czwartek, 29 listopada 2012

Różne różności, pierwsza odsłona cukierków, dwa wyróznienia i moja kolejna wygrana w zabawie.


Jak obiecałam odsłona pierwsza moich cukierków dla Was
Obrazek ze znanym napisem Keep Calm -  haft na lnie jedną nitką muliny
miseczka na ciasteczka i podstawka pod świeczkę...

 
 a reszta niech pozostanie na razie tajemnicą;)) 

 mam nadzieję, że posmakują Wam te słodkości.

  Jakiś czas temu dostałam wyróżnienie od Magoomamy
która ooo takie cudne zabawki robi :)


Zadała mi kilka takich oto  pytań :))
 
1. Twórczość i sztuka to dla mnie ... nieskończona i ciągle zaskakująca przygoda.
2. Gdy byłam mała ... nie lubiłam chodzić w okularach ;))
3. Z natury jestem... o kurcze....  zależy od pogody, rzeczy do zrobienia, kasy na koncie, humoru - cóż    jestem normalna jak każda z nas z przewaga jednak optymistki ;))
4. Moje ulubione miejsce to ...  mój dom
5. Jestem zafascynowana... obecnie -  pieczeniem chleba i tym jak ma zmienną naturę ;) a od zawsze wszelakimi robótkami - haftem, szyciem dzierganiem, książkami , ludźmi i zdjęciami - nieodmiennie od lat
6. Drewno, szkło  czy metal? - drewno
7. Drażni mnie.... niewygodna bielizna - gotowa jestem pogryźć sama siebie i jeszcze kogoś gdy coś mi przeszkadza, a z innej beczki brak odwagi w mówieniu o swoich przekonaniach, poglądach  itp.
8. Śpioch czy ranny ptaszek?- ranny ptaszek z przymusu, ale nie lubię przesypiać dnia,  śpiochem jestem w weekendy jeśli to tylko możliwe - objawia się to spaniem do 9 :)) 
 9. Kawa czarna czy biała? - z przymusu - czarna ale uwielbiam białą
10. Kiedy patrzę w lustro... staram się nie widzieć upływającego czasu... :))11.Boso po trawie czy w kaloszach po kałuży?- po trawie zdecydowanie !

Dziękuję Ci za zabawę :))
A drugie takowe podobne bardzo  od  Ewy






 i też kilak pytań:

  1.Co Tobie daje prowadzenie bloga? -  na razie to  wspaniałe znajomości, emocje, mierzenie się ze swoim "nie chce mi się", ze swoimi możliwościami, brakiem czasu  - a co da jeszcze to czas pokaże ;))
2.Co jest dla Ciebie najcenniejsze?  - moja rodzina.
3.Z czego jesteś najbardziej dumna?  -  nie wiem  - nie określam tego jako duma a raczej zadowolenie ;))
zadowolenie z tego co udało mi się osiągnąć, utrzymać, nie zrezygnować, nie poddać się, nie załamać, 
4.jak sobie radzisz ze smutkiem? najpierw płaczę :)),  nie znam lepszej metody, a jak już się wypłacze, to włączam ulubioną muzykę i się kołyszę  ;))
5.Twoje największe marzenie - brak kredytu -  wiem -  przyziemne ale  tęsknię do tej chwili mocno :))
6 Jak byś siebie określiła jednym słowem?  a niech Ci co mnie znają odpowiedzą :)) będzie najprawdziwiej.
Ewuś, i Tobie też dziękuję  z:) 

Ja Was wszystkie nominuję, moje  kochane podczytywaczki i te anonimowe i z bocznego paska  jeśli macie ochotę, to odpowiadajcie na wybrane pytania.





22 listopada miałam dużą przyjemność dostać trzecie wyróżnienie w zabawie zorganizowanej u Scraperki, było mi niezwykle przyjemnie, że moje wspomnienia  o Świętach zagrały w czyimś serduszku :)). A nagrodą był bon o nominale 50 zł. na zakupy w sklepie Malabelle. jeszcze raz bardzo Wam serdecznie dziękuję.

