piątek, 20 stycznia 2017

{11} Krótka opowieść o mojej głupocie i projekt 365 dzień 19-20

Hej Hej wieczorowo.

Jak wiadomo, kiedy zrobimy coś głupiego, a jak wynika z tytułu posta właśnie tego dokonałam, to nie ma co się rozwodzić nad szczegółami, ot było - minęło  jest nauczka i można innych przestrzec przed podobnymi historiami ;)

Ale na początek jak zawsze  kolejne dwa zdjęcia do mojego projektu, muszą iść jako pierwsze, bo tak już  jest od początku, a ponadto  zdjęcia następujące  po nich nie należą do żadnego kanonu piękna ani nie mieszczą się w moich granicach akceptowalnej estetyki, że o fotograficznej sztuce nie wspomnę:).

19.01.2017
Bezy karnawałowe!


20.01.2017 

Weekend Apple Pie 

To teraz poopowiadam o tym jak to w piękny piątkowy poranek, zapowiadający się miło i pracowicie, zrobiłam sobie i mężu poranną kawę, która to  co rano rozkręca nas do działania, a mianowicie kawa świeżo parzona z olejem kokosowym i masłem, solidnie zblendowana.

Takoż i ja te produkty w ilości ponad pól litra  zapakowałam do urządzenia i odpaliłam. 
Po  kilku dosłownie  sekundach blender wraz z zawartością eksplodował.
 w kuchni i po mnie oczywiście cała rzeczona kawa spłynęła wartkim strumieniem, oczywiście z tym tłuszczykiem, dzięki Bogu, że bez cukru..., i tyle wiedzieli i blender i kawę... 

Nawet nie byłam zła, jeno ostro zdumiona... po długim czasie dotarło do mnie, i co uświadomił mi mój maż, że w blenderze pozostała łyżka, która doprowadziła do detonacji kawy.

Nigdy przenigdy nie zdarzyło mi się zostawić podobnego przedmiotu w blenderze, więc tylko mówię, sprawdzajcie  i 4 razy, bo jak rany, nie polecam takich przygód ;)

Ciekawa jestem, czy ktoś z Was miał podobną, chętnie poczytam, by nie czuć się
tak bardzo odosobniona w braku stosowania rozumu... ;) 

  a oto i moja kuchnia w nowej stylizacji.


 



 Także tego moi drodzy, serdeczności wieczorne i ogólne
udanej  ekhm... porannej sobotniej kaffki życzę

:)



 

23 komentarze:

  1. No brawo siostra, brawo :)) ale beziki na wygląd mniammm, może jeszcze jakieś okruszki w kawiarni zostały i czekają na mnie... m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) co nie brawo ja, drugiej takiej szukać ze swiecą ;)spoko beziki na pewno są pojechało ich sporo ;)

      Usuń
  2. To sie dzialo od rana, juz kawy nawet nie trzeba na podniesienie cisnienia:)))) Milego weekendu, juz bez takich porannych akcji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, samo się podniosło tak spontanicznie ;)dziękuję Ci, Tobie również miłego ;)

      Usuń
  3. Poranna energia z blendera. Mnie się takie coś już nie przydarzy, swój blender zajechałam przez robienie masła z kremówki. Ale, że Ty miałaś jeszcze chęci na robienie zdjęć tej katastrofy? Bezy wyglądają smakowicie. Spokojnego poranka życzę : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym stylu ;)ja mam 3 blendery, i ten jeden jak widać zajechałam w sekundę, wiesz zdjęcia komórką strzelone dla potomności, w kieszeni od dresu miałam ;) to incydent, który mam nadzieje miejsca już miał nie będzie, więc warto upamiętnić, jak wybuch wulkanu Etna czy cóś w podobie ;). I ja spokojności weekendowej życze, jutro mąż kawkę przygotuje ;)

