Długo się zastanawiałam, jakie słowo wybrać na ten rok i czy w ogóle..
Już wiem, że akceptacja wszystkiego co się przytrafia jest trudna, ale próbować warto.
Czy to pismo urzędowe ze skarbówki, czy choroba, czy radość jakaś, lenistwo,- postarać się to jednako zaakceptować.
A potem wzrastać w tym co się wydarzyło, bo jednak po coś się wydarzyło,
czy to dla naszego przeżycia, dla ruszenia z miejsca, dla doświadczenia, dla lepszego poznania.
Ubiegły rok był jaki był, raz gorszy raz lepszy - pełna akceptacja,
na blogu miało być super - ale nie było, trudno. Widocznie były ważniejsze sprawy.
Wyzwanie 365 jak najbardziej było, i jest nadal, nie odpuszczam, gorzej z publikacjami zdjęć,
wygrało lenistwo - ok pełna akceptacja :)
zapytacie no ale czego - lenistwa? no tak.
tu i teraz pozwoliłam sobie, wynik pokazał mi , że to nie popłaca.
Ale plus jest taki, że teraz widzę, że to było takie sobie.
Nie spinać się, nie piętrzyć , nie gonić, nie czekać na nie wiadomo co,
tylko żyć tym co daje dzień i cieszyć się z tego.
Cieszyć się chwilą.
Przed Świętami zachorowałam. Pierwszy raz 2 tygodnie przed Świętami
Potem drugi raz tydzień przed Świętami.
Czyli w tym tygodniu od ostrej spiny ze wszystkim.
i co?
no właśnie nic.
Wszyscy pomogli, było ugotowane na czas, posprzątane nie najgorzej,
może nie wszystko było co planowałam, ale rodzina sprawiła się na medal.
Odbyło się wszystko co miało się odbyć z drobnymi jak zawsze niedoskonałościami.
Na plus było dodatkowo odłożenie komórek gdzieś daleko od stołu :)
Polecam .
A zdjęcia też trochę takie na odwal się, bo siły i chęci nie miałam ich robić.
Tylko ku pamięci.
A teraz choruje sobie po raz trzeci. Wczoraj byłam nieco wkurzona, a potem to zaakceptowałam, patrzyłam na bajkowe kadry za oknem, padający śnieg, słońce, no krajobraz jak z bajki.
Leżąc na kanapie - oglądałam po raz setny te same filmy które lubię, piłam hektolitry herbaty z miodem i pożerałam kanapki z awokado i czosnkiem
Zatem zaakceptowałam ten fakt, że choroba wygrała po raz kolejny i... dzisiaj jest o niebo lepiej.
I w ciele i w umyśle.
Podobno ćwiczenie czyni mistrza, więc w tym roku poćwiczę akceptację tego co mnie spotyka :)
A na koniec kilka kadrów około-świątecznych
Życzę Wam w Nowym Roku samych pozytywnych doświadczeń
i akceptacji tego co niekoniecznie jest po naszej myśli :)
W pełni popieram Twoje słowa : Nie spinać się, nie piętrzyć , nie gonić, nie czekać na nie wiadomo co,
OdpowiedzUsuńtylko żyć tym co daje dzień i cieszyć się z tego.
Cieszyć się chwilą.
Nie zawsze się da bo coś złości, ktoś dokucza... ale próbuję i ciągle powtarzam sobie odpuść a już wiem że się nie spinam.
Dużego luzu życzę i akceptacji tego co los przyniesie życzę w nowym roku no i zdrowia. Pozdrawiam :-).
Tak, to odpuszczanie jest ważne,i da się o czym się przekonałam właśnie, ziemia dalej się obraca, Jezus się narodził, po Świętach pełne zadowolenie, czego chcieć więcej :) Dziękuję :)
UsuńDokładnie tak być powinno, ale czasem tak ciężko o akceptację, zwłaszcza gdy los płata Ci coraz to wymyślniejsze figle. Ściskam Kochana, a Twoje zdjęcia to ja lubię baardzo :)
OdpowiedzUsuń;) ♥ To prawda, ale jeśli zgadzasz się na to co Cię spotyka, wtedy to jest tak, ze jeśli jest to coś co niekoniecznie Ci się podoba, to to "odpada" od Ciebie czyli niejako "pozbywasz" się problemu, Twoje ego nie miesza Ci w głowie, bo ty o tym nie dumasz na okrągło, prościej mówiąc, jeśli nie masz kasy nie myśl o tym ciągle i negatywnie, że jej nie masz, wgl nie myśl, tylko np. posprzątaj kuchnię w tym czasie, zrób coś pożytecznego, tu i teraz, co nie spowoduje spiętrzenia myśli na ten temat, rozwiązanie niejako przyjdzie, samo, przypadkiem, skądkolwiek, byleby nie zgrillować tym sobie głowy, bo to nie rozwiąże tematu:). Tylko trzeba to potrenować.