W sklepiku już się pokręciłam i wybrałam parę rzeczy, niebawem pewnie zakupię, bo Święta już tuż tuż ;))






A na koniecj kociszon  Wcikiem zwany - jeden z wielu naszych  sierściuszków - ostatnio upodobał sobie spanie w pozycji kolami do góry, i tak całe dnie pod tym taboretem w kuchni urzęduje, dodam, że podłoga jest podgrzewana - on tam nie leży bez przyczyny :)) raz ze ciepło a dwa - koryto blisko i rzut okiem na to kto w dom przychodzi :))


A jeszcze dzisiaj pierwsza odsłona wygranej w mojej Rozdawajce 
miłego dnia !!  

poniedziałek, 26 listopada 2012

Czas na mikołajowo-urodzinową rozdawajkę

Dawno nie było u mnie zabawy - rok cały, ale jakoś tak się potoczyły sprawy, że zbrakło i czasu i nastroju, więc póki czas, niech i u mnie coś dla Was dane będzie ;)) wszak 550 obserwatorów to piękna liczba - miło mi bardzo i postaram się, byście się u mnie nie zanudzili ;))
A co to takiego będzie  , nie mam jeszcze pojęcia, na razie zapisujcie się na niespodziankę a w trakcie jej powstawania / no to się wygadałam  trochę :)) / uchylę rąbka tajemnicy. Oczywiście na koniec pokażę całość.

EDIT:  1.12.2012
Zapraszam osoby prowadzące bloga, a jako, że zapisała mi  się jedna owieczka bez bloga,   to  w takim razie zapraszam również  wszystkich pozostałych miłych czytelników, a  skoro  zmieniłam zasady, to  żeby zwiększyć Wasze szanse, wylosuję trzy miłe osóbki ;))
 zasady są proste, baner na blogu i komentarz pod postem potwierdzający chęć wzięcia udziału w zabawie, osoby bez bloga prosze o podanie adresu @, ale jeśli nie chcecie podawać go do publicznej wiadomości podajcie mi go na maila.
Rozdanie odbędzie się 12 grudnia w imieniny miesiąca i w  dzień moich urodzin :)).


odsłona pierwsza

 

A żeby nie było tylko o zabawie, kilka skanów z pisemka przedwojennego dla kobiet,
 Praktyczna Pani 
Tygodnik Ilustrowany
nr. 52 z 24. grudnia 1938 r.


Wiem, wiem, miało być tego więcej, może się poprawię i będzie, a na razie parę ciekawostek do poczytania przy kawie czy herbacie, co kto lubi :))
a że tematyka na czasie bo numer pisma  jest świąteczny to pewnie zaciekawi Was co takiego pisano o przygotowaniach do Świąt i o pracach  domowych  dawno temu.

Dla lepszej czytelności kliknijcie na obrazek , prawym klawiszem myszy na  lupkę i  powiększcie skan,
wtedy widać tekst wyraźnie









Dobrego i owocnego tygodnia Wam życzę  :))

czwartek, 22 listopada 2012

Małe przyjemności i garstka myśli nieuczesanych o rodzinie - czyli kijek kolejny :)

Czytam to tu to tam... przemyślenia wasze na tematy różne, i miło i ciepło mi  na sercu się robi, kiedy widzę, że młode /i te starsze też, żeby nie było ;)/ dziewczyny z dziećmi na karku, pracą i mężem, potrafią jeszcze z siebie wykrzesać chęć na lepienie pierogów, ciastek, dzierganie rękawiczek, haftowanie obrazków, struganie mebli i tysiące innych rzeczy, które przecież można gotowe kupić za marne grosiny i nie zdzierać sobie świeżo polakierowanych pazurków i kręgosłupa nie marnować na stanie przy garach, a oczu nie wypatrywać  na wbijanie igły w materiał. 
Pomijam inne czynności jak prasowanie, które ja osobiście traktuję po macoszemu, prasować  wręcz organicznie nie lubię i nie polubię, ależ oczywiście uprasowanie rzeczy to ja bardzo lubię ;))), nie mniej jednak prasuję jak muszę, to jedyna czynność którą mi skutecznie obrzydzono w dzieciństwie, brakiem deski do prasowania i ciężkim jak piorun żelazkiem.
I na nic obecne wynalazki,  deseczka jak marzenie, żelazko z milionem funkcji parowe,  takie i śmakie, prasować nie lubię i już ! Ale prasuje, bo co począć, przecież jak ostatni wygnieciuch łazić nie będę ;))

Ale nie o tym miało być ;)). Będzie nadal o moim  zachwycie nad tymi drobiazgami co to życie rodzinne jednoczą, byt jej umilają własnoręcznie wykonanymi zdobieniami wszelakimi i łaskoczą wybredne podniebienia domowników przygotowanymi  własnoręcznie potrawami.