      Usuń
  4. I tylko kawy żal ... A tak przy okazji, zaintrygowała mnie ta kawa z olejem i masłem. Zdradzisz tajemny przepis?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównym propagatorem takiego sposobu serwowania kawy jest Dave Asprey, autor bloga o tematyce zdrowotnej i dotyczącej skutecznego odchudzania, lansującego koncepcję „kuloodpornej diety”, stanowiącej wg autora ulepszoną wersję diety paleo. Dave Asprey wpadł na pomysł kontrowersyjnego połączenia kawy z masłem podczas wędrówki po Tybecie, gdzie powszechnie spożywa się napar herbaciany z dodatkiem masła z mleka jaków.
      Odpadają kawy rozpuszczalne oraz wszystkie kawy bezkofeinowe
      1 kubek kawy (najlepiej sprawdzi się z ekspresu następnie dodać do niego 1 łyżkę masła lub więcej. Ważne jest aby było to masło niesolone, ok 15 g oleju kokosowego i zblendować w blenderze, nie mieszać łyżką, bo to nie ten efekt i nie ten smak.

      Autor sugeruje spożywanie kuloodpornej kawy zamiast śniadania. Kofeina zapewni długotrwały zastrzyk energii, natomiast spora dawka tłuszczu (w tym kwasów średniołańcuchowych łatwo zamienionaych na ciała ketonowe) skutecznie zahamuje apetyt, co w połączeniu z wyeliminowaniem węglowodanów z posiłku nasilić może proces redukowania tkanki tłuszczowej (przy złożeniu, że rozwiazanie generuje deficyt energetyczny). Potencjał odchudzający kuloodpornej kawy zniweczy dodatek cukru, mleka lub zjedzone jako dodatek - ciasteczko. Należy zmniejszać podaż węglowodanów w tym wypadku.

      Usuń
  5. Jak dobrze że ja nie piję kawy to mnie na pewno ominie taka niemiła przygoda a i blendera nie mam :-). Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja rzadko miewam kuchenne przygody tego kalibru, ostatnio 17 lat temu miałam, wkręciłam sobie palce w maszynce do mielenia mięsa, było hardcorowo..., a w domu zero wody utlenionej i opatrunków, niedziela, ja na zadupiu swoim wiejskim, męża niema bo na wyjeździe i trójka dzieci na głowie w tym jedno małe 3 letnie ;), sąsiadka tez ostatnio gotowała 8 godzin ... ziemniaki ;) nawet nie próbowała ratować tego garnka taki był cudny ;)

      Usuń
  6. Droga Ulu,samo życie,samo życie.I zawsze jest ten pierwszy raz,który daje nam pouczenie:pamiętaj!Ja to dopiero głupia byłam,żeby nie określić się innym epitetem.Zdarzyło mi się w ogóle nie zamknąć urządzenia.Postawiło mnie na nogi oj postawiło,Kawa była zbędna.Uwielbiam bezy.Moja połówka nazywa je styropianem,który to namiętnie pochłaniam.Apetyczne zdjęcie,Pozdrawiam gorąco Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nasze bezuchny maja taki wiesz "glucik" ciągnący się w środku, bardzo pilnujemy by był, bo on jest taki smakowity :), tak otwarte blendery zdarzają się pewnie częściej, aniżeli łyżka w środku, a swoją drogą nawet porzą
      dnie ucierpiała, jest mocno porysowana i w paru miejscach ma wyżłobienia, to niesamowita siła jaką miał ten blender.

