Tak moje drogie i drodzy - nie planowany urlop od codziennego życia to "bajka" wielu osób z problemami zdrowotnymi, w szczególności zaś tych co ich natura obdarowała hojnie niezdrowym kręgosłupem.
I tak mnie pięknego dnia kwietniowego powaliło dosłownie i wstać nie mogłam okrągłe trzy dni, a potem... potem ratowałam to co się zepsuło.
Jak jest obecnie... obecnie jest ok, ale pod warunkiem codziennego wykonywania ośmiu ćwiczeń po 20 razy każde przez 2 miesiące, a potem kolejne 2 i kolejne 2 ... czyli jak wykonam codziennie 160 niezbędnych ruchów do utrzymania tego co wypracował mój osteopata przez ostatnie długie tygodnie to jeszcze trochę pochodzę w pionie ;)
Ok to był pierwszy powód mojej nieobecności, drugi to odwyk od internetu, FB i paru innych zabieraczy czasu na rzecz innych spraw, bardzo owocny to był czas jeśli chodzi o lektury i zaległe prace, i tu na pewno Wam pokażę co takiego poczyniłam i poczytałam jak mnie nie było ;)
Żeby już nie przedłużać, powstało jak zwykle u mnie wiele zdjęć, bo to już jest bardziej u mnie choroba, aniżeli co innego :))) - jestem uzależniona od zdjęć i uwielbiam je robić, raz lepsze raz gorsze, ale wiem, że pewne chwile, światło, kwiaty, ludzie czy zwierzęta mają "ten moment" i on nigdy nie powróci i ja chcę go po prostu zatrzymać w kadrze.
Postaram się Wam pokazać już w następnym poście kilka prac które zrobiłam - konkretnie hafty- zaczęte 5-4-3-2-1 rok temu, a może i starsze... wolę o tym nie myśleć... czyli o swoim braku wytrwałości i konsekwencji , ale pracuję na tymi nawykami i myślę, że coś już wypracowałam.
Z racji zdrowotnych powikłań pewne prace odgracające w naszym domu ustały, ale niebawem się to zmieni, natomiast ogród jako tako wygląda, ale nim zajęła się moja nieoceniona Matka ogrodniczka zapalona, bo patrzeć już spokojnie nie mogla jak zarasta w tempie światła chwastem.
A na koniec milion zdjęć losowo od marca do początku czerwca, kto wytrwa do końca jest Królem ;)
pozdrawiam Was mocno