To ma większe znaczenie aniżeli  by się wydawać mogło, wszak czym skorupka za młodu nasiąknie tym... tu wiadomo jak dalej, no właśnie  jak wspomniałam prasować nie lubię ;))) ale od zawsze wychowywałam się w domu gdzie babcie, ciocie , matka, dziadek / stolarzem był :))/ robiły same, a robiły same bo kiedyś nie było:
a/ możliwości kupić,
b/nie było takiego zwyczaju, by gotowe jedzenie typu pieróg nabywać w sklepie
c/umiano robić różne rzeczy
d/był zwyczaj przekazywania  tychże umiejętności
e/nie było wymówki, że ja nie umiem - nie umiesz to się naucz...
f/do głowy nikomu nie przyszło by siedzieć bezczynnie na kanapie i nic nie robić...

To tak pokrótce,  a do czego zmierzam... a no do tego, że te proste  na pozór tylko czasochłonne czynności, a nawet jak pracochłonne - to żaden to problem,  te czynności jednoczyły ludzi, budowały więzi rodzinne, każdy miał swoje zadania w domu  i czuł się potrzebny, nieodzowny dla innego członka rodziny, który mógł coś wykonać, bo ktoś inny już przygotował pole do dalszego działania. To taka mała szkoła życia, życzliwości dla innych, "czytania w ich myślach", służenia drugiemu człowiekowi - miłość wszak jest takim służeniem ;)  -  jak gdzieś czegoś nie włożysz to i nie wyjmiesz tego stamtąd ;)) - prosta zasada, której trzymam się całe życie - owszem, nie do końca chowam swój egoizm, bo się zwyczajnie nie da - ale to zdrowa dawka, staram się nie przedawkować ;)))

Nie ma co tracić czasu na  oglądaniu w TV cudzego życia, bo nasze własne wtedy gdzieś ucieka i się rozmywa, przestaje nas interesować,  rozłazi się jak stare portki,  czego też nie jesteśmy w stanie uniknąć. Ale wszyscy bierzemy udział w przygotowaniu  domowych posiłków, celebrowanie sobotnio-niedzielnych śniadań, obiadów, nawet jak nieraz  przy robieniu tego śniadania są jakieś zgrzyty, to potem potrafimy się z tego śmiać przy stole, oglądanie wspólnie wybranego  filmu wieczorem, lepieniu ciastek na Święta, granie w monopol do nocy....sprzątanie,   no długo by wymienić, bo lista naszych zajęć domowych spora ;))
Wiem, to są dla niektórych nudy... ale to jest nasze życie, jak sobie je urządzimy, takie je będziemy mieli, kto powiedział, że ono ma być nudne???

Ono może być ciekawe, wesołe, zapracowanie,  owszem nudne niekiedy bo powtarzalne, ale nieskończenie lepsze i wartościowsze od rozchodzenia się każdego w swoją stronę.... nie tego nas nauczyły nasze babcie i matki, więc nie ma co od tego uciekać w imię wszechobecnej mody na nowoczesne rozrywki,  nie mówię o unikaniu ich,  to też jest dla ludzi .

To nie prąd w życiu, spełnianie wszelakich swoich zachcianek,  rozrywek, co rocznych wakacji na Kanarach, nicnierobienia  i góry pieniędzy  - rozbijają stadła rodzinne w proch.
To brak   rodzinnych rytuałów, zwyczajów, kultywowania tradycji,   poczucia obowiązku w stosunku do  innych, przekazywania umiejętności, rozwijanie  swoich zdolności  - czyli prosto mówiąc - uczenie się bycia wespół  - razem, bycia dla siebie, koło siebie.

Ja nie odżegnuję się od kupienia  ciasta w sklepie a nawet pieroga, ale to są tak incydentalne historie, że nie warte uwagi, to jest dla ludzi, ale są rzeczy, które odciągają wielu z nas od rodziny, tak, że nie zauważamy tego momentu kiedy tracimy cel, horyzont, jest takim czymś ogłupiająca telewizja, dudniąca w domu całe dnie, z tego małego / a teraz to już nawet dużego/ ekranu - ołtarza wszelakich pomysłów na życie .

