślałam sobie, że to ja takiego posta powinnam napisać (?). Już mówię dlaczego : Ostatnio opróżnialiśmy do czystego nasze poprzednie mieszkanie i wkładaliśmy wszystkie graty do kartonów i przewoziliśmy do nowego domu. Większość z nich - nie wiem po co (???) Mój syn powiedział, że starych rzeczy czy mebli nie powinno się do nowego zwozić ( i pewnie miał rację ), ale ja oczywiście zdecydowałam, że bierzemy wszystko. Potem to posegreguję, pooglądam i zdecyduję, czy aby na pewno mi się nic z tych rzeczy nie przyda.No tak ! Łatwo nie będzie. Zagraciliśmy się ! Na początek wezwaliśmy naszą córkę, która już z nami nie mieszka, by przyjechała i zabrała, co jej. A co z resztą ? Myślę, że dobra jest zasada, że jak czegoś nie używałaś przez rok ( tu wydłużyłam sobie ten czas) - to znaczy, że jest ci nie potrzebne. Jak na razie będę się tego trzymać... z małymi wyjątkami, bo też jestem zbieraczem i rękodzielnikiem. Pozdrawiam !!!
OdpowiedzUsuńA bo to nie jest łatwe, tak na biegu pakując się do przeprowadzki, zadecydować, ja się przeprowadzałam 11 razy więc coś o tym wiem, ale jedno miałam inaczej, jak wprowadzałam się do obecnego tym razem swojego domu, świeżo kupionego, nie miałam mebli a ilość rzeczy też wielka nie była ot stół z krzesłami i pralka i ubrania jak to w przypadku kiedy mieszkanie się wynajmuje, wiec mało się ma :),nawet łóżek nie mieliśmy i pierwsza noc przespaliśmy w salonie na materacach przy blasku ognia z kominka :) ale po latach tyle tego nazbieraliśmy, ze dwa razy już wzywaliśmy kontener by odgracić chałupkę :)... to są trudne sprawy powiem Ci te pozbywanie się rzeczy, aczkolwiek Caritas już mnie zna bardzo dobrze bo ostatnimi czasy często tam oddaję to co innym może się przydać :)
UsuńLUBISZ Chmelewską? j czytalam kiedyś od świtu do nocy. I ona tam w jednej z kiążek miała taki sposób na problemy. Kartka na pół -po lewej kłopot, po prawej rozwiązanie. Zrezygnowała chyba wpisujac po lewej- zalęgły mi się mole, by w rozwiązaniu, wpisać- pokochać. Więc taka ma rada-POKOCHAC NIEIDEALNY PORZĄDEK ;) a ja prywatnie zawsze, ale to zawsze jak wpadam do domu i padam na ryło i ostatkiem sił się zastanawiam- odkurzy salon czy olać? po rachunku i zastanowieniu się iż Szanowny żadnych robót budowlanych w domu nie planuje, prwie zawsze jak już skońze, to Szanowny wpadnie i tak jak np wczoraj-rozpocznie kładenie płyt regipowych w przedpokoju- buhahahhahha i po cholere ja tym nosem przy ziemi odkurzałam, no po cholere jak dziś wszędzie śnieg. buziolam
OdpowiedzUsuńps 1
Usuńa podaj namiar na ten blog niebałganki, bo nie oge namierzyc
ps2
wiesz, że ja w pracy opracowyje harmonogram i instruktarz prac sprzątaniowych dla moich 12 dziewczyn. Mam rozpisane co w jakiej kolejnoci jaką szmata i jakim produktem myć i układać. Mam ropine co do minuy co i kiedy myć, czym, z czym. 50 pokoi dzennie , 50 łazienek, 2 restauracje, hole i cala reszta i to w 6 godzin 3 dzewczyny. powinnam wydać książkę buhahahah. w domu natomiast dla równowagi ystematycznie wszytsko najpierw wywalam na strych by 2 razy do roku wywalać co nie potrzebe do kontynerów i kocham ten mój nieporządek ;)
http://niebalaganka.pl/ na razie link, potem odpowiem bo.... tonę w papierach :)
UsuńTez miewam takie dylematy, po diabla mi sprzątać, jak i tak kocury nabałaganią przez noc, a jak chlapa na dworze bo śnieg się topi to i tak te podłogi brudne, miewam i ja takie myśli, ale obecnie czuję, ze doszłam do ściany ;).