UsuńMonia, chciałam napisać u Ciebie, ale nie ma możliwości, to piszę u Uli ;) A propos Twojego wpisu z 7 stycznia.. Wiem, co czujesz, ale też jestem pewna, że czekają Cię dobre lata. Zawsze po burzy wychodzi słońce. Sama mam za sobą cholernie ciężkie lata. Były sprawy rodzinne, była walka na kilku frontach, był brak kasy, pracy, brak szczęścia. Ale przetrwałam. Teraz buduję od nowa. I u Ciebie minie. Daj sobie czas. Bierz od życia to, co najlepsze. Nic innego nie pozostaje, a każda porażka uczy. Ja trzymam kciuki za to, żeby ten rok był i dla Ciebie łaskawszy ;) Pozdrawiam serdecznie
UsuńJa to muszę sobie na okrągło przypominać, by bez pośpiechu, na luzie, nie wszystko musi być doskonałe. Ciągle o tym zapominam, w tej mojej gonitwie. Dziękuję za życzenia i nie pozostaje mi nic innego jak życzyć tego samego, pozytywnych doświadczeń i akceptacji tego, co nie po myśli. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBo teraz jest "moda na zaganianie, namultikasting, bo wtedy inni nam "zazdroszczą" że umiemy się tak ogarnąć z tysiącem rzeczy na raz i wgl. To owszem może nic złego, ale wyciąga siły, nie pozwala zauważyć życia, które jakby wtedy idzie obok a my je przegapiamy, zatem odpuszczam bo mój żołądek zwyczajnie nie wyrabia, tak żołądek a nie głowa, bo ze swoim ego sobie radze, to żołądek zbiera ciosy bo tam mi padają nerwy i się zaczynają kłopoty zdrowotne. Nauka akceptacji wszystkiego to nie jest prosta sprawa, ale do zrobienia, żeby nie zwariować :) Uściski!
UsuńUla, jak ja Cię rozumiem... Też mam już powoli dość tego pędu związanego z przygotowaniem wpisu na bloga, zdjęć jak z żurnala.. Wszystko to zaczyna mnie męczyć, nudzić, chociaż wiem, że gdy nie opublikuję, zawiodę tych, którzy nadal czekają. Ale męczy mnie to.. Robię w łepetynie plan na zrobienie extra-fot piernika, z białą kołderką z lukru, takiego idealnego jak z bajki. Ale potem myślę: kto to do licha zje?? Kiedyś bym upiekła. Teraz piekę to, co jeśli nie wygląda, to dosmakuje, albo przede wszystkim smakuje. Też się już nie spinam. Kiedyś wszystko było na tip-top, ale zamiast akceptacji była jakaś taka zazdrość. Jak ukazał się mój pierwszy reportaż, usłyszałam, że go sobie wyżebrałam. Życie przez 9 lat blogowania dało mi po d..pie, dlatego też zmieniłam nastawienie. Przychodzi chwila na refleksję. Ty teraz jesteś na tym samym etapie. Zatrzymujesz się, patrzysz na to, co było, myśląc: po co to było do diaska?? Może teraz Ula - wśród zalewającej fali milionów blogów, vsralogów etc.etc. przyjdzie moda na Normalne Życie? Może to zapoczątkujemy? Modę na życie bez wszędobylskich telefonów, bez bieganiny i idealnego idealizmu na pokaz?? ;)
OdpowiedzUsuńno właśnie, u mnie to jest sprawa z tymi zdjęciami taka, że ja fotografując to widzę dana rzecz właśnie tak jak widzi to mój aparat i obiektyw, ja widzę ten bokeh, to światło, zbliżenie, to jest mój świat, który mam w głowie, widzę może ciut więcej i nawet w niedoskonałości ciasta można zobaczyć urok, bo to się dzieje w głowie, naszej głowie. Tam jest szczęście, radość, chęć, wszystko. Jak ktoś wiecznie jest nieszczęśliwy, to jest jego wybór, niczyj więcej :) owszem trudno jest w nieszczęściu zobaczyć szczęście :) ale trzeba na to spojrzec z pozycji nabywania doswiadczeń, bo inaczej wiecznie będzie coś nie tak, bo już to nasze ego o to się postara. Dlatego tez mój instagram nie jest spójny kolorystycznie, i tematycznie bo jest tylko tym co ja widzę i mam dookoła :) nie jest wytworem mody i aktualnych trendów.
Usuńidealny idealizm mi się podoba, zatem włączam go sobie do kanonu określeń :)bo jest to świetne określenie na coś co kurde zwyczajnie nie istnieje :)
UsuńPodpisuję się pod tym, co napisałaś obiema rękami! Zresztą od jakiegoś czasu sama mocno preferuję życie w harmonii i w rytmie slow... W miarę możliwości oczywiście, bo wyzwania też dają niesamowitą energię i saą potrzebne... Samego dobrego w nowym roku życzę Pola :)
OdpowiedzUsuńnie no tak, wyzwania są jak najbardziej ok i ja je nawet lubię, o ile nie robię czegoś wbrew sobie, natomiast życie w nerwach nie ma sensu, trzeba to ujarzmić zanim wrzody na żołądku się pojawia :)
Usuńdobrego roku zyczę !
OdpowiedzUsuńdziękuję i nawzajem, by był taki normalny z nutka ekscytacji :)
UsuńNo choroby to Ty nie akceptuj ,tylko z nią walcz:)))bo jak się zorientuje(ta choroba)że ją akceptujesz to zostanie z Tobą na stałe:)))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zdrówka życzę:)))
Dziękuję :) , zdrowie powraca, natomiast ja sobie kuracje prowadzę swoja drogą, ale bez spiny, ot jestem chora, ok, trudno, a z drugiej strony dbam o to by wyzdrowieć :)
UsuńHahahah ;) Uściski Ula
OdpowiedzUsuń:)
Usuń