      Usuń
  7. Kochana, to jeszcze NIC!
    Parę lat temu, jak zaczynało się moje przesiadywanie na komputerze,zachciało mi się wafli przekładanych kajmakiem. Wiadomo jak się go robi - dwie puszki słodzonego mleka kondensowanego w puszce gotować przez około 2-3 godziny na średnim ogniu w garnku, dolewając przy okazji wygotującą się wodę. I teraz przyznam się bijąc w piersi, że robiłam to setki razy i....? Super! Ale ten jeden jedyny raz był inny... Ot, rozpisałam się z kimś w sieci na kompie, było bardzo przyjemnie, czas płynął jak woda przerywany jedynie moim chichotem i nic nie zakłóciłoby tej sielanki, aż...........? Walnęł jakiś huk w kuchni! Możesz sobie wyobrazić co Ja zobaczyłam jak tam weszłam... Zapomniałam o tych cholernych puszkach, woda się wygotowała, a one wywaliły mi na całą kuchnię. Wyciąg do pary nie tylko że się zakleił brązowiutkim i lepkim karmelem, to jeszcze się popsuł. Na domiar złego cała kuchnia , dosłownie WSZYSTKO było pokropkowane i opryskane tą słodkością. Najgorzej wyglądał sufit, gdzie to zwisywały karmelowe smarki... Nawet nie masz pojęcia ile czasu poświęciłam, żeby to wszystko posprzątać, poobmywać (nowe meble kuchenne dostałam dwa lata później), a sufit musiałam malować siedem razy, bo organiczne plamy ciężko jest pokryć...
    Ba! Głupota nie boli, ale dokucza...hihihi! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak spadam na trzecia pozycje, po otwartym blenderze i tych puszkach, słyszałam, że potrafią wybuchać, nawet jak się zbyt zimnej wody doleje... ech, to musiało być mega lepiące przeżycie:), ja znam jeden taki przypadek, gdzie wybuchł garnek w którym znajomy gotował pod ciśnieniem cudna mięsno pomidorową miksturę, gotująca się zawartość 5 litrowego gara rozbryzła się z hukiem po całej kuchennej przestrzeni wraz z sufitem, dobrze, że sam kucharz akurat wyszedł, bo podejrzewam, że nie opowiadałby nam o tym z tym samym uśmiechem na ustach, który miał, kiedy zdawał nam relację :)ciekawa jestem czy nadal gotujesz puszki, czy kupujesz gotowy kajmak? :)

      Usuń
    2. Gotuję! Ale tylko tylko jednego polskiego producenta, bo ugotowany karmel z tych puszek smakuje najlepiej. Przetestowaliśmy już chyba wszelkie gotowizny i muszę powiedzieć, że nie mają tego "coś" w sobie... Oczywiście teraz ustawiam sobie zegar, żeby taka sytuacja się więcej nie powtórzyła... ;)))

      Usuń
    3. a, ok, ja kupuje gotowe z lenistwa, ale jak zdradzisz mi które to, to może wrócę do gotowania, bo rzeczywiście te gotowane samemu są jakieś inne, właśnie lepsze :)

      Usuń
  8. to jakiś słaby blender był,że łyżki nie zmiksował;)
    ja jedynie jajka gotowałam do wybuchu,ale moja koleżanka nastawiła alkohol z marchewki 60 litrów i w drugim dniu fermentacji chciała w nim zamieszać...jak go rozwaliło to marchewka była wszędzie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blender słaby, ale łyżka pancerna, bo ma tylko kilka zadrapań :) nie no marchewka wychodzi na prowadzenie, ze względu na imponującą objętość, oj nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji... nawet nie chcę myśleć :)
      uściski!

      Usuń
  9. Kilka lat temu siedziałam w kuchni mego serdecznego przyjaciela i czekałam na zaparzającą się w kawiarce kawę. Niestety nie doczekałam się - puściła uszczelka i cała zawartość kawiarki znalazła się na meblach, suficie i oczywiście kuchence.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, to prawie jak u mnie... kawa w roli agresora:) pewnie było sporo hałasu, oj tak ,jednak wydarzają się takie rzeczy, niby ok, wszystko dobrze, a tu bęc!
      zamiast kawy mieliście sprzątanie , jak ja...
      serdeczności!

      Usuń
  10. o ja Cię, masakra. Obym Cię nie przebiła :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obyś nie, bo to nic przyjemnego, no i miałam szczęście, że nie trafiło mnie w oko albo twarz, bo tak też mogło być, części blendera maż w salonie zbierał...:)

      Usuń
  11. o cholera, szkoda blendera! Pozdrawiam i zapraszam do mnie na K O N K U R S!^^

    OdpowiedzUsuń

Miło mi będzie jak zostawisz swój komentarz :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...