UsuńChmielewskiej nie czytałam prawie nic, ale może pora to zmienić :) jednakowoż chyba nigdy nie pokocham bałaganu bo zawsze wielbiłam porządek ;) zwłaszcza zrobiony czyimiś rękami, on mi może ten bałagan wisieć i dyndać, bi wole pohaftować swoje obrazki czy kiecunię sobie uszyć a nie kozły na miotle fikać, ale go nie polubię ;)
buziaki!
Tak zdecydowanie masz wiedze na temat organizowania sprzątania,ksiażka nie jest złym pomysłem ;) a ja tez już dwa razy zaliczyłam kontener na śmieci do odgracenia garażu i strychu...
UsuńWidzę Ula, że rozpoczęłaś konkretny remont. Ja nie mam porządkowych porad dla Ciebie. Zdarza się, że mam takie zrywy i nawet lubię sprzątać bo czuję, że mnie to "oczyszcza", ale częściej zamykam tylko drzwi od pracowni ;) Każdy musi wiedzieć czego chce. A zdaje mi się, że Ty już masz swój cel i teraz krok po kroku do niego dążysz :) Wiem, że dasz radę!
OdpowiedzUsuńŚciskam!
O tak, remont w głowie, i powoli w domu, wczoraj przekopałam tony papieru pudle sporej wielkości, zawsze sobie obiecuję, żadnych pudeł, w których są składowane papiery, tylko prosto do segregatora, i zawsze jest tak samo... teraz mamy zryw a potem plan codziennych rzeczy do zrobienia tak, aby weekend był zawsze wolny od pracy sprzątaniowej, celem jest spędzenie weekendu pełniej i bardziej relaksująco;)
Usuńuściski!
Ooo, bałagan - temat rzeka! :)) To takie magiczne perpetuum mobile, sprzątasz, czyścisz, pucujesz i cieszysz się z porządku przez krótką chwilę. Tyle czasu zmarnowane, a efekt wystarczy na godzinę.:) Bo on się wciąż odnawia. Dlatego zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle jest sens sprzątać? ;))
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie, Uleńko!
Jest sens, bo bałagan mocno mnie na przykład męczy, jestem wzrokowcem, rzeczy które się "walają po kątach" mnie irytują i staję się chwilami nieznośna,a co do odnawiania bałaganu mamy te plan takich działań, żeby go znowu nie było ;)nawet już wisi na lodówce, ni ma zmiłuj :)
Usuńuściski!
Ugh, jak ja nie lubię śpiewać.
OdpowiedzUsuńAle porównując zdjęcia z bałaganem i bez to zupełnie dwa różne pokoje :)
:) pewnie miało być sprzątać, a kto lubi, chociaż znam takich co lubią, ale ja tego nigdy nie pojmę, co jest miłego w tej ciągłej powtarzalności... to prawda, że to samo pomieszczenie posprzątane i ozdobione wygląda zupełnie inaczej ;)
Usuńpozdrawiam!
Hm:)nie ma osoby która czasem nie miała by bałaganu:)Najlepsza była moja ciotka-odwiedził ich kolega córki,a że był wyjątkowo wścibski przyszedł do kuchni,gdzie ciotka gotowała obiad i piekła ciasto,(a jak wiadomo nie da się tego zrobić bez bałaganu)chłopak go zobaczył(bałagan znaczy się)i mówi do ciotki,ale tu bałagan!moja mama nigdy takiego nie ma!a ciotka pyta-a Twoja mama sprząta?-no oczywiście ,że sprząta-odpowiada chłopak,a ciotka mu na to -to po co sprząta jak macie porządek?-zatkało kakało:)))
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio ogarnęłam dom pudełkowo i polecam każdemu.Chodzi o półki,w szufladach jest prosto utrzymać porządek ale w półkach już gorzej,więc dobrym pomysłem jest układać rzeczy rządkiem w pudełku i razem z pudełkiem włożyć do półki.Pokazywała ten sposób pewna japonka na DDTVN.Czasem na proste pomysły trudno wpaść.Powiem ,że pierwsze co ogarnęłam to materiały,które przechowywałam w reklamówkach,a teraz poukładane w rządku w pudełku i jak jakiś potrzebuję wysuwam pudełko i z góry widzę co mam:)))
pozdrawiam
Tak kochana, czasem tak, ale to był bałagan permanentny, ciągnął się tygodniami, i doprowadzał nas do rozpaczy, historyjka z życia wzięta, tak właśnie, niektórym się wydaje, że porządek sam się robi albo po prostu jest...tak mam już pomysł na przegródki w szufladach , znalazłam w ikei i teraz będzie cudnie :), materiały mam poukładane kolorystycznie na pólkach i to mój nowy pomysł, na razie się sprawdza.