NIE BÓJCIE SIĘ TWORZYĆ WŁASNEGO ŻYCIA !! 
nie musi być doskonale, może być niedoskonałe, ale niech będzie w całości przez nas umeblowane
Pięknie to opisała  Iwonka na swoim blogu -  poczytajcie, aż serce rośnie ;))
pozwolę sobie cytat wstawić z jej posta:


nasze dni to identyczne walizki
wszystkie w tym samym rozmiarze
ale niektórzy ludzie mogą zapakować
w nie dużo więcej niż inni

No a teraz tadammmm, dostałam moją wygraną w candy u Myszki - cudny kubeczek i zawieszkę z lawendą
i kartkę z mnóstwem słów ciepłych ;)), bardzo Ci dziękuję !!


A od Dagmary, dostałam świąteczne wydanie norweskiego Bolig - no nie załapałam się na candy, ale Dagmara była tak miła i mi przysłała,  a  w środku była cudnego smaku herbatka piernikowa, którą wypiłam - owe pisemko przeglądając,  grzejąc  się pod moim nowym pledem i w kubeczku keep calm  tym razem dostanego  od mojej córci , która była niedawno w Londynie . Dziękuję !! Dziękuję !!!


Ta rodzinna "nuda" , te obowiązki, te kłopoty, i te małe  przyjemności umilające codzienność to  smak życia moi mili, nie straćcie go z oczu :)), bardzo bardzo proszę ;))
do miłego

czwartek, 15 listopada 2012

Grypa mnie dopadła

Ja się tak nie bawię, chora jestem, chociaż nie planowałam zupełnie takiej choroby
w nocy majaki, w gardle gula, nos zatkany, łupie w... kościach i nie tylko, jakby  we mnie ktoś jeżami rzucał, czerep boli, więc go usmierzam co i raz tabletką, bo już zupełnie bym padła,
dzisiaj już lepiej ale nadal jestem jakaś słabo silna ;)), no do bani, ale widzę, że nie tylko mnie ta "przyjemność" spotkała, bo z najbliższego podwórka  i Mimi i Monique ... 
ech zdrówko wróć  do nas !!!
a to moje odnóża w wełnianej kołderce, koty też mnie okładają futerkiem ;)
Stopy w skarpetkach to chyba jedyna część mnie którą teraz można pokazać bo cala reszta to marny widok, spokojnie mogłabym straszyć niegrzrczne dzieci ;))
miodek się kończy... ech  a dobry skubaniec i pomocny ;)) od Monisi dostałam.... noooo i pewnie dlatego jestem chora, on po prostu czekał aż zachoruje, żeby mi pomóc ;))


Chleby wypiekam, tutaj szybkie poranne studzenie, jak się je buja na ławce to szybciej stygną ;))
te tutaj poniedziałkowe, pewnie już zjedzone biedaki ;)


A w niedzielę, kiedy jeszcze normalnie funkcjonowałam,  upiekłam świątecznie ciasteczka  my je nazywamy uśmiechnięte ;)))
z przepisu od Komarki, ja dałam tylko połowę  mniej drożdży
pyszne są , polecam !

 to biegnę do łóżeczka, a jutro mam nadzieję być o niebo zdrowsza, 
wszak nie można tak bezczynnie zalegać na kanapie ;))
uściski!


niedziela, 11 listopada 2012

Święto Niepodległości

"Pozostańcie wierni doświadczeniu pokoleń, które żyły na tej ziemi z Bogiem w sercu i z modlitwą na ustach. (...) Zachowujcie jak skarb największy to, co było źródłem duchowej siły naszych ojców. * / bł. Jan Paweł II / *

polecam ten film



 

piątek, 9 listopada 2012

Fioletowy - ostatni z kolorów tęczy, wyróznienie i trochę rękodzieła. ;)

Fiolet okazał się być... trudnym kolorem jesiennym, bo lato jak najbardziej rozpieszcza nas  poczynając od orlików poprzez bez, powojniki, kwiecie wszelakie na odmianach lawendy kończąc, 
tak jesień.... niekoniecznie,   bakłażana pod ręką nie miałam, pled fioletowy jeszcze nie dotarł,  więc też nie, śliwki zjedzone, winogrona też ...
 pozostaje więc pokazać to co miałam w archiwum ;))


 Zostałam otagowana przez


Bardzo pięknie dziękuję, ja się jeszcze nie połapałam w tych wyróżnieniach choć bloguję już trochę ;))
a jak ostatnio kupiłam od naszej  Kasi parę szmatek, to dostałam w prezencie
takiego oto dorodnego muffina, panoszy się teraz w kuchni:))
Kasiu , dziękuję :))


Moje dziecię  trzecie w kolejności czyli 15-letnie postanowiło się nauczyć robić na drutach, więc kleci nieporadnie ale już coraz sprawniej próbki dzianiny celem wydziergania sobie w niedalekiej przyszłości .... szaliczka ;))

