czwartek, 30 kwietnia 2020

{15} Wiosna, zawieszki wiosenno-zimowe i chleb Vermont

Wiosna działa, , co cieszy mnie niezmiernie,  przynajmniej ona nic sobie nie robi z ogólnoświatowych wydarzeń, może i dobrze,  bierzmy przykład i nie dajmy się otumanić  wszelakim złym wieszczycielom.

I mam małe pytanko: kto wie dlaczego z bloga znikają zdjęcia?

Ja dzisiaj przybywam do Was tradycyjnie z haftami, tym razem  wiosenno-zimowymi, 
bo trzeba niestety przyznać się do tego, że słabo u mnie z  tematyką zawieszkową  około wielkanocną, czy to w temacie bardziej religijnym czy też kurczkowo-zajęczym.
Tym razem zapisałam się do zabawy 
 
i tak jak haftuję zawieszki na choinkę, tak postanowiłam cokolwiek w temacie wielkanocnym też poczynić.
 I poczyniłam zajęczycę, na kawałku lnu odzyskanego ze starego obrusa, który był opatrzony wątpliwej urody haftem.
Wycięłam co lepsze kawałki, i wykorzystam sobie do małych haftów. Nie jest to łatwy materiał, grunt, że splot nie deformuje haftu, ale praktycznie to z lupą pracowałam na nim, bo nie jest to równa osnowa jak w lnie obrazkowym , łatwo przeskoczyć nitkę i  prucie gotowe, Tyle ile ja się tu naprułam to głowa mała, ale zawzięta jestem i skończyłam  uszatego. 



Zajączka daję też na #12 wyzwanie hafciarskie u Uli
 w którym sponsorem nagród jest





natomiast wyróżnienie sponsoruje Viola














 Ostatnio wkręciłam się w pieczenie chleba pszenno-żytniego na małej ilości zakwasu.
Nazywa się on wg. biblii o chlebie Hammelmana Vermont Sourdough , w internecie są przepisy, dziewczyny pieką, to i ja zaczęłam. 
I powiem tak, to jest absolutnie fantastyczny w smaku chleb, przypomina mi ten chleb, który jadałam na wsi u Babci będąc na wakacjach, sprzedawali takie wielkie bochny, które tydzień się jadło. I mój leży ponad tydzień i już lekko czerstwy a nadal pyszny po podpieczeniu w opiekaczu :).









 A tu nasz poranny Tadzinek, ile by się kocurność nie mył i tak jest brudny, taki typowy koci podwórkowy chłop :)






A na koniec kolejna zawieszka w zabawie u
 Kasi

to już będzie 16-ta  - licząc ubiegłoroczne :). Trochę serce się nie wpasowało w kształt bo wycięłam takie jak do poprzedniego, no a te okazało się inne w kształcie, ale  że leń ze mnie, to nie robiłam nowego, i poszło w duchu zero waste , czyli na  już wyciętym :)










no i wiosna wiosna wiosna i.... koty











serdeczności i zdrowotności!!




piątek, 10 kwietnia 2020

{14} Nowych haft na nowy rok - odsłona trzecia oraz nitkowe opowieści.

Świat może i stanął na chwilę, zatrzymała się  codzienność każdego z nas , ale  dni i miesiące pędzą jakby niezależnie od  tego co przykuwa obecnie uwagę nas wszystkich. 




Tak też przyszła pora pokazać postępy w pracy nad Puszystą Inwazją.
Przypominam, że bawimy się wyzwaniu u  Ani

Szału nie ma,   nie będę ukrywać, że mało czasu jej poświęciłam w marcu, bo...  no bo wiadomo, jak jest czas, to  często rozłazi się jak stare gacie, ale oczywiście nie siedziałam bezczynnie, ot, jak zawsze w domu i koło domu robić jest co :)  A hafty trochę jednak  potraktowałam po macoszemu. 

Tak wyglądał haft w lutym 


A tak wygląda w marcu


Nadal brakuje mi nici na wyszycie pustych miejsc i po mimo porządków w niciach Anchor nadal nie mam ani oryginalnych DMC ani zamienników w bliźniczej linii Anchor.
Na czas wyszywania tak dużej pracy mąż mój poczynił mi pudełko na segregowanie nici, które są potrzebne do pracy przy tym projekcie.

Pudełko zrobione jest z listewek. Jeszcze nie jest pomalowanie, prowizorycznie ozdobiłam je koronką.





A wracając do  porządków, które zrobić musiałam - szukanie zamienników w morzu numerków graniczyło z cudem.
Kilka lat temu wygrałam duże pudło nici Anchor  na Wystawie Haftu w Muzeum włókiennictwa w Łodzi. Mój obrazek z misiami zajął tam jakieś miejsce, nie pamiętam które, musiałabym dyplom wydłubać.



Nieraz ratowałam się zamiennikiem, kiedy była taka potrzeba.

Ale dopiero niedawno dojrzałam do zrobienia z nimi porządku. Te już napoczęte muliny nawinęłam na papierowe bobinki, które zostały mi po wymianie tychże na plastikowe, praktyczniejsze w użyciu, mam nadzieję, że niezniszczalne.

Bobinki  w lepszym stanie podrasowałam  naklejając czystą etykietę, 
aby móc je na nowo opisać. 


Tym razem  oznaczyłam  nici Anchora numerem-odpowiednikiem DMC, a pod spodem nr.Anchor, to zdecydowanie ułatwia mi obecnie szukanie zamienników.






Część nici została w oryginalnym pudełku,  dopóki którejś nie będę potrzebowała, nie ma sensu ich nawijać.



Teraz  szukanie nitek to sama przyjemność szkoda, że tyle lat
zajęło mi ogarnięcie tematu...

a tymczasem wiosnę mamy, kwiatki, pszczółki, motylki, ciepłość, koty zadowolone też:)  to radujmy się póki  co :)































Zdrówka!!













Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...