Usuńuściski!
ja jestem nawet w tym do końca nieokreślona :)))) tyle samo jest we mnie pedanta ,co bałaganiarza :))))))))))no tak się teraz właśnie zastanowiłam nad sobą :)))))))) nie lubię bajzlu ,a go nieustannie robię :)))) na trzeźwo tego nie rozkminię chyba :)))))buźka:)
OdpowiedzUsuńMy od tygodnia pracujemy na swoją systematycznością, na razie efekty są jak na nas zaskakująco dobre, podobno nawyki wyrabia się około 21 dni, inni twierdzą że 30, więc jeszcze sporo przed nami ;. Pewnie w każdym tkwi i bałaganiarz i pedant, pytanie, co dominuje ;)
Usuńuściski!
Ula w domu mam strefy wysprzątane ale są kąciki gdzie pracuję, jak zacznę pled z granny to leżą kłębuszki w koszu na wierzchu aż skończę.Jak robię bombki czy pisanki to też nie sprzątam .Nie mówiąc o kartkach wszystko na stole..
OdpowiedzUsuńBardzo lubię porządek w sypialni,bo nie zasnę kiedy widzę bałagan.W dzień w domu panuje "artystyczny nieład" hi hi to określenie moich znajomych.
buziaki.
U dziewczyn podoba mi się minimalizm, ale u mnie nie sprawdzi się nigdy.
buziaki
No tak, ja te tak mam, w sypialni mam biurko do prac z papierami, wiec tam bywa "cudnie" a jak haftuję, to wszędzie są nici, ale muszę je chować, bo koty je podkradają ;), koty wylegują się w koszach z wełną, także te artyzmy niestety generują różne bałagany, co słusznie jest nazywanie artystycznym nieładem i zdecydowanie minimalizm się nie sprawdzi,ale mniejsza ilość bibelotów jest u nas koniecznością ;)
Usuńbuziaki!
Ludzie się ponoć dzielą na szczęśliwych i tych, co kochają porządek.
OdpowiedzUsuńSwego czasu w domu był mąż, trzech synów i dziadek ... musiałam wrzucać na luz, żeby nie zwariować. Niemniej lubię porządek i to bardzo, a przy zamiłowaniu do bibelotów minimalizm nie wchodzi w grę. Prowadzimy otwarty dom, mieszkają w nim 3 pokolenia, bywało tak, że cztery ... zawsze był to dom z duszą i kochanymi ludźmi.
Na Mazurach jest deczko inaczej, zimą jest układniej i cicho, ale za to latem totalne najazdy. Jest jednak odskocznia.
Serdeczności przesyłam
Tak, u nas latem to drzwi się nie zamykają, wszak mieszkamy na wsi i każdy miastowy znajomy chętnie u nas spędza czas ;)ale jednak to też zobowiązuje, do utrzymania jako takiego ładu i skoro inni mają porządek to widać jest na to sposób, czyli panowanie nad rzeczami, jeśli jest ich za dużo i z tego powodu jest bajzel to znaczy, ze trzeba ta ilość zmniejszyć, co właśnie czynimy, potem tylko zastosować się do rad i 30 dni wytrzymać nad nabieraniem nawyków i będzie dobrze ;)
Usuńpozdrawiam!
ja zaczęłam od zastanowienia się czy aby na pewno na wszystkie nasze rzeczy mamy miejsce, w sensie szafek, półek itd. Okazało się że nie i tak powoli dokupujac brakujących mebli powoli porządku na się nasze rzeczy. To z jakiejś mądrej książki o organizacji było iu nas się sprawdziło.
OdpowiedzUsuńJa lubię popatrzeć na minimalizm tylko mi do niego daleko, więc jak uświadomiłam sobie ten fakt to od razu mi lepiej ;)
A i ja mam całe mnóstwo kartek, karteluszek, artykułów, gazet, zapisanych myśli, domowych-rodzinnych archiwów czyli różnorakich papierow i nie mam jeszcze pomysłu do końca na ogarnięcie. Do porodu jednak zamierzam ogarnąć czyli dwa miesiące zostały ;)
jestem w trakcie..
powodzenia Ula!:))))
ja nawet nie mogę patrzeć na minimalizm, dla mnie jest za zimno za surowo, z drugiej strony nadmiar też męczy, wiec szukamy złotego środka ;)
Usuńna razie odnajdujemy się w nabieraniu nowych nawyków i pozbywaniu się niepotrzebności ;), ciesze się, że wasza rodzinka się powiększy :)
uściski!