No i haftujemy sobie - trochę prezentowo, trochę świątecznie, Łucja jakiś sampler świąteczny, a ja
znany wszystkim motyw keep calm ... itd...  ;))


To biegnę teraz spać 
coby jutro wcześnie dzień rozpocząć ;)
Dobrego i  owocnego  łikendu dla Was 
buziaki!



niedziela, 4 listopada 2012

Słowo na... niedzielę, tak wyszło, mój mały kij w mrowisko, ale myślę, że powinnam



To taka moja reakcja na dyskusję, które rozgorzała na blogu Mili 
a że moje 3 grosze  są dość długie to piszę u siebie.


To post dla katolików i chrześcijan
Halloween to neopogański obyczaj. Wiara w demony jest wiarą prastarą a katolik wie że istnieją diabły. Czyli zło. I katolik się ich boi. Oswajanie ich, przekupywanie ich, bratanie się z nimi jest aktem niewiary w chroniącą nas moc Boga. Jest zdradą. To walka we własnej duszy a Bóg jest w niej starszym silnym bratem. Oddalanie się od niego to tak jak układanie się z gangsterami zamiast współpracy z policją przeciw nim. W końcu gdy uznamy, że policja tak jak i Bóg jest nam już niepotrzebna to jest to ten moment gdy jest już po nas. Wszystko co temu służy jest podkopywaniem wiary która od dwóch tysiącleci cementuje najdoskonalszą z kultur. Naszą katolicką kulturę.
Największym zwycięstwem Szatana na świecie,  jest  przekonanie wielu ludzi, że Piekła i Szatana nie ma. Że istnienie tych bytów jest wyssane z palca, a zabawa w duchy i ich wywoływanie, to taki „prądzik” dla znudzonych codziennością ludzi.  Szatan świetnie sobie radzi z ludźmi, pozwala  im na wybiórcze przestrzeganie Bożych przykazań,  pozwala na niezbyt duże wyrzuty sumienia jeśli popełnimy grzech, a niektóre grzechy zamienia w pokręconym  sposobie myślenia na cnoty.
Tak przygotowywany latami „materiał” łatwo już naciągać na kolejne  pokusy, mamić ich „bezgrzesznością” i powodować, za pomocą zewsząd wylewającej się głupoty – w postaci reklam, filmów i programów , że nasze  myślenie o pewnych dotąd raczej potępianych sytuacjach czy czynach staje się  coraz bardziej „tolerancyjne”. Przecież idziemy z „postępem” dość tego średniowiecznego  ciemnogrodu  i zabobonów – jak to dzisiaj postrzega się w pewnych środowiskach -  tych postępowych -  trwanie w tradycji , wierze i rodzinie.  Na miejsce bolszewicko ośmieszonych aktów  wiary sprzedaje się (słono - kościotrupki, pelerynki, maseczki) prawdziwe zabobony  tyle że importu. Wiadomo co zagraniczne to cool. Jak feng szui, pseudobuddyzm, parahinduizm  i inne badziewko z okultystycznego hipermarketu.
Przywędrowały wiec do nas rozmaite religie, zwyczaje i zabawy, niezwiązane z tradycją katolicką, które katolicy szybko i bez refleksji  włączyli do swojego życia.  Ja przez chwilę też uległam tej  pogańskiej fascynacji,  ale  krótkotrwale, bo raczej jestem z tych nie ulegających modom i narzucanym poglądom   spora dawka nieufności i rządza  prawdziwej wiedzy na  te nowe, nieznane  światowe mody spowodowała, że po wgłębieniu się w sens i przekaz uznałam, że robi się mnie koncertowo w konia,  a że nie lubię jak się ze mnie robi głupka, to  w czas umiałam odrzucić to co jest kąkolem.
Bo te wszystkie mody, nowe zwyczaje i wynaturzenia – które każe się nam tolerować i akceptować  to jest zwykłe sianie kąkolu pośród właśnie naszych tradycji, konsekwentnemu przestrzeganiu przykazań – choć to trudne na co dzień i trwaniu w wierze i prawdzie.
Jeśli sobie odpuścimy – to potem to idzie jak fala, tu trochę, tam trochę i  zaczyna się rozmywanie, popuszczanie,  patrzenie przez palce, tylko w imię dobrego samopoczucia – chwilowego i  dobrej zabawy  też chwilowej – no i co najważniejsze, żeby sobie obciachu nie nastrzelać pośród innych – bo przecież jak tu pokazać się od tej niemodnej strony – skoro panuje moda – wychodzi się na mohera,  katola i oszołoma  – a to takie niemodne. Przynajmniej tak wmawiają nam rozmaite moralne kuternogi z telewizora.
Dzieci są podatne, nieodporne. Łatwe do kształtowania jak wosk. Pozorne nieszkodliwe zabawy, mogą mieć wpływ na ich przyszłe życie, a poza tym, jeśli dziecko ma pokazane, że zawsze i wszędzie może robić co modne, bo  inni tak robią,  mieć co modne i w ogóle żyć jak mu zagra w duszy, to nie jest to dobre wychowanie. Ale mniejsza o to. Zaszkodzi nie zaszkodzi. Nie ma tego jak sprawdzić w czasach gdy czterdziestoletni faceci jeżdżą na rowerkach i deseczkach z kółkami  a kobiety zaszywają sobie macierzyństwo by stać się zawsze gotowymi seksmaszynami. To zwiastun porąbanego  świata  gdzie nic nie jest dość dziwne i wypaczone. Tak więc to my, my dorośli dzieci swoje kształtujemy i nasze zwyczaje maja stać się ich zwyczajami. Są granice, które dziecko musi znać, zachowania, które musi poznać i umieć je stosownie do miejsca prezentować, wiedzieć dlaczego pewne zwyczaje są złe a pewne dobre, dlaczego nie można ulegać modzie, dlaczego nie można do upadłego grac w gry komputerowe, gapić się telewizor przez 10 godzin dziennie, itd. itp. – chodzi o GRANICE
Halloween jest też tą granicą – to nie jest zabawa dla katolików, i jeśli Dagmara – może w ostrych słowach zareagowała, może mocno, może przy okazji zagrały inne uczucia – nieważne – to jako katoliczka miała prawo – bo katolik może napominać bliźniego, a jeśli to nie pomaga, musi wziąć drugiego i kolejnego brata i nadal napominać tego który grzeszy, czy źle  czyni nawet jeśli grzech nie jest duży, a czyn bardzo szkodliwy,  .zadaniem wierzących  jest głosić prawdę nawet, jeśli by się to miało wiązać z odrzuceniem przez wielu.
W naszym przekonaniu chcemy dobrze , czynimy dobrze – w tym wypadku dobrze dla naszych dzieci, może watro spojrzeć na to od tej strony -  dwubiegunowość naszego myślenia – dziś katolik cieplejszy  a  jutro chłodniejszy  -   bo może  to utrudnia życie lub robi obciach  – to nie jest dobra rzecz – daje niestabilny nasz obraz w oczach naszych dzieci.
Jest to dość prostym i dość zrozumiałym mechanizmem psychologicznym: człowiek kurczowo trzyma się tego, co potwierdza jako „swoją” wizję świata serwowaną mu do  głowy  przez mainstream  i telewizję  - to dzieje się samo, nawet bez naszego udziału  (dlatego wywaliłam  TV wiele lat temu z głównej przestrzeni domu)  i broni się przed przyjęciem do wiadomości tego, co mu zaburza  to poczucie „bezpieczeństwa „  czyli akceptację otoczenia i  w konsekwencji narażenie na pośmiewisko, jako człowieka niemodnego, nie umiejącego „czerpać garściami z życia” , bez poczucia humoru  etc…
Nie odsadzajcie Dagmary, ona po katolicku napomina,  a dla mnie jest to wielka odwaga,  bo jest młodą osobą, a już z dużą  świadomością zła  jakie tkwi w tej niepoważnej zabawie … to warte zastanowienia , tylko przyjrzyjcie się temu dokładniej,  na  spokojnie, jeśli ktoś  jest nie wierzący, to nie zamierzam na siłę przekonywać do niczego , każdemu wolno, byleby innym nie szkodził, a katolików zachęcam do głębszej refleksji nad tym w co nasze dzieci powinny się bawić i jaki wpływ  to ma na ich osobowość i przyszłe życie, bo nie wszystko się wymydla z pamięci…

 Na koniec  -  dokładnie przeczytałam wszystkie komentarze  u Mili - wiem, że każdy w swoim przekonaniu ma rację -  ale ... za kilka lat ...  kto wie.... wiele się zmieni do tego czasu - może szkoda tego czasu na rozrastanie się kąkolu w naszym życiu... 
pozdrawiam niedzielnie


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...