Ulciu ja jestem zbieraczem,bałaganiarzem...i tego ciągłego sprzątania mam czasem serdecznie dość:)))))))))))...jestem jak to określam sprzątającym bałaganiarzem...i do tego jeszcze sklerotykiem ...poupycham i potem szuka-no nie pomogę:)))
OdpowiedzUsuń:))), w każdym z nas tkwi i jeden i drugi ;), upychaczem jestem, ale też wzrokowcem, wiec przeważnie pamiętam gdzie coś wcisnę, teraz mam inną metodę "upychania" więc liczę na spektakularne efekty owych usprawnień:)
UsuńW ogóle się dziwę sama sobie, że do tego dojrzałam, ale ja mam tak, że jak coś mnie mocno uwiera, to muszę zmienić, żeby nie zwariować ;)
uściski!
od razu bajzel... artystyczny nieład... hihi
OdpowiedzUsuńu mnie największy bałagan jest przed czystością... zaczynam sprzatać i dopiero robię burdel
pozdrawiam :)
No tak, nieład kontrolowany ;), bo to jest tak, żeby posprzątać trzeba najpierw... posprzątać, inaczej się nie da ;)
Usuńserdeczności!
Cóż artystyczny nieład bywa u mnie często, więc nawet czasem jak wszyscy znikną do pracy i szkoły przelatuję na miotle i trochę ogarniam. Muszę to robić tajnie i nie za bardzo się wczuwać bo dzieci nie mogą się przyzwyczaić ;) Przyzwyczaiłam do jedzonka i czasem muszę głośno dać znać że biorę 2 dni urlopu od codzienności ;)) Na szczęście działa bez zarzutu.
OdpowiedzUsuńA taki super porządek to ładny widok do zdjęć ale straszne dla twórczej duszy, więc nie za często. Podobają mi się obie wersje, a najbardziej złoty środek, jak lecę przez dom a wyprzedzają mnie i po 5 minutach jest na tyle sprzątnięte, że aż chce się tworzyć :)) Pozdrawiam :)
U nas taki porządek to też nie na długo, bo już tak mamy, ale wyobrażam sobie, że mniejsza ilość rzeczy spowoduje jednakowoż optycznie , że będzie nieco porządniej ;)
Usuńserdeczności!
Człowiek to jednak ma kretyńską naturę .Wybacz Ula, ale kiedy przeczytałam post, od razu mi się humor poprawiał że nie tylko ja tak mam ;)
OdpowiedzUsuńRodzina się ze mnie śmieje, że jestem jak gestapo. Czasami to mam po dziurki w nosie tego chodzenia i upominania...podnieś skarpetkę... wynieś kubek...grzebień...klocek ...Aaaa! Zawsze wszystkim powtarzam że ,,to co ma zając 3 minuty zrób od razu,, w rezultacie idąc do łazienki, ogarniam buty w przedpokoju , chowam klucze do szafki itp. Jeśli mowa o większym sprzątaniu , okna , kurze , pranie obić , to u mnie systematyka i kalendarz na podorędziu ;)
Tak, zdecydowanie planner wiele zmienia, jeśli chodzi o systematyczność, mamy go na lodówce i, o ile jeszcze nie w pełni tylko połowicznie czynimy to co na nim napisane,póki nie dokonamy całościowej deburdelizacji domu, to już widać efekty tejże systematyczności, myślę, że na wszystko jest sposób, tylko nie należy bać się zmian, bo te niekiedy są lepsze od poprzednich zwyczajów, bądź o zgrozo jak w naszym przypadku.... braku tychże ;)
Usuńuściski!
,,Deburdelizacja,, muszę to zapamiętać ;D)))
UsuńPlannery, organizacja to jedno, ale u mnie niestety potrzebna jeszcze -matka, poganiacz - we własnej osobie ;)
Bez poganiacza ani rusz, moja miła, ktoś musi wystąpić w roli hausgestapo niestety... ;)
UsuńUla ... rzeczywiście chyba trzeba by wyrobić sobie nawyk odkładania rzeczy od razu na właściwie miejsce i nie byłoby bałaganu ... tylko czemu to tak trudno jest w życie wdrożyć to ja już nie wiem, ciągle się staram i nic ;))
OdpowiedzUsuńPowodzenia w postanowieniach !!
Pozdrawiam serdecznie :)
Ciężko jest wdrożyć, bo to nie jest wygodne przez pierwsze miesiące, siła przyzwyczajeń i braku zasad jest silniejsza, to boli tak samo jak oszczędzanie, powstrzymywanie się od podjadania smakołyków, jak wszystko to co wiemy, że dla nas dobre, ale wiemy też, ze jednak wymaga to powzięcia wysiłku :)
Usuńpozdrawiam!